Gdyby parlament przyjął rozwiązania, nad którymi komisja pracowała od początku, to problem neosędziów mielibyśmy rozwiązany na jesieni 2027 r. W przypadku drugiego wariantu należy do tej daty doliczyć minimum półtora roku.

* dr hab. Krystian Markiewicz, sędzia sądu okręgowego w Katowicach, przewodniczący komisji kodyfikującej ustroju sądownictwa i prokuratury, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich " Iustitia"

Przygotowywany przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury projekt mający rozwiązać problem neosędziów był już prawie gotowy, kiedy pojawiła się opinia Komisji Weneckiej. Zawarte w niej tezy spowodowały, że KKUSiP musiała jeszcze raz przemyśleć projektowane rozwiązania, zwłaszcza to dotyczące ustawowego cofnięcia wszystkich neosędziów na wcześniej zajmowane stanowiska. Na jakim etapie są w tym momencie prace nad tym projektem?
Istotnie plan był taki, żeby przedstawić projekt w listopadzie zeszłego roku. Jak jednak wiadomo, tuż przed tym ukazała się opinia KW. Zdecydowaliśmy wówczas o przygotowaniu projektu, który będzie odpowiadał na wątpliwości i propozycje KW. Co więcej, planujemy publikację tak naprawdę nie jednego, ale dwóch projektów ustaw. Chcemy bowiem zaprezentować zarówno ten projekt, nad którym KKUSiP pracowała od samego początku, jak i ten, nad którym pracowaliśmy od listopada ub.r., czyli ten, który uwzględnia wątpliwości KW. I to nie są małe projekty. Dość powiedzieć, że liczą one po kilkadziesiąt stron, przy czym bliżej im do 100 niż do 20 str.
Dlaczego komisja zdecydowała się na opracowanie aż dwóch projektów regulujących tę samą materię?
Chcemy zaprezentować to, co pierwotnie komisja wypracowała i do czego jest przekonana. Bo to nie jest tak, że my nie znaliśmy wcześniej wątpliwości, które przedstawiła KW. Znaliśmy, ale zdecydowaliśmy o innym sposobie ich rozstrzygnięcia niż sugerowany przez KW. Dość wskazać, że to, co braliśmy pod uwagę, a czego nie uwzględnia opinia KW, to Konstytucja RP. Jednak po konsultacjach z ministrem sprawiedliwości ustaliliśmy, że musimy przygotować także taki projekt, który będzie uwzględniał zapatrywania KW. W związku z tym KKUSiP zdecydowała, że położy na stole dwa projekty wraz z prezentacją plusów i minusów każdego z tych rozwiązań oraz z harmonogramem, który wiąże się z wprowadzaniem ich w życie. Różnica czasowa w osiągnięciu stanu zgodnego z Konstytucją RP, prawem Unii Europejskiej czy europejską konwencją praw człowieka jest bowiem istotna. Przypominam, na aspekt temporalny zwraca mocno uwagę także KW.
Kiedy więc możemy się spodziewać rozwiązania problemu neosędziów w przypadku przyjęcia ustawy pierwotnie przygotowanej przez komisję, a kiedy, jeśli ustawodawca zdecydowałby się wprowadzić w życie rozwiązania uwzględniające uwagi KW?
Życie pokaże. Ale z realistycznego spojrzenia wynika, że ta różnica czasowa może wynieść od kilkunastu miesięcy do nawet kilku lat. Gdyby parlament przyjął rozwiązania, nad którymi nasza komisja pracowała od początku, to problem neosędziów mielibyśmy rozwiązany na jesieni 2027 r. W przypadku tego drugiego wariantu należy do tej daty doliczyć minimum półtora roku. To wszystko oczywiście przy założeniu, że znalazłby się prezydent, który by od razu podpisał ustawę.
Półtora roku to sporo. Z czego wynika taka różnica?
