Aktualny model dojścia do funkcji sędziowskiej być może nie jest idealny. Z pewnością jednak jest bardziej transparentny i egalitarny od wcześniejszego.
Niezależnie od niewątpliwej konieczności przecięcia ustrojowych wątpliwości, dotyczących statusu asesorów i sędziów powołanych przez Krajową Radę Sądownictwa po 2018 r., po raz kolejny wraca dyskusja na temat samego modelu dochodzenia do pełnienia funkcji sędziowskich, w tym dalszego istnienia asesury sądowej. Finalnym efektem tej debaty ma być przesądzenie, kto będzie mógł zakładać sędziowski łańcuch i wydawać wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej.
Tak jest
Przypomnijmy: obecny „główny” model dojścia do zawodu sędziego wygląda w ten sposób, że kończy się wymagającą aplikację sędziowską w KSSiP, a żeby się na nią dostać, trzeba przejść sito mocno selektywnego, obiektywnego, centralnego i anonimowego egzaminu wstępnego. Zwieńczeniem aplikacji jest zdanie dwuczęściowego egzaminu sędziowskiego, który nie bez przyczyny jest powszechnie uważany w środowisku prawniczym za najtrudniejszy z egzaminów zawodowych. Wyłącznie jego wyniki decydują o tym, kto i gdzie będzie orzekał: na ich podstawie jest tworzona lista rankingowa aplikantów, a kolejność na niej decyduje o pierwszeństwie wyboru miejsca asesorskiego (wykaz miejsc do objęcia jest publikowany kilka miesięcy wcześniej przez ministra sprawiedliwości w drodze zarządzenia). Mianowany przez prezydenta asesor sądowy pełni swoją funkcję przez 36 miesięcy. Jeśli po tym czasie uzyska pozytywną opinię wyznaczonego mu na tym etapie wizytatora oraz kolegium sądu okręgowego, to przekształcenie etatu asesorskiego w sędziowski następuje płynnie, na podstawie czysto technicznej decyzji KRS i nominacji sędziowskiej z rąk prezydenta (ten ograniczony udział KRS ma niebagatelne znaczenie w kontekście kryteriów wypracowanych przez ETPC w ramach tzw. trójstopniowego testu Astradssona). Co istotne: aby zapewnić maksimum obiektywizmu, wizytator jest sędzią pełniącym funkcję w innym okręgu sądowym niż ten, w którym orzeka asesor.
Czy ten model jest idealny? Nie, gdyż taki nie istnieje. Jak każdy może podlegać krytyce i ewentualnym zmianom. Co więcej, publiczna debata na temat sposobu kształtowania kadr sędziowskich jest naturalna, zważywszy na wagę społeczną tego zawodu. Merytorycznej dyskusji na ten temat jest jednak niewiele (wyjątkiem była np. zorganizowana 18 grudnia 2023 r. przez Fundację Court Watch Polska konferencja prezentująca raport „Ku sprawiedliwości. Mapa drogowa reformy konkursów na stanowiska sędziowskie”). Czy jednak model ten jest lepszy niż poprzednio funkcjonująca „zdecentralizowana” etatowa i pozaetatowa aplikacja sądowa? Z pewnością jest on bardziej transparentny i egalitarny, a gwarantowana po zdanym egzaminie zawodowym asesura sądowa i formalno-merytoryczna procedura przekształcenia stanowiska asesorskiego w sędziowskie pozwoliły na oderwanie „rekrutacji” od uwarunkowań lokalnych. Do przeszłości odeszły „konkursy piękności”, w których kryteria towarzyskie nierzadko decydowały o tym, kto i kiedy zostanie dopuszczony do zawodu. Gwarancja etatu daje również zwykłą, życiową stabilność, co jest istotne z punktu widzenia komfortu potencjalnych przyszłych sędziów i niewątpliwie zachęca do wyboru tej ścieżki zawodowej. Centralne szkolenie stoi zaś po prostu na bardzo wysokim poziomie (profesjonalizm asesorów na sali sądowej podkreślają choćby wszystkie kolejne raporty Fundacji Court Watch Polska w ramach Obywatelskiego Monitoringu Sądów).
Czy tak będzie?
Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” opublikowało na swojej stronie internetowej całościowy projekt nowej ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Jednym z jego elementów jest likwidacja asesury sądowej, jako „przedsędziowskiego” modelu sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Skoro największe stowarzyszenie sędziowskie postuluje kolejną, znaczącą rewizję ustroju wymiaru sprawiedliwości, należy się z uwagą pochylić zarówno nad uzasadnieniem projektowanych zmian, jak i proponowaną alternatywą.
