Jak porównać kwalifikacje cofniętych sędziów, w których przypadku nie bierze się pod uwagę ostatnich lat, z kandydatami, których praca będzie oceniona na podstawie bieżących danych?

Kilka dni temu zaprezentowano projekty ustaw o statusie neosędziów przygotowane przez uważaną za eksperckie ciało komisję kodyfikacyjną. Już wielokrotnie wybrzmiało, że proponowane rozwiązania są jaskrawie niekonstytucyjne i spowodują istotne wydłużenie postępowań oraz obniżenie standardu ochrony prawa obywatela do sądu. Zdumiewające, że ten projekt faktycznej derogacji konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziów zyskuje aplauz niewielkiej, lecz wpływowej części środowiska sędziowskiego; ba, powstał z inicjatywy samych sędziów. Za nieodżałowanym Wojciechem Młynarskim powtórzę: „Ukazuje mi oblicze pomaleńku rzeczywistość, czyli wariat na ślizgawce, frustrat na nie swoich łyżwach z brzytwą w ręku”. Mam w sprawie projektów kilka własnych nieśmiałych uwag.

Trochę zaskakuje, że członkowie komisji z poważną miną usiłują nam wmówić, jakoby projekt pierwszy i drugi czymkolwiek istotnym się od siebie różniły; zwłaszcza to, że ten drugi nie przewiduje usuwania sędziów z mocy ustawy. Oczywiście, że przewiduje, skoro Krajowa Rada Sądownictwa ma obowiązek podjęcia w krótkim terminie uchwały o z góry znanej treści w stosunku do ściśle określonej w ustawie grupy sędziów.

Z przedstawionych dwóch projektów lepszy rzeczywiście będzie pierwszy, bowiem środki zaoszczędzone na dietodniówkach członków odrodzonej KRS mających podejmować bezsensowne, tworzące pozór indywidualnej weryfikacji uchwały o znanej z góry treści przydadzą się na odszkodowania, jakie za kilka lat otrzymają sędziowie usunięci z urzędu bez jakiegokolwiek prawa do obrony i realnej kontroli sądowej. O ile oczywiście Polska wykona zasądzające te odszkodowania wyroki, które zapadną w ETPC.

Uwaga druga. Preambuła jest zdecydowanie zbyt długa. Szkoda papieru. Na miejscu komisji wykorzystałbym dorobek Adama Halbera. Napiszmy krótko i konkretnie: „Precz z siepactwem. Chwała nam i naszym kolegom. Neony precz”.

Zaskakuje specyficzne pojmowanie uczciwego standardu powtórnych konkursów na stanowiska zwolnione wskutek usunięcia części sędziów. W konkursie takim domyślnie mieliby uczestniczyć sędziowie usunięci z urzędu i wszyscy inni zgłaszający się kandydaci spełniający przesłanki do objęcia urzędu sędziego na danym stanowisku. Z tym że w przypadku nowo zgłaszających się kandydatów przesłanki wystarczy spełnić obecnie. Oznacza to, że droga do objęcia stanowisk zajmowanych przez usuniętych sędziów będzie otwarta dla wszystkich tych, którzy podobno gremialnie powstrzymali się od udziału w „nielegalnych” konkursach, ale również dla tych, którzy w czasie konkursów w latach 2018 czy 2020 nie spełniali przesłanek do ubiegania się o dany urząd sędziego, np. brakowało im wymaganego stażu. Również dla tych teraz głośno krzyczących o zasadach etyki powstrzymujących ich od prób awansu, tyle że nie mogli w konkursach awansowych wziąć udziału z uwagi na karalność dyscyplinarną, bynajmniej nie w zreformowanym reżimie odpowiedzialności, a obecnie ich skazania uległy zatarciu.

Ale nawet nie to jest najciekawsze. Otóż projektodawcy zakładają, że w przypadku usuniętego ze stanowiska sędziego biorącego udział w ponownym konkursie przy badaniu kwalifikacji do pełnienia urzędu sędziego nie bierze się pod uwagę czynności podejmowanych na stanowisku sędziowskim, z którego taki kandydat został właśnie usunięty. W zależności od tego, jak długo sędzia zajmował to stanowisko, ocena jego kwalifikacji nie obejmie „wygumkowanych” po prostu ostatnich trzech, pięciu, a może i (zależnie od tempa prac nad projektami) siedmiu lat z reguły nienagannej służby państwu i obywatelom, setek czy tysiąca skończonych spraw i wydanych wyroków; pracy nieraz z doskonałymi (najlepszymi w wydziale czy całym sądzie) wynikami potwierdzającymi kwalifikacje do pełnienia urzędu na objętym stanowisku.

