Tomasz Krawczyk, sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi, zwrócił się do I prezes Sądu Najwyższego o udostępnienie treści opinii na temat prawnych możliwości odwołania przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa (KRS). A gdy spotkał się z odmową, wniósł sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten jednak przychylił się do argumentacji zaprezentowanej przez prof. Małgorzatę Manowską i oddalił skargę sędziego. Jeden z członków składu orzekającego złożył jednak zdanie odrębne od takiego rozstrzygnięcia.

Opinia została sporządzona po tym, jak KRS podjęła uchwałę o odwołaniu z funkcji Leszka Mazura, ówczesnego przewodniczącego rady. Był to efekt sporu, jaki powstał w KRS. Oficjalnie przeciwnicy Mazura mówili m.in. o tym, że utracił on zaufanie części rady. Wcześniej jednak to właśnie ówczesny przewodniczący KRS udostępnił mediom informacje na temat zwoływania przez niektórych członków tego organu posiedzeń komisji poza terminami posiedzeń plenarnych rady. To pozwoliło dorobić ich uczestnikom dodatkowe, niemałe pieniądze. O całej sytuacji DGP poinformował jako pierwszy.
Uchwała KRS o odwołaniu przewodniczącego wzbudziła wątpliwości co do zgodności z prawem. Spór nabrzmiał tak dalece, że interweniować postanowiła sama I prezes SN, która z mocy ustawy jest także członkiem KRS. Zleciła przygotowanie opinii, która wykazała, że nie ma prawnej możliwości odwołania przewodniczącego KRS w trakcie trwania kadencji. Treść opinii nie została jednak upubliczniona. O jej udostępnienie starał się również DGP. Małgorzata Manowska odmówiła jednak, tłumacząc, że żądany dokument ma status materiału wewnętrznego, a skoro tak, to jego treść i forma nie stanowią informacji publicznej. Powołała się przy tym na orzecznictwo sądów administracyjnych, które rzeczywiście często argument ten przyjmują.
Problem w tym, że zdaniem organizacji pozarządowych takie orzecznictwo jest wprost niekonstytucyjne i pozwala organom publicznym uciekać od transparentności. Jak mówił na łamach DGP Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej WatchDog, jedynym wyjściem z tego ślepego zaułka, w który wprowadziły nas sądy administracyjne, jest napisanie zupełnie nowej ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Tymczasem o tym, że sądy administracyjne rzeczywiście chętnie sięgają do koncepcji, na którą powołała się Małgorzata Manowska, przekonał się ostatnio Tomasz Krawczyk.
– I prezes SN odmówiła mi udostępnienia treści opinii, wskazując, że jest to dokument wewnętrzny. Nie zgodziłem się z jej argumentami i wniosłem skargę do WSA w Warszawie. Niestety sąd skargę oddalił – mówi nam łódzki sędzia.
Jak tłumaczy, przed WSA starał się wykazać, że opinia nie mogła mieć statusu materiału wewnętrznego, gdyż nie dotyczyła ona spraw wewnętrznych Sądu Najwyższego.
– Zlecając ją, Małgorzata Manowska nie działała jako organ SN, a jako członek innego konstytucyjnego organu, czyli KRS – zaznacza sędzia Krawczyk. Jak dodaje, nie wnioskował o sporządzenie uzasadnienia wyroku WSA, gdyż nie ma zamiaru odwoływać się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Nie jest też znana treść zdania odrębnego, jakie złożył do omawianego rozstrzygnięcia WSA sędzia Piotr Borowiecki.
– Można tylko przypuszczać, że sędzia przychylił się do mojej argumentacji – mówi Tomasz Krawczyk. ©℗
O udostępnienie opinii starał się również DGP. I prezes SN odmówiła jednak, tłumacząc, że żądany dokument ma status materiału wewnętrznego