Uzasadnieniem dla likwidacji asesury mają być „zasadnicze wątpliwości konstytucyjne” oraz to, że jej istnienie nie jest „bezwzględnie konieczne” z punktu widzenia celów wymiaru sprawiedliwości. Trudno polemizować z drugim z argumentów – zapewne nie jest również konieczne istnienie np. referendarzy sądowych czy asystentów sędziego. Wątpliwości konstytucyjne (i to „zasadnicze”) są jednak przynajmniej do pewnego stopnia obiektywnie weryfikowalne.
Trybunał Konstytucyjny w przywoływanym uzasadnieniu projektu Iustitii wyroku z 24 października 2007 r. (sygn. akt SK 7/06) bynajmniej nie zanegował in genere dopuszczalności istnienia w systemie wymiaru sprawiedliwości instytucji czasowego powierzenia funkcji sędziowskich w celu weryfikacji pre dyspozycji danej osoby do wykonywania zawodu sędziego. TK zakwestionował ówczesne rozwiązania ustawowe, które powodowały, że ustawowa deklaracja gwarantowanej asesorom niezawisłości była rzeczywiście pewną iluzją. Ówczesny stan prawny przewidywał uzależnienie asesora od ministra sprawiedliwości, nie określał ram czasowych powierzenia asesorom funkcji sędziowskich, eliminował udział KRS w procedurze powierzania asesorowi czynności sędziowskich, uzależniał go od kolegium sądu okręgowego oraz od sędziego konsultanta, nie gwarantował apolityczności asesorów, a przede wszystkim dopuszczał odwołanie asesora z pełnionej funkcji. Wszystkie te wady ustrojowe zostały zlikwidowane w modelu obowiązującym od 2017 r.
Niezrozumiałe jest, dlaczego nie jest możliwe objęcie asesorów sądowych gwarancjami konstytucyjnymi w drodze wykładni innej niż wyłącznie gramatyczno-językowa terminów „sąd” i „sędzia” użytych w art. 45 i 178 konstytucji. Innymi słowy: każda osoba, która wykonuje funkcje sędziowskie, powinna korzystać z konstytucyjnej gwarancji niezawisłości, nawet jeśli nie jest „sędzią”.
Argumenty powielane przez Iustitię, stanowiące w istocie praktyczną aplikację tez części przedstawicieli krakowskiej szkoły prawa karnego, nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością, w której od lat funkcjonują ławnicy sądowi, a nie ma o nich ani słowa w konstytucji. Współtworzą składy sędziowskie, choć ich gwarancje niezawisłości mają tylko podstawę ustawową. Nawiasem mówiąc, projektowani przez Iustitię „sędziowie obywatelscy” również nie mają zakorzenienia w konstytucji, chyba że problem rozwiązuje użycie słowa „sędziowie”. Wtedy jednak również dopuszczalna konstytucyjnie byłaby instytucja sędziów pokoju, a tego rozwiązania Iustitia nigdy przecież nie popierała.
Problemem nie powinny być również wątpliwości prawne odnoszące się do obecnej KRS, gdyż – znowu – nie dotyczą one samej konstytucyjności instytucji asesury, zaś doprowadzenie KRS do stanu spełniającego wymogi konwencyjne i konstytucyjne, który to proces jest niejako w toku, wątpliwości te usunie.
Co więc proponuje w zamian Iustitia? Przede wszystkim brak asesury z częstszą – trzy razy w okresie pierwszych 3,5 roku (art. 130 par. 1) – oceną sędziego powołanego na pierwsze stanowisko sędziowskie. Miałby jej dokonywać sędzia powołany uchwałą kolegium sądu okręgowego spośród sędziów z tego samego okręgu co oceniany „sędzia junior” (art. 131 par. 1). Trudno zrozumieć, jak tego rodzaju konstrukcja ma się do zarzutów, jakoby wadą asesury było to, że asesor orzeka „pod wizytatora”.