Pierwszy projekt porządkuje w dużej mierze problem neosędziów dzięki ustawowej implementacji dotychczasowych orzeczeń sądowych odnoszących się do tej kwestii. Zatem to sama ustawa wywoływałaby skutki w postaci cofnięcia neosędziów na wcześniej zajmowane stanowiska. Innymi słowy – zgodnie z tym projektem nie trzeba by było wykonywać innych czynności, aby ten skutek osiągnąć, wystarczyłoby samo wejście w życie ustawy.
Jeśli zaś chodzi o ten drugi projekt, to główna różnica polega na tym, że to nie ustawodawca będzie podejmował decyzję co do losów neosędziów, lecz Krajowa Rada Sądownictwa.
A to oznacza, że zanim zajmiemy się neosędziami, trzeba taką zgodną z konstytucją KRS powołać.
Właśnie. A przecież tego nie da się zrobić w kilka dni, to wymaga kilku miesięcy. KRS musi się więc najpierw ukonstytuować, a dopiero później – zgodnie z tym drugim projektem – rozpocząć proces zmierzający do rozwiązania problemu nesoędziów. Oczywiście to nie jest tak, że KRS będzie rozpatrywać każdy przypadek osobno. KW dopuszcza bowiem grupowanie neosędziów w tzw. kohorty. No ale takie grupowanie też będzie trochę trwać.
Jak więc wyglądałby proces przed KRS?
KRS podejmie uchwały, którymi finalnie uchyli wcześniejsze uchwały o wyborze neosędziów, i określi ich następstwa. To podstawowe będzie się sprowadzać do powrotu neosędziów na wcześniej zajmowane stanowiska. Tego typu decyzje KRS będą następnie publikowane. I one będą zaskarżalne do Sądu Najwyższego. SN będzie miał określony czas na rozpatrzenie tych potencjalnych odwołań, których przecież nie można wykluczyć. I dopiero po tym, jak uchwały KRS by się uprawomocniły, a więc po wydaniu orzeczeń przez SN lub – przy braku odwołań – po upływie określonego czasu, prezydent opublikowałby listę, która wskazywałaby na uchylenie jego wcześniejszych decyzji o powołaniu neosędziów na określone stanowiska w sądzie.
Czy to oznacza, że prezydent zostałby ustawowo zobowiązany do uchylenia swojej decyzji o powołaniu konkretnych osób na stanowisko sędziego?
Prezydent w tej procedurze byłby jedynie organem deklaratoryjnym. Rezultat w postaci cofnięcia neosędziego na wcześniej zajmowane stanowisko powstawałby bowiem wcześniej, z chwilą wydania orzeczenia przez SN lub z chwilą uprawomocnienia się uchwały KRS, gdyby ta nie została zaskarżona. I dopiero wtedy, kiedy prezydent taką listę ogłosi, byłaby możliwość otwarcia na nowo przez ministra sprawiedliwości konkursów do tych sądów, do których zostali powołani neosędziowie. I stąd się bierze taka duża różnica czasowa między jednym a drugim projektem.
W ten sposób zostałby rozwiązany problem tych neosędziów, którzy jedynie awansowali dzięki obecnej KRS. A co z osobami, które otrzymały pierwszą nominację na sędziego z rekomendacji tego organu? Innymi słowy – co z osobami, które przyszły do sądów z innych zawodów prawniczych, np. z adwokatury?
One będą mogły się ewentualnie ubiegać o ponowny wpis na listę adwokatów czy radców prawnych. Ale takich osób nie ma dużo. Mówimy tu o ledwie 350 osobach, w tym prokuratorach, pracownikach naukowych, komornikach. Projekt zakłada przy tym rozwiązania, które umożliwią tym osobom pozostanie w systemie wymiaru sprawiedliwości, lecz na innych, niesędziowskich stanowiskach.
Na ile grup zostaną podzieleni neosędziowie?
