W Polsce trwa obecnie debata nad nową inicjatywą legislacyjną, potocznie nazywaną ustawą frankową. Projekt ten ma na celu rozładowanie zatorów sądowych wywołanych lawiną pozwów dotyczących kredytów frankowych (CHF) oraz przywrócenie równowagi w tej kwestii, która głęboko spolaryzowała polskie społeczeństwo. Jednak bliższa analiza pokazuje, że projekt nie realizuje żadnego z tych celów. Wręcz przeciwnie – grozi on instytucjonalizacją niepewności prawnej, pogłębieniem podziałów społecznych oraz przerzuceniem kosztów ryzykownych decyzji kredytowych na państwo i podatników.

To najnowszy rozdział w trwającej od ponad dekady sadze prawno-politycznej. Aby zrozumieć, co naprawdę jest stawką, należy wrócić do początków – jak kredyty we frankach szwajcarskich stały się rozwiązaniem problemu mieszkaniowego w Polsce i jak ich traktowanie przez sądy i decydentów po kryzysie finansowym stworzyło precedens, który blokuje system sądownictwa i zagraża stabilności całego systemu finansowego.

Narzędzie polityki publicznej

Wbrew powszechnemu przekonaniu, że kredyty CHF były bezrefleksyjnie narzucane nieświadomym konsumentom, instrumenty te były w rzeczywistości wspierane i promowane przez decydentów już na początku lat 2000. W sytuacji gdy polskie stopy procentowe były skrajnie wysokie, kredyty walutowe były realną dostępną ścieżką do własnego mieszkania dla rosnącej klasy średniej. Szeroka dostępność kredytów denominowanych we frankach umożliwiła całemu pokoleniu budowę lub zakup mieszkań – co bezpośrednio przyczyniło się do rozwoju urbanistycznego całego kraju.

Organy nadzorcze, w tym Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), nie tylko zezwalały na ten model kredytowy, ale wręcz go pośrednio wspierały. Kredyty frankowe nie były produktem niszowym ani nieprzejrzystym – promowano je jako dostępną alternatywę w trudnym otoczeniu finansowym.

Zbyt szeroka interpretacja

Oczywiście, kredyty walutowe wiązały się z ryzykiem. Wielu kredytobiorców boleśnie odczuło skutki kryzysu finansowego z 2008 r. oraz zniesienia przez Szwajcarski Bank Narodowy sztywnego kursu franka wobec euro w 2015 r. To, co początkowo było uzasadnioną troską o niektóre klauzule umowne, przekształciło się w zjawisko prawne na pełną skalę.

Polskie sądy – odchodząc od wytycznych Trybunału Sprawiedliwości UE – wielokrotnie unieważniały całe umowy kredytowe w CHF. TSUE wyraźnie wskazał, że unieważnienie umowy powinno być środkiem ostatecznym. Tymczasem w Polsce stało się ono rozwiązaniem domyślnym – nową normalnością, w której konsumenci uzyskują de facto umorzenie kredytu po latach korzystania z niskich odsetek.

Tak szeroka interpretacja tworzy poważne problemy moralne. Kredytobiorcy, którzy świadomie wybrali ryzykowne kredyty, są nagradzani umorzeniem długu, podczas gdy osoby, które zdecydowały się na droższe kredyty w złotówkach, czują się ukarane za swoją ostrożność. Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że wielu kredytobiorców zachowuje nieruchomości, które znacznie zyskały na wartości, nie spłacając przy tym ani kapitału, ani odsetek. W praktyce otrzymują oni dekadę darmowego mieszkania i wzrostu majątku. Sądy nieświadomie stworzyły silną motywację do prowadzenia sporów i opóźniania spłaty – niezależnie od indywidualnych okoliczności.

Projekt eskaluje problem

Projektowana ustawa frankowa nie przywraca równowagi – wręcz przeciwnie, pogłębia logikę nadaktywności sądowej i normalizuje nadużycia proceduralne. Zamiast rozwiązywać zatory, powoduje ryzyko, że system, w którym niezasadne roszczenia są premiowane, a postępowania sądowe służą unikaniu spłaty zobowiązań, się zakorzeni.

