Premier zapowiada, że projekt przepisów o ograniczeniach w nabywaniu lokali mieszkalnych wkrótce stanie na posiedzeniu. Patrząc na to, co się dzieje na rynku, trudno zrozumieć ten krok – odpowiadają deweloperzy.

Projekt powstaje w ekspresowym tempie. Jeszcze w sobotę, 14 stycznia 2023 r., premier mówił, że nie ma konkretnych propozycji. W poniedziałek Ministerstwo Finansów informowało DGP, że dopiero przygląda się możliwościom wprowadzenia nowych rozwiązań w ramach podatku od czynności cywilnoprawnych. W środę Mateusz Morawiecki na briefingu w Davos zapowiedział, że wkrótce „nastąpi przedłożenie projektu na Radę Ministrów”.
„W tym tygodniu wpłynął wniosek Ministerstwa Rozwoju i Technologii o wpis do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów projektu ustawy o ograniczeniach w nabywaniu lokali mieszkalnych. Wniosek jest opiniowany przez Rządowe Centrum Analiz – poinformowało nas z kolei Centrum Informacyjne Rządu.
O konkretnych propozycjach na razie niewiele wiadomo. Minister rozwoju i technologii, Waldemar Buda, poinformował na Twitterze, że „ograniczenia w zakupie mieszkań będą dotyczyły każdego, kto ma ich co najmniej pięć. Zakup kolejnych będzie objęty podatkiem od czynności cywilnoprawnych. Taka osoba będzie mogła też kupić tylko 1 mieszkanie rocznie”.
Jednak z wypowiedzi premiera wynika, że decyzja o limicie mieszkań jeszcze nie zapadła.
– Czy będzie to siedem, czy dziesięć mieszkań, jeszcze tego dzisiaj nie potwierdzę. Ale na pewno chodzi przede wszystkim o fundusze, które w celach inwestycyjnych, spekulacyjnych skupują z rynku mieszkania i przez to podnoszą ceny – taką wypowiedź premiera zacytowała PAP.
Dodatkowo zakup każdego kolejnego mieszkania powyżej limitu ma być obłożony wyższym podatkiem od czynności cywilnoprawnych. Dziś ten podatek wynosi 2 proc. Od szóstego mieszkania kupujący będzie musiał zapłacić PCC w wysokości 6 proc. Podatek ten miałby objąć zarówno transakcje na rynku wtórnym, jak i pierwotnym. Problem w tym, że eksperci podatkowi nie widzą prawnej możliwości obłożenia PCC transakcji na rynku pierwotnym, gdzie kupujący płaci podatek VAT. Innymi słowy, podwyższony podatek obejmie wyłącznie indywidualnych nabywców.
Notariusze, bo to oni naliczają PCC, mają odbierać od kupujących oświadczenia o liczbie posiadanych, również we współwłasności, mieszkań. A także o tym, czy jest to jedyne mieszkanie nabyte w ciągu 12 miesięcy. Jeśli się okaże, że nie, to notariusz nie będzie mógł sporządzić aktu notarialnego.
Rządzący wprowadzenie tych rozwiązań uzasadniają potrzebą ułatwienia dostępu do mieszkań klientom indywidualnym. Działania „hurtowników” na rynku mieszkaniowym mają to utrudniać. Inaczej na to patrzą deweloperzy.
– Mamy zapaść na rynku mieszkaniowym. O połowę spadła liczba nowych inwestycji. Równocześnie brak mieszkań na wynajem. Fundusze nie działają spekulacyjnie. Nie sprzedają lokali, bo kupują je z zamiarem prowadzenia długoterminowego najmu. Tym się zajmują. Wynajmem, a nie sprzedażą. Dlatego Niemcy czy Austriacy mogą całe życie przemieszkać w takim lokalu, urządzając go według własnego uznania. Fundusze mają w Polsce 10 800 mieszkań, na 15 mln lokali – argumentują przedstawiciele Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Również dr Jacek Furga, przewodniczący komitetu ds. finansowania nieruchomości przy Związku Banków Polskich, nie ma wątpliwości, że droga do ułatwienia dostępu do mieszkań nie wiedzie poprzez ograniczanie możliwości ich zakupu.
– Jeśli spadła liczba osób, które mogą zaciągnąć kredyt mieszkaniowy, a wzrosła tych, którzy poszukują mieszkania na wynajem, to utrudnianie życia tym, którzy mogą tych mieszkań na wynajem dostarczyć, jest niezrozumiałe. Zwłaszcza że budownictwo jest kołem zamachowym gospodarki, czego nasz rząd chyba nie rozumie. Policzono, że z ceny każdego sprzedanego mieszkania na rynku pierwotnym do budżetu państwa trafia 37 proc. – mówi dr Furga. ©℗