KONFRONTACJE DGP: Resort pracy przygotował projekt nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, w którym proponuje nowe zasady zatrudniania cudzoziemców do prac sezonowych. Czy akt ten powinien określać wynagrodzenie dla tych obcokrajowców?
Jacek Męcina, Konfederacja Lewiatan / Dziennik Gazeta Prawna
Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych / Dziennik Gazeta Prawna



NIE
Sceptycznie odnoszę się do tego kryterium wydawania zezwoleń na pracę, zwłaszcza że pozostaje drugie kryterium częściej stosowane i bardziej racjonalne, tj. test rynku pracy. Test ma znaczenie realne, bo ocenia, na ile kwalifikacje, dodatkowe kompetencje czy stanowisko są deficytowe na danym lokalnym rynku pracy. Tymczasem wynagrodzenie jest trudne do obiektywnego zastosowania, ponieważ nie istnieje dobra baza odniesienia. Zbyt mało wiemy o płacach, a jeśli do tego odniesiemy ich poszczególne części składowe – wynagrodzenie zasadnicze, premie i nagrody, dodatki oraz inne świadczenia – to okaże się, że administracja pracy w Polsce nie dysponuje potrzebną wiedzą.
TAK
Projekt ma na celu wprowadzenie do polskiego prawa zapisów dyrektywy sezonowej, którą zobowiązani jesteśmy wdrożyć. To ona nakłada warunek przedstawienia umowy lub wiążącej oferty pracy cudzoziemcowi. Zgodnie z warunkami wydawania zezwoleń na pracę wskazane we wniosku wynagrodzenie, które będzie otrzymywał obcokrajowiec, musi być weryfikowane pod kątem jego porównywalności z pensjami pracowników wykonujących prace podobnego rodzaju lub na porównywalnym stanowisku. Wprowadzenie tego zapisu wyeliminuje problem dumpingu socjalnego w stosunku do pracowników rodzimych.
Czy obywatele sześciu państw (m.in. Ukrainy) powinny podlegać mniej restrykcyjnym wymogom dotyczącym uzyskiwania zezwoleń na pracę sezonową w Polsce?
TAK
Jacek Męcina: Początkowo preferencje w dostępie do polskiego rynku pracy dotyczyły obywateli Ukrainy, Rosji i Białorusi dopiero potem rozszerzono je na obywateli Mołdawi, Gruzji i Armenii. Był to wyraz naszej polityki wschodniej i gospodarczej. Od wielu lat polscy sadownicy i rolnicy twierdzą, że bez pracowników sezonowych trudno im byłoby sobie poradzić ze zbiorami, zwłaszcza po spadku cen spowodowanych embargiem na produkty z Polski nałożonym przez Rosję. Dziś gospodarcze znaczenie mają dla nas pracownicy z Ukrainy, którzy stanowią ok. 95 proc. zatrudnionych sezonowo ze Wschodu. W interesie gospodarczym Polski należy więc utrzymywanie pewnych preferencji, choć dyrektywa unijna wymusza odejście od systemu oświadczeniowego.
TAK
Bogdan Grzybowski: Już w obecnym stanie prawnym podlegają mniej restrykcyjnym wymogom, i tak powinno pozostać. Są to bowiem kraje najbliższe nam kulturowo. Mamy najmniejszy problem z porozumiewaniem się z tymi cudzoziemcami, zapoznaniem ich z przepisami prawa pracy. Dlatego m.in. z tych względów utrzymanie preferencji dla pracowników z tych państw jest uzasadnione.
Czy proponowane przepisy ograniczą napływ cudzoziemców (np. Ukraińców) do pracy w Polsce?
TAK
Jacek Męcina: Rezygnujemy bowiem zupełnie z systemu oświadczeniowego, który zapewniał swobodny, czasami zbyt swobodny dostęp do rynku pracy. To rodziło też wiele patologii, np. setki oświadczeń rejestrowanych na osoby nieprowadzące żadnej działalności. Jeszcze w 2013 r. urzędy pracy zarejestrowały ok. 200 tys. oświadczeń, a dwa lata później w 2015 r. już blisko 800 tys. Z drugiej strony wprowadzane nowe procedury (wymagające uzyskiwania zezwoleń zamiast oświadczeń – red.) będą długotrwałe, a dodatkowe warunki, jak prowadzenie działalności gospodarczej czy środki na zatrudnienie, ograniczą liczbę podmiotów występujących o zezwolenie. W tym kształcie zaproponowane przepisy są chyba zbyt rygorystyczne.
