Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad ustawą mającą przeciwdziałać pozwom typu SLAPP. Są to pozwy składane przez firmy, organizacje lub osoby krytykowane przez opinię publiczną. Wytoczenie procesu ma doprowadzić do tego, aby krytyk (np. dziennikarz, aktywista czy związkowiec) zrezygnował z publicznego wyrażania swojego stanowiska.

W opinii resortu Polska przoduje, jeśli chodzi o liczbę tego rodzaju spraw. W ostatnich latach odnotowano 135 przypadków pozwów mających na celu uciszenie głosów krytyki – to najwięcej w UE.

Projekt budzi jednak kontrowersje wśród organizacji pozarządowych, które uważają, że większość proponowanych rozwiązań będzie nieskuteczna. Eksperci wskazują, że tylko część ich obaw jest uzasadniona.

Sposoby na SLAPP

Pełna nazwa projektu to: projekt ustawy o ochronie osób uczestniczących w debacie publicznej przed oczywiście bezzasadnymi roszczeniami lub stanowiącymi nadużycie postępowaniami sądowymi. Realizuje on dyrektywę 2024/1069 (eksperci Rady Europy uznali polski projekt implementacji tego aktu prawnego za wzorcowy).

Ministerialna propozycja idzie dużo dalej niż unijne przepisy. Dyrektywa mówi o sprawach transgranicznych, tymczasem polska ustawa ma dotyczyć również sporów krajowych. Nie będzie stosowana automatycznie. Sąd najpierw oceni, czy powództwo rzeczywiście zmierza do tłumienia debaty publicznej, czy służy jedynie ochronie dóbr osobistych.

W projekcie przewidziano trzy sposoby reakcji sądu na SLAPP. Po pierwsze, gdy sąd uzna powództwo typu SLAPP za oczywiście bezzasadne, będzie mógł zastosować – z pewnymi modyfikacjami – art. 191[1] i art. 391[1] k.p.c. i oddalić powództwo. Powinno to nastąpić w terminie sześciu miesięcy od złożenia pozwu.

Po drugie, sąd będzie mógł odrzucić pozew ze względu na nadużycie prawa procesowego, jeżeli okaże się, że powództwo zmierza wyłącznie do stłumienia, ograniczenia lub zakłócenia debaty publicznej. Takie rozstrzygnięcie będzie zapadało szybko, bez konieczności prowadzenia postępowania co do meritum.

I wreszcie po trzecie, sąd otrzyma prawo uznania powództwa za SLAPP, nawet jeśli uwzględni je w niewielkiej części. Chodzi o sytuacje, gdy powództwo zmierza przede wszystkim, choć niewyłącznie, do tłumienia debaty publicznej. Może być częściowo zasadne, np. gdy ktoś domaga się przeprosin za nieodpowiednią formę wypowiedzi, co jest uzasadnione, ale jednocześnie żąda nadmiernego zadośćuczynienia w celu wywołania efektu mrożącego.

W każdym przypadku, w którym sąd uzna, że powództwo stanowiło SLAPP, będzie mógł nałożyć na powoda grzywnę za jego wytoczenie. Jak mówi prof. Marcin Dziurda, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, nie jest to kara symboliczna.

– Wysokość grzywny będzie wynosiła wielokrotność płacy minimalnej: do dwudziestokrotności, a w szczególnie uzasadnionych przypadkach do stukrotności. Będą to więc dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych, podczas gdy maksymalna grzywna w postępowaniu cywilnym to 3 tys. zł – wyjaśnia prof. Marcin Dziurda.

Pozwanemu będzie przysługiwał również pełny zwrot kosztów zastępstwa procesowego od powoda, który wytoczył SLAPP.

– To wyjątek, bo w polskim systemie prawnym sądy zasądzają koszty zastępstwa według tabel z rozporządzenia. Nawet jeśli strona poniosła je w wysokości wyższej, nie ma prawa żądać pełnego zwrotu. W przypadku SLAPP sąd może przyznać pełny zwrot kosztów i dodatkowo nałożyć na powoda grzywnę – wyjaśnia prof. Marcin Dziurda.

Martwe przepisy?