Wyodrębniliśmy cztery główne grupy. Pierwsza to ta, w której skład wejdą byli asesorzy, w przypadku których KRS nie przeprowadzała konkursów, osoby po egzaminach sędziowskich, którym kończył się czas na skorzystanie z możliwości zostania sędzią. Ich nominacje nie zostaną podważone (ok. 1,7 tys. osób). Druga grupa to są sędziowie, którzy otrzymali od KRS awans i którzy nadal pozostaną sędziami, tylko zmienią miejsce służbowe. I to jest najliczniejsza grupa objęta projektem (ok. 1,2 tys. osób). Potem mamy adwokatów, radców prawnych, prokuratorów, czyli tych neosędziów, którzy wcześniej nie byli sędziami i którzy przyszli do sądów z innych zawodów prawniczych. I to jest, jak już wspomniałem, stosunkowo nieliczna grupa (ok. 350 osób). I wreszcie grupa, w której znajdą się sędziowie sądów najwyższych, czyli sędziowie SN i NSA.
Czy to oznacza, że projekty przygotowane przez komisję nie uwzględniają tej grupy, którą wyodrębniło Ministerstwo Sprawiedliwości i w której mieli się znaleźć ci neosędziowie, którzy czynnie przyczynili się do niszczenia praworządności?
Nasze projekty w ogóle nie zajmują się kwestiami odpowiedzialności dyscyplinarnej. Nas interesuje wyłącznie sposób powołania na urząd sędziego. Projekty nie odnoszą się więc do oceny postępowania danej osoby, ale do tego, czy ta osoba została w sposób prawidłowy powołana na urząd sędziego, czy nie. Można jednak powiedzieć, że w przygotowanych projektach problem takich neosędziów został w pewien sposób poruszony. Chodzi o delegację tych sędziów, którzy otrzymali od KRS awans, a których ustawa przywraca na poprzednie miejsce służbowe. Te osoby w okresie, w którym będą rozstrzygane nowe konkursy, nadal będą orzekać na objętych stanowiskach. To pozwoli na możliwie niezakłócone funkcjonowanie sądów w okresie przejściowym. Nie dojdzie do masowych zmian składów po wejściu w życie ustawy, a sędziowie nawet po zakończeniu tej delegacji będą kończyć przydzielone im sprawy. Rzecz jasna to nie dotyczy takich osób, których dalsze orzekanie będzie godziło w postrzeganie sądu jako niezależnego i bezstronnego. To swoisty wentyl bezpieczeństwa, pozwalający na reagowanie w przypadkach, gdy przeciwko sędziemu toczy się postępowanie dyscyplinarne lub gdy nie przechodził on testu stosowanego obecnie na podstawie uchwały trzech izb Sądu Najwyższego.
Kto będzie sygnalizował KRS, że dany neosędzia nie powinien sądzić na takiej ustawowej delegacji?
W odniesieniu do takich osób przewodniczący KRS, rzecznicy dyscyplinarni oraz prezesi sądów będą mogli wnioskować o odwołanie z ustawowej delegacji, o czym ostatecznie zdecyduje KRS.
Do tej pory wskazywał pan na różnice między dwoma projektami przygotowanymi przez komisję. A czy są jakieś rozwiązania, które znalazły się w obu projektach?
W jednym i drugim projekcie zapisano, że neosędziowie, do czasu rozstrzygnięcia na nowo konkursów do sądów, w których obecnie orzekają, będą nadal w nich orzekać na mocy delegacji. Minister sprawiedliwości nie będzie miał w tej kwestii nic do powiedzenia, bowiem te delegacje będą wynikać z samej ustawy. Jedynie o okresie ich wydłużenia lub skrócenia będzie decydować KRS, przy czym ustawa zakłada, że co do zasady będą one trwać dwa lata. Jak bowiem założyliśmy, tyle wystarczy, aby na nowo rozstrzygnąć konkursy.
Ponadto w obu projektach przewidziano, że neosędziowie z mocy prawa staną się uczestnikami na nowo rozpisanych przez ministra sprawiedliwości konkursów. Oczywiście nikogo nie można do niczego zmuszać, więc takie osoby będą mogły wycofać swój udział w konkursie.
W obu projektach osoby, które nie były wcześniej sędziami, będą mogły zostać w sądzie jako referendarze. Takie rozwiązanie zaproponował minister sprawiedliwości. To tylko przykładowe rozwiązania występujące w obu projekatach.
