Nie będzie można ścigać sędziów za kwestionowanie statusu neosędziów oraz za odmowę orzekania z nimi. Sędziowie –tak jak kiedyś – będą odpowiadać „za przewinienia służbowe (dyscyplinarne), w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa lub uchybienie godności urzędu”.
Przedstawione w poniedziałek przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury projekty, oprócz rozwiązań mających uregulować kwestie związane z neosędziami, zawierają również liczne propozycje zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych, w tym dotyczących sądownictwa dyscyplinarnego sędziów.
Niezawisłość kontra stabilność
Jeśli chodzi o zakres odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego, komisja proponuje de facto powrót do rozwiązań obowiązujących przed 14 lutego 2020 r. Wówczas weszła w życie tzw. ustawa kagańcowa (Dz.U. z 2020 r. poz. 190), która wprowadziła rozwiązania zniechęcające do podważania statusu neosędziów. W tym celu rozszerzono definicję deliktu dyscyplinarnego i dopisano, że sędziowie mogą być ścigani m.in. „za działania kwestionujące istnienie stosunku służbowego sędziego, skuteczność powołania sędziego lub umocowanie konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej” (patrz: infografika).
– Poprzedni obóz rządzący zawsze próbował „uzdrawiać” rzeczywistość poprzez nadmierną kazuistykę. Gdy zauważano, że sędziowie podejmują decyzje, które im się nie podobają, takie jak te polegające na uchylaniu orzeczeń wydawanych przez neosędziów, to zaraz uchwalali przepis, który miał temu zapobiec – komentuje Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie.
O tym, że „ustawa kagańcowa” miała na celu zamknięcie ust tym sędziom, którzy nie boją się wyrażać wątpliwości co do konstytucyjności Krajowej Rady Sądownictwa i poprawności prowadzonych przez nią procedur konkursowych, przekonany jest również Michał Laskowski, sędzia Sądu Najwyższego. – W miejsce rzeczywistego rozwiązania problemów stanowiących podstawę działań orzeczniczych i publicznych wypowiedzi sędziów ustawodawca wprowadził po prostu zakaz poruszania tych kwestii pod groźbą kar dyscyplinarnych – wyjaśnia Laskowski.
I rzeczywiście powołani przez poprzedniego ministra sprawiedliwości rzecznicy dyscyplinarni ścigali na podstawie nowego brzmienia art. 107 prawa o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2024 r. poz. 334 ze zm.; dalej: u.s.p.) wielu sędziów. W tej grupie znaleźli się m.in. Edyta Barańska z Sądu Okręgowego w Krakowie czy też warszawska sędzia Anna Ciesielska-Bator, która odmówiła orzekania razem z zastępcami rzecznika dyscyplinarnego – Przemysłem Radzikiem i Michałem Lasotą.
Obecnego brzmienia omawianego przepisu u.s.p. nie odbiera jako ograniczającego niezawisłość sędziowską Paweł Styrna, członek obecnej KRS. – Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, żeby mieć problem z tym przepisem. Nigdy w mojej pracy orzeczniczej nie zdarzyło mi się bowiem, żebym kwestionował uprawnienie innego sędziego do orzekania, i szczerze powiedziawszy, nigdy nie zastanawiałem się nawet nad tym, czy mógłbym coś takiego zrobić. Tak więc przepis ten w żaden sposób nie krępował mojej niezawisłości – przekonuje sędzia Styrna.
Zmian z 2020 r. na łamach DGP bronił ówczesny wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Jak tłumaczył, celem ustawy było zagwarantowanie stabilności polskiego systemu prawnego, a opinie na jej temat wprowadzały opinię publiczną w błąd. Jak bowiem podkreślał, ani ta ustawa, ani żadna inna nie może się odnosić do merytorycznych treści rozstrzygnięć sędziów, ponieważ chroni ich zasada niezawisłości opisana w konstytucji.
