Kurcząca się populacja osób w wieku produkcyjnym sprawia, że już w tym roku na rynku pracy zabraknie pracowników w 35 specjalizacjach. Eksperci wskazują, że rolą państwa powinno być zachęcenie osób dorosłych do doszkalania się i przebranżowienia.

Wyzwania demograficzne Polski i kurcząca się populacja pobudzają ekspertów do kreślenia wizji – nierzadko w czarnych barwach – tego, jak za 20, 30 czy 50 lat będzie wyglądał rynek pracy. Już teraz współczynnik obciążenia demograficznego (ADR), określający stosunek liczby obywateli w wieku produkcyjnym do obywateli w wieku nieprodukcyjnym wynosi w Polsce 71, co oznacza, że 100 osób pracuje na pozostałe 71.

Ratunkiem mieli być pracownicy zagraniczni – ze wschodniej Europy, Azji czy Ameryki Południowej. Ostatnie kwartały przyniosły jednak zwrot w narodowej polityce migracyjnej – rząd Donalda Tuska zapowiedział bardziej restrykcyjne przepisy, na jakich obywatele krajów spoza UE mogliby legalnie przebywać i pracować na terenie Polski. Ten ruch ograniczy więc podaż pracowników zagranicznych, co z pewnością odczują pracodawcy oraz – szerzej patrząc – rynek pracy i gospodarka.

Brakuje mechaników, kierowców i lekarzy

W najnowszej edycji badania „Barometr Zawodów”, przygotowanego przez firmę No Fluff Jobs, autorzy wskazują, że już w tym roku zabraknie pracowników w 35 specjalizacjach. Wśród nich są dekarze i blacharze, kierowcy autobusów, nauczyciele szkolni i przedszkolni, spawacze, mechanicy samochodowi, a także lekarze i pielęgniarki.

W kolejnych latach braki specjalistów mogą być dla gospodarki jeszcze bardziej dotkliwe. Polskie społeczeństwo szybko się starzeje – obecnie ok. ¼ mieszkańców Polski ma już powyżej 65 lat, a do 2050 r. – wg GUS – odsetek ten przekroczy 1/3.

Zdaniem specjalistów z No Fluff Jobs, szczególnie zagrożone brakiem wykwalifikowanych pracowników są sektory edukacji, rolnictwa oraz przemysłu.

„Nawet uwzględniając napływ nowych pracowników, do 2035 r. w każdym z nich ubędzie ponad 300 tys. pracujących. W przypadku edukacji to aż 29 proc. obecnego stanu zatrudnienia. Kolejną arcyważną dla społeczeństwa branżą z ogromnymi niedoborami jest i wciąż będzie ochrona zdrowia. Tu w ciągu dekady ubędzie 23 proc. kadr” – czytamy w raporcie „Barometr Zawodów”.

Z kolei z zeszłorocznego raportu „Od kompetencji przemysłowych do technologicznych” wynika, że w 2040 r. spodziewany jest niedobór 440 tys. wysoko wykwalifikowanych specjalistów oraz 200 tys. techników i średniego personelu.

O specjalistów konkurujemy z innymi krajami UE

Swobodny przepływ pracowników sprawia, że „zawody nie mają narodowości”. Wolny rynek sprawia, że aktywni i pozostający na rynku pracy specjaliści mogą wybierać miejsce świadczenia swoich usług.

Choć w ostatnich latach średnie wynagrodzenie w polskiej gospodarce wyraźnie wzrosły (4,2 tys. zł brutto w 2013 r. vs 8,8 tys. zł brutto w 2024 r.), to wciąż płace są znacznie niższe niż w krajach Europy Zachodniej.

Wzrost płac uratuje deficytowe zawody?

Naturalnym, rynkowym mechanizmem, który zwiększyłby podaż pracowników w deficytowych zawodach, mógłby być wzrost oferowanej płacy. Jak jednak tłumaczy nam Maciej Albinowski, ekspert z Instytutu Badań Strukturalnych, mechanizmy rynkowe mogą nie wystarczyć, aby zniwelować niedobory pracowników w wielu sektorach gospodarki.

- Po pierwsze, część deficytowych zawodów znajduje się w sektorze publicznym, gdzie płace ustala państwo, a nie wolny rynek. Dotyczy to m.in. pielęgniarek czy policjantów. – mówi.

- Po drugie, państwo wpływa na dostępność bezpłatnego kształcenia w poszczególnych zawodach. Np. niedobór lekarzy może nie wynikać z braku wystarczającej liczby dobrych kandydatów, ale z ograniczonej liczby miejsc na studiach – dodaje Albinowski.

Jak się bronić przed brakiem pracowników na rynku pracy?

Specjaliści z zakresu rynku pracy wskazują kilka dróg, którymi może podążyć Polska, by niwelować negatywne skutki spadku populacji w kontekście siły roboczej. Lekarstwem może być podniesienie wieku emerytalnego, aktywizacja zawodowa osób pozostających bez stałego zatrudnienia, dalsza automatyzacji i robotyzacji produkcji czy kolejny pakiet zmian w polityce migracyjnej, by godziła ona interesy bezpieczeństwa państwa z gospodarczymi.

Z kolei Albinowski z Instytutu Badań Strukturalnych w rozmowie z nami dodaje, że remedium na spodziewane problemy polskiego rynku pracy może być polityką państwa nastawiona na zachęcanie i dofinansowanie edukacji osób dorosłych.

- Takie działania pozwalają na przepływ ludzi z zawodów, które przestają być potrzebne - np. ze względu na zmiany technologiczne - do zawodów deficytowych – mówi ekspert, podkreślając, że aby wiarygodnie określić spodziewane niedobory pracowników w dłuższym horyzoncie czasowym, należy wziąć pod uwagę m.in. zmieniające się trendy w decyzjach edukacyjnych.