Wspomniał pan, że w przypadku tego drugiego projektu neosędziowie mieliby możliwość złożenia do SN odwołania od uchwał KRS stwierdzających powrót neosędziów na wcześniej zajmowane stanowiska. Ale przecież i w SN sytuacja wymaga uporządkowania.
Tak. Dlatego proces naprawy musi się zacząć do SN. Szczególnie istotne jest to przy drugim wariancie. Zakładamy, że zostanie on skończony na jesień 2027 r.
Jakie więc rozwiązania zaprezentuje komisja w tym zakresie?
Tak jak było od samego początku, postulujemy likwidację dwóch izb SN – Izby Odpowiedzialności Zawodowej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Przedstawimy również rozwiązania, które pozwolą zarządzać SN w okresie przejściowym.
Co z neosędziami w SN?
W ich przypadku oczywiście nie ma możliwości skorzystania z formuły delegowania. Przyjmujemy, że wraz z wejściem w życie ustawy takie osoby nie będą mogły wykonywać żadnych czynności w SN. Będą startować w ponownych konkurach.
A jeśli chodzi o orzeczenia wydane przez neosędziów? Nadal założenie jest takie, że one są co do zasady utrzymywane w mocy, a strony mają prawo je zaskarżyć, przy czym to prawo jest ograniczone czasowo?
Co do zasady tak. I jest to najbardziej skomplikowana z regulacji, nad którymi pracowała komisja. Wynika to z bardzo różnych kombinacji udziału neosędziów w wydawaniu tego typu orzeczeń i konieczności uwzględnienia różnic między postępowaniami cywilnymi, karnymi, dyscyplinarnymi czy sądowo-administracyjnymi.
Kiedy należy się spodziewać publikacji obu projektów?
Na przełomie stycznia i lutego.
Jakie są szanse na przyjęcie projektu, który miałby umożliwić uporanie się z problemem neosędziów do jesieni 2027 r., a więc tego, który nie uwzględnia opinii KW?
Nie wiem. To pytanie należy kierować nie do mnie, lecz do ministra sprawiedliwości. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że politycy, rozważając, który z przygotowanych przez komisję wariantów przyjąć, muszą wziąć pod uwagę to, że tu nie chodzi o jakiś spór akademicki. W naszym najlepszym przekonaniu i jeden, i drugi projekt spełniają konstytucyjne i europejskie standardy. Potwierdzają to w rozmowach z członkami komisji także inni eksperci, w tym międzynarodowi. Politycy muszą wziąć pod uwagę to, ile jeszcze polski wymiar sprawiedliwości wytrzyma. A on jest na granicy wytrzymałości. I obawiam się, że ten czteroletni okres, który jest wymagany, aby wprowadzić w życie rozwiązania zawarte w tym drugim projekcie, to może być za dużo dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Liczy pan na to, że przyjęcie któregoś z tych projektów przez Ministerstwo Sprawiedliwości i pchnięcie go na ścieżkę legislacji pozwoli uspokoić sytuację w sądach? Pytam m.in. w kontekście tego, co się ostatnio dzieje w największym sądzie okręgowym w Polsce, czyli w SO w Warszawie, gdzie neosędziowie są odsuwani od orzekania.
Po to również są te projekty ustaw, żeby wprowadzić pewien spokój i pewną przewidywalność dalszych działań. Zatem w naszym przekonaniu tak rzeczywiście może być, że ta sytuacja w sądach się uspokoi. Ja zawsze uważałem, że nieraz wystarczą pewne jednoznaczne deklaracje (które mogą przybrać różne formy, np. uchwał czy właśnie projektów) ze strony klasy rządzącej co do tego, jak ma wyglądać proces przywracania praworządności. Do mnie podchodzi wielu neosędziów i mówią mi, że chcieliby już wiedzieć, co będzie, co ich czeka, jak to wszystko będzie wyglądało w przyszłości. Dlatego mamy nadzieję, że szybko zostanie podjęta decyzja, który z tych dwóch przygotowanych przez nas projektów stanie się oficjalnie projektem rządowym.
Rozmawiała Małgorzata Kryszkiewicz