Bez kazuistyki, ale z pojemną definicją
Jeśli zmiany zaproponowane przez komisję zostaną uchwalone, sędziowie będą odpowiadać – tak jak kiedyś – „za przewinienia służbowe (dyscyplinarne), w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa lub uchybienie godności urzędu”. – Przepisy dyscyplinarne, które mają przecież quasi-karny charakter, powinny być skonstruowane na dużym stopniu ogólności. A zaproponowana przez komisję i obowiązująca do 2020 r. definicja jest bardzo pojemna, co oznacza, że można na jej podstawie ścigać sędziów, którzy dopuszczają się bardzo różnorodnych czynów, niedających się pogodzić z godnością urzędu – komentuje Sławomir Pałka.
Inaczej na tę kwestię patrzy sędzia Styrna. Choć i on zwraca uwagę na quasi-karny charakter postępowania dyscyplinarnego. – Zawsze się uczyłem, że przepisy mające charakter sankcyjny muszą być bardzo precyzyjnie formułowane, tak żeby nie pozostawiać zbyt dużego marginesu swobody interpretacyjnej dla organów, które to prawo stosują. To abecadło powinno być brane pod uwagę także przez tych, którzy zastanawiają się nad zmianą przepisów regulujących kwestie odpowiedzialności sędziów. Uwzględnienie zarzutów dyscyplinarnych postawionych sędziemu może bowiem skutkować daleko idącymi konsekwencjami, z wydaleniem z zawodu włącznie – podkreśla Paweł Styrna.
Zmiany w strukturze
Komisja proponuje również zmiany w zakresie ukształtowania sądownictwa dyscyplinarnego. W pierwszej instancji orzekać mają – tak jak to jest dziś – sądy dyscyplinarne przy sądach apelacyjnych w składach trzech sędziów. – Dobrze, że komisja nie proponuje powrotu do rozwiązań sprzed 2015 r., kiedy to w tych sprawach rozstrzygały sądy apelacyjne. I mówię to nie tylko z punktu widzenia osoby, która występowała w tego typu postępowaniach w charakterze obrońcy, ale także obwinionego – komentuje Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia – Krzyków we Wrocławiu.
– Gros spraw dyscyplinarnych naprawdę nie dotyczy kradzieży przez sędziego wiertarki czy kiełbasy. Sędziowie w drodze dyscyplinarnej są bowiem bardzo często ścigani za błędy orzecznicze. A jak taki sędzia, który od kilkunastu lat orzeka w apelacji w sprawach karnych, może ocenić pracę sędziego rejonowego rozpoznającego sprawy cywilne? Przecież nie zna specyfiki pracy wydziałów cywilnych sądów rejonowych, nie wie, jakie w nich panują warunki. A skoro tak, to nie jest w stanie prawidłowo ocenić, czy taki sędzia rzeczywiście zawinił np. swoim niedbalstwem czy lenistwem, czy też opóźnienie w pisaniu przez niego uzasadnień wynika z czynników od niego kompletnie niezależnych – uważa wrocławski sędzia.
Dlatego też, jego zdaniem, w składach orzekających w sprawach dyscyplinarnych zawsze powinien znajdować się sędzia pochodzący z tego samego szczebla sądownictwa i orzekający w takich samych rodzajach spraw jak sędzia, któremu postawiono zarzuty. – Sędziowie dyscyplinarni powinni być wybierani na kilkuletnie kadencje i pochodzić z różnych szczebli sądownictwa – kwituje Piotr Mgłosiek.
Obydwa projekty zakładają również likwidację Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN, która – przede wszystkim jako II instancja – dziś rozstrzyga w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Jej zadania w tym zakresie miałaby przejąć Izba Karna. Składy orzekające w tego typu postępowaniach miałyby być zaś losowane spośród wszystkich sędziów SN i mieć charakter mieszany. A to oznacza, że o winie sędziego i karze dla niego decydowaliby wspólnie zawodowi sędziowie SN oraz ławnicy. ©℗