NIE
Bogdan Grzybowski: Dopóki poziom życia na Ukrainie będzie kilkakrotnie razy niższy niż w naszym kraju, skala napływu się nie zmniejszy. Problemem w Polsce jest legalne zatrudnienie obcokrajowców, którego wielkość jest szacowana na 800 tys. do nawet jednego miliona. Sprzyja temu ustawa o swobodzie działalności gospodarczej. Zgodnie z nią przedsiębiorca musi być zawiadomiony o kontroli inspekcji pracy na siedem dni przed wizytą w zakładzie pracy. Który uprzedzony o kontroli przedsiębiorca w jej dniu będzie zatrudniał nielegalnych imigrantów?
Czy projektowane regulacje chronią interesy polskich pracowników, którzy są zastępowani tanią siłą roboczą z Ukrainy?
TAK
Jacek Męcina: Musimy jednak pamiętać, że praca sezonowa obywateli Ukrainy w naszym kraju realizuje też polski cel gospodarczy. Sadownikom i rolnikom (ale mowa też o innych sektorach, które dziś korzystają z pracowników z Ukrainy, np. budownictwo) trudno będzie sobie poradzić z bieżącą działalnością, zwłaszcza w okresach zwiększonego sezonowego zapotrzebowania na pracę. Dlatego chroniąc rynek, opowiadam się za uwzględnieniem interesów gospodarczych. I sadownicy, i rolnicy mają dobrze zorganizowaną reprezentację interesów. Dotyczy to także kilku innych branż będących w stanie określić bezpieczną z perspektywy polskiego rynku liczbę potrzebnych pracowników sezonowych, którzy powinni korzystać nadal z preferencji. Mamy na tyle zorganizowany rynek pracy, i dzięki urzędom pracy, i agencjom pracy tymczasowej, że możemy wprowadzić specjalną formułę przyspieszonych zezwoleń.
TAK
Bogdan Grzybowski: Cudzoziemcy muszą podlegać takim samym przepisom jak rodzimi pracownicy. Do tego zmierzają proponowane przez resort pracy regulacje, które pomogą lepiej chronić interesy Polaków. Szczególnie zapis dotyczący płac. Jeżeli wynagrodzenie cudzoziemców będzie porównywalne z pensją pracowników wykonujących prace podobnego rodzaju lub na porównywalnym stanowisku, nie będą oni zagrożeniem i nieuczciwą konkurencją dla rodzimych pracowników. Ponadto na arenie europejskiej również walczymy o inne zapisy, które pozwolą chronić interesy pracowników. Mimo sprzeciwu polskiego rządu razem z europejskimi związkami zawodowymi zabiegamy o wprowadzenie zasady „równej płacy za tę samą pracę”. Obowiązywałaby w UE, ale dotyczyłaby także pracowników, którzy przyjeżdżają do nas z krajów byłego Związku Radzieckiego. A to zahamowałoby napływ taniej siły roboczej również ze Wschodu.
Czy nowelizacja ograniczy patologie, np. fikcyjne składanie oświadczeń, które pozwalają obcokrajowcom legalnie przebywać w Polsce?
TAK
Jacek Męcina: Obawiam się jednak o funkcjonowanie tak rozbudowanego, zindywidualizowanego i zbiurokratyzowanego systemu w obciążonych urzędach pracy. Przecież już dziś jesteśmy w stanie zidentyfikować problemy, które kumulują się w kilkunastu jednostkach, np. Warszawa, Grójec, Kraśnik. One z trudem radziły sobie z rejestracją systemu oświadczeń i nie poradzą sobie z podobną liczbą różnego typu zezwoleń, następnie odwołań ect. Dlatego wdrożenie zasad nowej dyrektywy warto wykorzystać z jednej strony do ograniczenia patologii, ale z drugiej do stworzenia mechanizmów bardziej przyjaznych potrzebom polskiej gospodarki.
TAK
Bogdan Grzybowski: Patologie związane z handlem oświadczeniami są nam znane. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na to zjawisko na posiedzeniach Naczelnej Rady Zatrudnienia, obecnie na posiedzeniu Rady Rynku Pracy. Mamy nadzieję, że zaproponowane rozwiązania zdecydowanie ograniczą to zjawisko, bo jest ono kryminogenne. Dlatego uważam za konieczne likwidację oświadczeń i wprowadzenie sezonowych oraz krótkoterminowych zezwoleń na pracę wymagających np. udowodnienia, że pracodawca, który zamierza zatrudnić cudzoziemca, wykazał, że w ogóle prowadzi działalność. Rezygnacja z oświadczeń to realizacja naszych postulatów. Ich utrzymania domagają się pracodawcy.