Ocena tych efektów pracy w żaden sposób nie przystawałaby do głównego założenia, że sędziowie powołani po 2018 r. to największy problem polskiego wymiaru sprawiedliwości. Tego dorobku zawodowego po prostu nie ma. Wyroki się wydały i uprawomocniły same. Obywatele, którzy zresztą w ogromnej większości ich nie podważali, nie ucierpią od tego. Neon zrobił swoje, neon może, a nawet musi odejść.

Przecież nie o równe traktowanie i przejrzyste konkursy tu chodzi. Gdyby o takie chodzić miało, komisja rozpoczęłaby pracę od określenia precyzyjnych, sprawdzalnych i zobiektywizowanych kryteriów oceny kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie

„Uczciwy” konkurs zakłada reset do momentu sprzed „neonominacji”, ale reset tylko dla neosędziego. Ocena kwalifikacji sędziego zakładająca jego dorobek sprzed wielu lat, na podstawie zupełnie nieaktualnych i nieprzystających do obecnych realiów pracy danych statystycznych i bez uwzględnienia stażu pracy na ostatnim stanowisku, wyników tej pracy, jej efektywności, nie ma żadnego sensu.

Jak ma nastąpić porównanie tych kwalifikacji z kandydatami, których praca zostanie oceniona na podstawie aktualnych danych i wyników pracy w bieżącej sytuacji, tego, mam wrażenie, autorzy projektu nie wiedzą sami. Chyba że założenie jest jednak prostsze, tylko nikt tego wprost powiedzieć nie chce: sędziowie ci mają pozostać bez szans na wygraną w powtórnych konkursach. Ale przecież tego eksperci nigdy by nie zaprojektowali, prawda?

Proponowana regulacja spowoduje, że dla przykładu w powtórnym konkursie awansowym prowadzonym w 2026 r. sędzia, który objął urząd w sądzie okręgowym w 2019 r. po trwającym rok konkursie i mając 10-letni dotąd staż w sądzie rejonowym, będzie traktowany tak samo jak ten, który staż 10 lat osiągnie w 2026 r. Taki kandydat w 2018 r. nie mógł nawet wziąć udziału w konkursie, bo nie spełniał formalnych wymagań stażowych.

W sposób oczywisty narusza to zasady równego traktowania, ale przecież nie o równe traktowanie i przejrzyste konkursy tu chodzi. Gdyby o nie miało chodzić, komisja rozpoczęłaby pracę od określenia precyzyjnych, sprawdzalnych i zobiektywizowanych kryteriów oceny kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie, które w przyszłości pozwoliłyby poprawić system nominacji sędziowskich.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że projektowana regulacja uniemożliwia w ten sposób również wzięcie pod uwagę w ponownym konkursie wszelkich związanych z orzekaniem ewentualnych zachowań stanowiących sprzeniewierzenie się zasadom etyki po objęciu stanowiska sędziowskiego w wyniku uchwały KRS działającej od 2018 r.

Gdyby – czysto teoretycznie – taki powtórnie oceniany kandydat wydał we wskazanym okresie orzeczenie świadczące o politycznej dyspozycyjności, to przy ocenie jego kwalifikacji nie będzie można brać pod uwagę tego orzeczenia. I tyle z tych uczciwych konkursów. Pozostaje żywić nadzieję, że gdyby władza ustawodawcza chciała ten plan sędziowskiej zemsty na koleżankach i kolegach nominowanych od 2018 r. zaaprobować i uchwalić ustawy w tym kształcie, to nikt uczciwy i kierujący się zasadami etyki w tak skonstruowanych konkursach po prostu nie wziąłby udziału.

Nader atrakcyjne dla młodych sędziów założenia projektu na szczęście – mimo prób skaptowania grona zwolenników perspektywami rychłego awansu – nie wywołały jakiegoś gremialnego z ich strony poparcia dla owego festiwalu rozliczeń. Wprost przeciwnie, reprezentatywne dla młodego pokolenia sędziów stowarzyszenie Votum zajmuje w tym zakresie zdecydowanie racjonalne i uczciwe stanowisko, broniąc zasady nieusuwalności sędziów. W tym widać iskrę nadziei dla przyszłości polskiego sądownictwa.©℗