Organizacje pozarządowe mają obawy, że w praktyce mechanizm wcześniejszego zakończenia postępowania nie zadziała.

– Projekt odwołuje się do istniejącego już pojęcia „powództwa oczywiście bezzasadnego”, przewidzianego w art. 191[1] k.p.c. Obecnie pojęcie to jest interpretowane niezwykle restrykcyjnie – komentuje Konrad Siemaszko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Jak mówi, zgodnie z utrwaloną wykładnią chodzi o sprawy, które nie mają żadnej podstawy prawnej albo już na pierwszy rzut oka widać, że nie mogą być uwzględnione – przykładowo sprawy typu „o działkę na Księżycu”, pozbawione jakiegokolwiek sensu. Natomiast w przypadku pozwów typu SLAPP, nawet jeśli roszczenia są bezzasadne, są formułowane przez profesjonalnych pełnomocników w sposób nadający im pozory zasadności prawnej.

HFPC przeanalizowała orzecznictwo sądów okręgowych i nie znalazła żadnego przypadku, w którym art. 191[1] k.p.c. zostałby przywołany w związku z pozwami typu SLAPP. Przepis stosowano wyłącznie w skrajnie absurdalnych sytuacjach.

– Zdarzały się wygrane sprawy SLAPP, ale toczyły się one normalną ścieżką postępowania cywilnego i trwały latami. Tymczasem skuteczna ochrona wymaga wczesnego zakończenia postępowania, by pozwany nie był narażony na długotrwały, kosztowny i emocjonalnie obciążający proces – podkreśla Siemaszko.

HFPC proponuje, aby odejść od odwoływania się do oddalenia „oczywiście bezzasadnego powództwa”. Lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie nowego pojęcia, co dałoby sądom większą swobodę interpretacyjną. Można też doprecyzować, na czym miałaby polegać „oczywista bezzasadność” w kontekście spraw SLAPP.

HFPC zwraca także uwagę, że przewidziana w projekcie grzywna może zniechęcić tylko niektóre podmioty. Duże firmy potraktują ją jako koszt działalności, a w przypadku gdy będzie chodziło o działania Skarbu Państwa lub jednostek samorządu, kara obciąży podatników, a nie same organy.

HFPC ma również zastrzeżenia do propozycji dotyczącej odrzucenia pozwu jako nadużycia prawa procesowego. Sąd będzie mógł odrzucić pozew jedynie w sytuacji, gdy jego wyłącznym celem jest ograniczenie debaty publicznej.

– Obawiam się, że udowodnienie braku jakiegokolwiek innego celu, np. ochrony dobrego imienia, może być bardzo trudne. Nawet jeśli dominującym celem powoda jest chęć uciszenia krytyki, sąd może uznać, że istniał także inny, poboczny motyw, i odmówić zastosowania tego przepisu – wyjaśnia Konrad Siemaszko.

Według HFPC można rozważyć użycie innego pojęcia zamiast „wyłącznego celu”, np. „przeważający cel” lub „dominujący cel”.

Niepotrzebna ustawa

Nie wszyscy prawnicy podzielają opinię organizacji pozarządowych. Ale nie widzą też większego sensu w uchwalaniu tego rodzaju przepisów.

– Art. 191[1] k.p.c. praktycznie nie jest stosowany. Nie spotkałem się z przypadkami oczywistej bezzasadności powództwa ani w sprawach o ochronę dóbr osobistych, ani w innych – przyznaje Andrzej Zorski, adwokat, wspólnik w PZ Adwokaci.

Jego zdaniem po wejściu w życie ustawy oddalenie powództwa z powodu oczywistej bezzasadności nie będzie stosowane częściej. – Jest to ograniczenie prawa do sądu i powinno funkcjonować wyłącznie w wyjątkowych przypadkach – podkreśla.

– Przepisy wprowadzone w ustawie niewiele zmienią, ponieważ już istniejące przepisy k.p.c. umożliwiają oddalenie oczywiście bezzasadnych powództw. Projekt ustawy jest raczej wyrazem woli ustawodawcy i wskazówką dla sędziów, a nie poszerzeniem kompetencji sądów – twierdzi mec. Andrzej Zorski.