Artykuł 2 projektu ustawy automatycznie zawiesza obowiązek spłaty kredytu, bez potrzeby wydania decyzji sądu. Artykuł 9 przewiduje natychmiastową wykonalność wyroku korzystnego dla konsumenta już po I instancji, bez względu na apelację. Te zapisy nie tylko naruszają zasadę równości wobec prawa, ale również mogą zagrozić stabilności sektora kredytowego. Ich retroaktywność narusza zasadę pewności prawa i naraża zarówno klientów, jak i banki na nieprzewidywalne skutki.

Dodatkowo ustawa eliminuje negatywne wpisy w rejestrach kredytowych na czas trwania postępowania – bez względu na realne zachowanie płatnicze konsumenta. Tworzy to pole do nadużyć: konsumenci mogą pozywać bez konsekwencji, a banki ponoszą koszty zawieszenia spłaty. Tymczasem zwykłe sprawy cywilne – w tym rozwody czy przemoc domowa – nadal mają ogromne opóźnienia.

Istnieje lepsze rozwiązanie

W wyrokach takich jak w sprawie C-260/18, tzw. Dziubak, TSUE jasno wskazał, że nieuczciwe klauzule umowne nie mogą być zastępowane normami niedyspozytywnymi. Jednak można je zastępować przepisami dyspozytywnymi, które odzwierciedlają wolę ustawodawcy i interes publiczny.

Polska ma dziś wyjątkową szansę: przyjąć konstruktywną ustawę, która wprowadzi przepis dyspozytywny, ustalający uczciwe, przyjazne konsumentowi oprocentowanie – np. stopę referencyjną NBP – obowiązujące po usunięciu klauzul abuzywnych. Takie rozwiązanie zapewni sprawiedliwość kredytobiorcom, zniechęci do nadmiernego ryzyka i nadużyć, a także przywróci sprawność sądownictwa. Fundusz ochronny – finansowany przez wszystkie banki udzielające kredytów walutowych – mógłby wspierać najbardziej potrzebujących kredytobiorców i chronić przed rzeczywistymi tragediami.

Takie podejście rozwiązałoby tysiące spraw bez tworzenia zachęty do nadużyć. Umożliwiłoby sądom uzupełnianie luk w umowach w sposób sprawiedliwy i ostateczny – zamiast je unieważniać. Jasne przepisy zabezpieczyłyby rynek kredytowy przed podobnymi kryzysami w przyszłości i przywróciłyby zaufanie.

Potrzebna równowaga

Kryzys kredytów frankowych nie może być rozwiązany poprzez populizm ani prowizorki legislacyjne. Proponowana ustawa nie koryguje błędów – a wręcz je pogłębia: wzmacnia nadaktywność sądową, uprzywilejowuje wybrane grupy konsumentów i lekceważy zasady prawa cywilnego. Pogłębia kulturę nieodpowiedzialności i rozprzestrzenia efekt domina – co widać już w pozwach przeciwko kredytom opartym na WIBOR – zagrażając całemu systemowi finansowemu.

Poważne rozwiązanie musi opierać się na realizmie prawnym, integralności instytucji i prawie europejskim. Przepis dyspozytywny, który zastąpi klauzule abuzywne uczciwą, z góry określoną stopą procentową – w połączeniu z realnymi mechanizmami ochrony konsumentów i odpowiedzialnością banków – zlikwiduje źródła kryzysu. Zapewni sprawiedliwość bez zachęty do oportunizmu, odciąży sądy i ochroni konsumentów bez zniszczenia rynku kredytowego.

Jeśli nie zostanie podjęta korekta kursu, Polska może pogrążyć się w spirali kryzysu prawnego i gospodarczego, z którego wyjście będzie bolesne i kosztowne. Czas na symboliczne gesty i politykę wizerunkową już minął. Potrzeba odwagi, rozwagi i zasady – ustawy, która będzie chronić większość, a nie tylko najgłośniejszych. ©℗