Głowa państwa ma zostać związana terminem na wręczenie sędziowskich nominacji. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny w 2012 r. przesądził już, że jest to niezgodne z ustawą zasadniczą.
Trzy miesiące – tyle będzie miał prezydent na wręczenie sędziemu nominacji od momentu otrzymania od Krajowej Rady Sądownictwa wniosku o powołanie. Propozycja takiego rozwiązania znalazła się w przygotowanych przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury projektach, których głównym celem jest uporządkowanie statusu sędziów powołanych po 2018 r. Pojawiają się jednak poważne wątpliwości co do tego, czy ustawodawca zwykły może w taki sposób ograniczać prezydenckie prerogatywy.
Andrzej Duda też zwlekał
Problem nie jest nowy. W 2009 r. parlament uchwalił bowiem miesięczny termin, w jakim głowa państwa miała powoływać sędziów. Uzasadniając potrzebę wprowadzenia takiego rozwiązania ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Rędziniak wskazywał na liczne „przypadki zaniedbania” przez prezydenta wykonywania uprawnienia zawartego w art. 179 konstytucji, zgodnie z którym „sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, na czas nieoznaczony”. Jak mówił wiceminister w styczniu 2009 r. na posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, niektóre osoby czekały ponad dwa lata na decyzję głowy państwa. Miał wówczas na myśli wnioski skierowane do Lecha Kaczyńskiego. Ale i obecnemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie zdarza się przeciągać w nieskończoność podjęcie decyzji odnośnie wręczenia nominacji sędziowskich.
– Nawet obecnie są sędziowie, którzy od wielu miesięcy oczekują na powołanie. Takie osoby znajdują się w bardzo trudnej sytuacji – podkreśla Krystian Markiewicz, przewodniczący KKUSiP. Dlatego też, aby w przyszłości nie zdarzały się tego typu przypadki, komisja zaproponowała, aby związać prezydenta konkretnym terminem na wręczenie sędziowskich nominacji.
Trybunał Konstytucyjny już przesądził
Problem w tym, że rozwiązanie z 2009 r. zostało uznane przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodne z ustawą zasadniczą. W uzasadnieniu wyroku z 5 czerwca 2012 r. (sygn. akt K 18/09) stwierdzono m.in., że w konstytucji można znaleźć terminy na realizację przez prezydenta jego kompetencji. Tak jest np. w przypadku podpisywania ustaw, na co głowa państwa ma 21 dni. Dlatego też, zdaniem TK, zakładając racjonalność działania ustrojodawcy, należy przyjąć, że nieokreślenie terminu jest jego świadomym działaniem. Innymi słowy, skoro konstytucja nie ogranicza danej kompetencji prezydenta wiążąc go terminem, to takiego ograniczenia nie można wprowadzić ustawą zwykłą.
Omawiany wyrok TK zapadł większością głosów. Zdanie odrębne złożył sędzia Piotr Tuleja, który dziś jest członkiem KKUSiP. Jak pisał w 2012 r. niekonstytucyjność nadanego przepisu polegała przede wszystkim na tym, że określony w nim miesięczny termin był zbyt krótki. Jego zdaniem nie można wymagać, by prezydent w ciągu jednego miesiąca rozpatrywał wnioski KRS. „Termin ten uniemożliwia prezydentowi prawidłowe wykonywanie obowiązków i przez to narusza art. 179 Konstytucji” – wskazywał Tuleja. Zaznaczał przy tym jednak, że co do zasady ustawodawca może określić termin rozpatrzenia przez głowę państwa wniosku KRS o powołanie sędziego. Jego zdaniem wprowadzając takie rozwiązanie w 2009 r. ustawodawca zrobił to, „by zagwarantować: niezależność sądów i niezawisłość sędziów, prawa osób ubiegających się o dostęp do służby publicznej oraz ustrojową pozycję KRS na wypadek, gdyby prezydent uznał, że nie jest związany żadnym terminem przy rozpatrywaniu wniosków KRS i może te wnioski rozpatrywać nawet kilkanaście miesięcy”. Dziś, pytany o to wyrok TK, sędzia podkreśla, że zdania nie zmienił, a wręcz po kilkunastu latach utwierdził się w przekonaniu, że miał wtedy rację.
– Naszym zdaniem termin trzymiesięczny, o jakim mowa w projekcie, jest wystarczający do tego, aby prezydent mógł w spokojny sposób rozpatrzeć wniosek KRS. Będziemy bronili tego rozwiązania, gdyż uważamy, że w takim kształcie, w jakim zostało to zaproponowane przez komisję, nie narusza ono konstytucji, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę z istnienia argumentów mówiących o tym, że prezydenta w ogóle nie można wiązać w tym zakresie żadnym terminem – mówi Krystian Markiewicz.
O tym, że powinno się określić czas, w jakim głowa państwa powinna wykonać swoje uprawnienie z art. 179 konstytucji, przekonany jest również Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku.
– Tyle tylko, że moim zdaniem należy tego dokonać poprzez nowelizację konstytucji, a nie dokonując zmian w przepisach ustaw zwykłych – mówi sędzia Hermeliński. Jak bowiem podkreśla, w pełni utożsamia się z wyrokiem TK z 2012 r.
– To bardzo dobre rozstrzygnięcie. Ustawodawca zwykły nie może bowiem w sposób dowolny ograniczać prezydenckich prerogatyw, do których należy powoływanie sędziów – zauważa sędzia TK w stanie spoczynku.
Obowiązek czy prawo prezydenta?
Pomysł komisji prowokuje również dyskusję, czy prezydent w ogóle może odmówić powołania na urząd sędziego, co w przeszłości miało już miejsce.
– Trzeba pamiętać, że głowa państwa jest gwarantem ciągłości działania władzy, w tym również władzy sądowniczej. Ma również obowiązek współdziałania z takimi organami. Nieskorzystanie przez prezydenta z prerogatywy powołania na stanowisko sędziego powinno mieć charakter wyjątkowy – uważa dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Z kolei Krystian Markiewicz podkreśla, że brzmienie przygotowanego przez komisję przepisu nie przesądza o tym, jaką decyzję powinien we wskazanym terminie podjąć prezydent.
– Wyobrażam sobie sytuację, w której prezydent wnioskuje do KRS o ponowne rozpatrzenie sprawy. Tak może być, gdy w okresie tych trzech miesięcy od przedstawienia wniosku o powołanie na urząd sędziego pojawia się jakaś inna, nieznana wcześniej KRS okoliczność, która sprawia, że dany kandydat nie spełnia już wymogów formalnych do objęcia urzędu. To może być np. popełnienie przestępstwa – tłumaczy przewodniczący komisji. ©℗