Kilka dni temu Microsoft zaprezentował nowy sprzęt z rodziny Xbox, a PlayStation 4 jeszcze w tym roku zawita do sklepów. Ósma generacja stała się faktem, lecz starsze konsole nieprędko pokryją się kurzem

Xbox 360 i PlayStation 3 liczą już sobie odpowiednio osiem i siedem wiosen, co czyni z obu niemalże nestorów elektronicznej rozrywki, choć patrząc na zapowiedzi nadchodzących premier, staje się oczywiste, że wysłużone konsole ostatniego słowa jeszcze nie powiedziały i łatwo nie oddadzą pola młodszemu rodzeństwu. Nieuchronne jest oczywiście ich stopniowe odchodzenie w cień, lecz posiadacze konsol bieżącej generacji to wielomilionowa klientela, o której zapomnieć deweloperom nie wolno; prawdopodobnie początkowa cena PlayStation 4 oraz Xboxa One będzie dla wielu chętnych zaporowa, ale przecież człowiek nie wielbłąd, grać musi.

Szczęśliwie na dzień ostatniego namaszczenia konsol, które mamy w domach, przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale wreszcie przerzucenie się na nowszy model okaże się nieuniknione. Zapewne za jakieś dwa lata i Xboxowi 360, i PlayStation 3 zostanie namiastka tego, czym będą się karmiły młodsze konsole, czyli uboższe konwersje pomniejszych hitów i sequeli przebojów sprzed lat, ale do tej pory czeka nas jeszcze kilka mocnych strzałów. Zresztą cena obu konsol – do tego w komplecie z akcesoriami peryferyjnymi – nie jest wygórowana, a wolno podejrzewać, że na jesieni, w przededniu wprowadzenia nowego sprzętu do sklepów, jeszcze pójdzie w dół. I wydaje się, że decyzję o zakupie którejś z nich – a może i obu – można potraktować jako wcale niegłupią inwestycję krótkoterminową.

Do końca roku na posiadaczy Xboxa 360 i PlayStation 3 czeka seria wysokobudżetowych kontynuacji – używanie będą mieli wielbiciele gier akcji. Powróci chociażby superagent Sam Fisher z grą „Splinter Cell: Blacklist”, w której będzie musiał powstrzymać globalny spisek terrorystyczny. Drugim tytułem firmowanym przez Toma Clancy’ego, który ma okazję namieszać na rynku, będzie kolejna już część serii „Rainbow Six”, tym razem z podtytułem „Patriots”; tutaj także przyjdzie graczowi zmierzyć się z terroryzmem – nacjonalistycznym ugrupowaniem, które na celownik bierze amerykański rząd.

Ponadto na obie platformy wyjdzie zarówno piąta odsłona cyklu „Grand Theft Auto” – znowu będziemy mogli bezkarnie rozbijać się po mieście skradzionymi furami prosto z salonu – jak i długo wyczekiwane „Batman: Arkham Origins” oraz multiplatformowe „Watch Dogs”. Ten ostatni jest także jednym z tytułów startowych PlayStation 4 (innym będzie kontynuacja znanej strzelaniny pierwszoosobowej „Killzone: Shadow Fall”; również przenośna konsola Vita otrzyma grę z tej serii, z dopiskiem „Mercenary”) i Xboxa One. Zemstę na naszych prześladowcach wywrzemy jako genialny haker Aiden Pearce, zaś naszą główną bronią będzie, jak zapewniają twórcy, nie pistolet czy pięść, ale elektroniczna sieć miejska, za pomocą której uprzykrzymy życie wrogom. Za kształt gry odpowiada prawdziwa drużyna marzeń skompilowana z ludzi znanych z takich blockbusterów jak serie „Assassin’s Creed”, „Rainbow Six” i „Far Cry”.

Mimo że spora część zapowiedzi na obie platformy się pokrywa, posiadacze konsoli Sony mogą liczyć na większą liczbę produkcji ekskluzywnych, jak na przykład psychologiczna gra akcji od twórców „Heavy Rain” pod tytułem „Beyond: Two Souls” czy „Agent” od ludzi z Rockstar Games, autorów „Grand Theft Auto”, ale szansę na miano gry roku ma postapokaliptyczne „The Last of Us”, którego premiera już w czerwcu. To może być ostatnia naprawdę wielka, całkowicie oryginalna gra na konsole obecnej generacji, która nie jest ani sequelem, ani rebootem. Dwuosobowa wyprawa przez zniszczone zarazą Stany Zjednoczone, lawirowanie pomiędzy dotkniętymi chorobą ludźmi a wędrownymi bandami szabrowników i szukanie zapasów w opuszczonych budynkach wydaje się prawdziwie emocjonującą przygodą godną kinowych czy telewizyjnych klasyków postapokalipsy. Do tego Sony nadal powiększa bibliotekę darmowych gier dostępnych dla abonentów PS Plus i wcale nie są to wypełniacze, lecz stosunkowo świeże i nadal atrakcyjne produkcje.

Co nas czeka pod koniec roku? Z zapowiedzi Microsoftu wynika, że Xbox One stanie się istnym multimedialnym centrum rozrywki, lecz graczy potraktowano po macoszemu – brak możliwości uruchomienia tytułów używanych to jedna z głównych wad konsoli. Sony obiecuje zaś ułatwienia w grze online, integrację z Vitą i pomoc niezależnym deweloperom w opracowywaniu nowości. Ile w tym wszystkim prawdy, przekonamy się za parę miesięcy, które umilić sobie można wieczornym posiedzeniem z padem w ręce.