Firmy i związkowcy nie wykluczają rozmów o umowie społecznej. Ich poparcie zależy m.in. od tego, jak ma być egzekwowana poprawa warunków pracy.
Wynagrodzenia i podstawy zatrudnienia / Dziennik Gazeta Prawna
Jeśli pracodawca podwyższy pensje i będzie zatrudniał na umowie o pracę, zyska wsparcie, np. ulgę podatkową lub w opłacaniu składek na ZUS. To podstawowe założenie paktu dla wynagrodzeń, czyli umowy społecznej, jaką z zatrudniającymi i związkami zawodowymi chce zawrzeć rząd. To, czy zostanie on zrealizowany, zależy głównie od woli tych pierwszych. Z opinii zebranych przez DGP wynika, że związkowcy i pracodawcy są zainteresowani taką propozycją.
– Każde rozwiązania, które mają służyć wspieraniu zatrudnienia na umowach o pracę oraz podwyżce płac, są godne uwagi – wskazuje Henryk Nakonieczny, członek prezydium komisji krajowej NSZZ „Solidarność” ds. dialogu społecznego i negocjacji.
Zgoda na pakt będzie jednak zależeć od wielu szczegółów – począwszy od sposobu wspierania firm, a skończywszy na zasadach ich kontroli.
Komu pomoc?
Kwestią, która budzi zaciekawienie partnerów społecznych, jest zakres podmiotów, które mogłyby uczestniczyć w umowie.
– Pojawia się pytanie, czy pakt dotyczyłby tylko członków organizacji pracodawców i pracowników, które są reprezentowane w Radzie Dialogu Społecznego, czy też umowa zawarta przez rząd i partnerów społecznych byłaby jedynie deklaracją umożliwiającą przygotowanie ustawy, na podstawie której także inne firmy i ich pracownicy mogliby korzystać z rozwiązań na rzecz poprawy warunków pracy – zauważa dr Monika Gładoch, radca prawny, kancelaria M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspert Pracodawców RP.
W tym zakresie istotne jest także to, na jakich warunkach firmy byłyby zobligowane do podejmowania konkretnych działań (np. podwyżki pensji).
– W takich przypadkach należy być ostrożnym, bo takie zobowiązanie mogłoby uchodzić za jakąś formę sterowania przedsiębiorstwami – wskazuje dr Grzegorz Baczewski, dyrektor departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy Konfederacji Lewiatan.
Pracodawcy wskazują, jak istotne będą szczegółowe zasady uczestnictwa w pakcie. Ważne będzie np. to, czy firmy zostaną zobowiązane do utrzymywania odpowiedniego stanu zatrudnienia przez okres korzystania z publicznego wsparcia (co byłoby równoznaczne z brakiem możliwości zwolnień przez dłuższy czas). Takie rozwiązanie przewidywała np. pierwsza ustawa antykryzysowa (w latach 2009–2011), na podstawie której firmy, które w okresie spowolnienia gospodarczego miały problemy ekonomiczne, mogły ubiegać się o publiczne subsydia na utrzymanie miejsca pracy. Z uzyskaniem takiej pomocy wiązał się jednak zakaz redukcji etatów. Obostrzenie to było jedną z przyczyn znikomego zainteresowania publiczną pomocą (firmy wykorzystały zaledwie kilka proc. zagwarantowanych na to środków).
Jakie koszty?
Zdaniem zatrudniających warto jednak rozmawiać o sposobie, w jakim miałby być osiągany wzrost wynagrodzeń.
– To ważne z punktu widzenia dbałości o konkurencyjność polskiej gospodarki. Trzeba zastanowić się jednak, czy nie należałoby po prostu obniżyć pozapłacowe koszty pracy. Są one porównywalne z obciążeniami w innych krajach, ale dla rozwijającej się gospodarki to wciąż za wysoki pułap – dodaje ekspert Konfederacji Lewiatan.
Kwestia ta jest szczególnie ważna dla pracodawców, bo mają oni wątpliwości, czy zwolnienia lub ulgi rzeczywiście będą oznaczać korzyść dla firm.
– Skoro pracodawca miałby podwyższać pensje, a wysokość składek zależy od wysokości wynagrodzenia, to może się okazać, że – pomimo ulg – będzie wpłacać do ZUS tyle samo pieniędzy, ile odprowadzał wcześniej, czyli przed uczestnictwem w pakcie. A jednocześnie musiałby zatrudniać na umowach o pracę, które dla niego wiążą się z większym ryzykiem niż zatrudnienie na innej podstawie – wyjaśnia dr Monika Gładoch.
Wątpliwości ma też strona związkowa.
– Istotne jest np. to, co rozumiemy pod pojęciem ulgi w opłacaniu składek. Jeśli firma miałaby wpłacać mniej do ZUS, to traciliby na tym pracownicy. Inaczej należałoby zaś ocenić propozycję publicznej pomocy w opłacaniu należności składkowych, bo takie rozwiązanie byłoby korzystne dla obu stron stosunków pracy – zauważa Henryk Nakonieczny.
Kto sprawdzi?
Jest też pytanie o sposób weryfikacji tego, czy firma, która przystąpi do umowy społecznej, realizuje jej postanowienia.
– Uzyskanie jakiejś formuły zwolnienia podatkowego lub ulgi w opłacaniu innych danin publicznych to istotna forma pomocy. Ważne jest także określenie tego, kto i na jakich zasadach miałby sprawdzać, czy pracodawca korzystający z takich przywilejów rzeczywiście zatrudnia na umowach o pracę i podwyższa pensje – podnosi Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Tłumaczy, że bez takiego nadzoru trzeba liczyć się z wystąpieniem przypadków, gdy firma skorzysta z pomocy, ale nie poprawi w istotny sposób warunków zatrudnienia. Trudno liczyć na to, że pracownicy będą w stanie samodzielnie wymusić właściwą realizację umowy społecznej.
– W tym kontekście trzeba przypomnieć, że do tej pory pakty zawierane ze stroną społeczną nie były dotrzymywane. Dlatego skłaniałbym się raczej ku temu, aby rozwiązania ewentualnie wypracowane przez rząd i partnerów społecznych miały podstawę w przepisach prawnych, bo wtedy łatwiejsze byłoby ich egzekwowanie – przekonuje Henryk Nakonieczny.
Zdaniem pracodawców rozbudowana weryfikacja przestrzegania paktu może jednak spowodować skutki sprzeczne z samą ideą jego zawarcia.
– Jeśli pracodawca będzie wiedział, że uczestnictwo w umowie będzie równoznaczne z ciągłymi kontrolami w przedsiębiorstwie, nie będzie nim zainteresowany. Dodatkowo zawarcie paktu byłoby równoznaczne z rozrostem aparatu administracyjnego, bo przecież ktoś musiałby przeprowadzać kolejne kontrole. A to oznacza dodatkowe koszty – wyjaśnia dr Grzegorz Baczewski.
Mimo wszystkich tych wątpliwości partnerzy społeczni są zainteresowani rozmowami w sprawie rządowych propozycji.
– Najlepszym forum będzie Rada Dialogu Społecznego – podsumowuje dr Grzegorz Baczewski.