Jeśli chodzi o sam tryb powołania na pierwsze stanowisko sędziowskie, to projektowana ustawa teoretycznie przewiduje dla absolwentów KSSiP wyjątek, jednakże ma on charakter fakultatywny, i to zarówno co do samej odrębnej regulacji, jak i decyzji KRS. Tak właśnie została sformułowana norma w projektowanym art. 124 par. 4 (na marginesie, żadne założenia ustawy o KSSiP do tej pory się nie pojawiły). Co więcej, umiejscowienie wyjątku w jednym z paragrafów odnoszących się do wymogów formalnych stawianych przyszłym sędziom bynajmniej nie daje podstaw do przyjęcia, iż wyjątek ten ma obejmować również odejście od przewidzianego w projekcie trybu konkursowego jako podstawowego. Byłoby to zresztą zbieżne z deklaracjami składanymi w mediach społecznościowych przez rzecznika Iustitii, że nie widzi przyczyn, dla których tryb konkursowy miałby nie obejmować również aplikantów KSSiP.
Tak już było
Zestawiając powyższą niepewność legislacyjną z podstawowym rozwiązaniem, zgodnie z którym miejsce urzędowania sędziego sądu powszechnego wskazuje arbitralnie KRS (art. 128 par. 1), nie sposób nie odnieść wrażenia, iż celem projektowanej regulacji jest ponowne, niejednoznaczne w intencjach powiązanie młodych sędziów ze środowiskiem lokalnym i jego opinią, które to rozwiązanie zostało przecież bez żalu pożegnane i miało stanowić już relikt czasów dawno i słusznie minionych. Gwarantowana asesura po odbyciu centralnego szkolenia na podstawie samodzielnie dokonywanego przez egzaminowanego aplikanta wyboru co do miejsca asesury jest w tym kontekście rozwiązaniem w o wiele większym stopniu transparentnym. Nie istnieje żadna racjonalna argumentacja, która przemawiałaby za rezygnacją z niego – chyba że docelowym założeniem jest likwidacja samej KSSiP, w takim wypadku wypadałoby jednak zagrać w otwarte karty i wprost to wysłowić.
Niezależnie od powyższego, skoro asesura sądowa istnieje ponownie w polskim systemie wymiaru sprawiedliwości od 2017 r., to wydaje się, że okres ponad sześciu lat, który upłynął, jest już wystarczający do przeprowadzenia odpowiednich badań ilościowych i jakościowych, które miałyby uzasadniać jej likwidację. Stowarzyszenie Iustitia nie przedstawia jednak żadnych danych, z których wynikałaby np. mniejsza stabilność orzecznictwa asesorów i „przekształconych” sędziów, większa liczba uwzględnionych wobec nich wniosków o wyłączenie z uwagi na domniemane „upolitycznienie” procesu ich mianowania i nominacji, negatywna ich weryfikacja w ramach tzw. testu bezstronności. W istocie brak jest jakichkolwiek (!) konkretnych dowodów, które przemawiałyby za konstatacją, że asesura sądowa się nie sprawdziła.
Poważna środowiskowa dyskusja na ten temat być może dopiero się zaczyna. Jednak dobrze by było, gdyby była ona oparta na konkretnych faktach i liczbach, nie zaś na wyobrażeniach i – nierzadko – uprzedzeniach, a także by dotyczyła ewolucji obecnego modelu zamiast rewolucji. Wiele kwestii w ramach ścieżki dochodzenia do zawodu sędziego wymaga poprawy, choćby kładzenia większego nacisku na rozwijanie umiejętności miękkich przyszłych orzeczników, uwrażliwiania ich na etyczne aspekty wykonywania zawodu. Konieczna jest również szersza dyskusja na temat psychologicznych wyzwań, które będą się pojawiać każdego dnia w nowej pracy. Trudno nie wspomnieć także o prozie aplikanckiego życia – relatywnie niskim stypendium, kilkumiesięcznym okresie bez jakiegokolwiek wynagrodzenia między ukończeniem aplikacji a mianowaniem asesorskim. Wszystkie te kwestie mogą zostać wspólnie przedyskutowane w środowisku, jednak trudno się oprzeć wrażeniu, iż nie budzą one takiego zainteresowania jak likwidacja samej asesury. Likwidacja notabene w żaden sposób nieskonsultowana z przedstawicielami środowiska aplikantów i absolwentów KSSiP, podobnie zresztą jak pomysły Iustitii na zmiany funkcjonowania referendarzy sądowych polegające na obniżeniu im wynagrodzenia zasadniczego, zlikwidowaniu uprawnienia do dodatkowego urlopu i wydłużeniu okresu koniecznego do awansu na stanowisko starszego referendarza sądowego. W miejsce zasady „nic o was bez was” mamy podejście „wszystko o was za waszymi plecami”. Trudno powyższe oceniać pozytywnie. ©℗