W naszym kraju ciągle łatwo jest stracić nie tylko oszczędności całego życia, lecz nawet te, których się jeszcze nie odłożyło. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek się odłoży. Znaleźć się w sytuacji o wiele gorszej od takiej, gdy się nie ma nic. Gdy, oprócz zerowego stanu posiadania, bez własnej winy wpada się w ogromne długi. To przypadek osób, które zadłużyły się na trzydzieści albo i więcej lat, po czym ten kredyt hipoteczny wpłaciły deweloperowi, a ten upadł, nie pozostawiając po sobie masy upadłościowej. Zostawił za to na lodzie swoich klientów, których grono błyskawicznie rośnie.
Według Euler Hermes tylko w pierwszym półroczu obecnego roku upadły 23 firmy zajmujące się budową mieszkań. Od ponad dwóch lat (dokładnie od 29 kwietnia 2012 r.) klienci przedsiębiorstw z tej branży powinni być chronieni przez ustawę deweloperską. Deweloperzy mieli nie dostawać z góry pieniędzy swoich klientów, lecz miały być one deponowane na rachunkach powierniczych. Bank miał zwalniać środki etapami, wraz z postępem robót. Mieszkania byłyby wtedy nieco droższe, ale pewniejsze. Ustawa miała położyć kres ludzkim dramatom.
To, niestety, tylko teoria. W praktyce bowiem nic się nie zmieniło. Ci, którzy obecnie padają, żadnych rachunków powierniczych nie mieli. Budowali według starych zasad. Brali od klientów pieniądze z góry, a gdy nie starczało – zadłużali pod hipotekę ich przyszłe mieszkania. Dlatego, choć część mieszkań była gotowa, deweloperzy nadal nie przekazywali aktów własności. Upadek dewelopera nadal więc oznacza życiową tragedię jego klientów. Bo nowe prawo łatwo było obejść. Wystarczyło ogłosić sprzedaż mieszań, których nawet jeszcze nie zaczęło się budować, zanim ustawa weszła w życie. Wpasować się w półroczne vacatio legis. Firmy, które teraz padają, właśnie to zrobiły.
Celem ustawy było położenie kresu sytuacji, w której strach było kupować mieszkanie na rynku pierwotnym. Nie tylko dziurę w ziemi, gdy deweloper dopiero zamierzał rozpoczynać budowę, ale nawet wtedy, gdy blok już stał. Nawet wtedy, gdy nowe mieszkania były gotowe, a ich szczęśliwi nabywcy trzymali w rękach klucze, by móc – już indywidualnie – wykańczać upragnione lokum. Gorzej. Nawet wtedy, gdy już się do w pełni zapłaconych mieszkań zdążyli wprowadzić, ale deweloper nie zdążył uczynić ich prawnymi właścicielami, co potwierdzałby notarialnie sporządzony akt własności. Dziś mogą z nich zostać wyrzuceni.
Brak aktu własności, nawet gdy za swoje nowe lokum zapłaciło się pełną cenę, oznacza bowiem, że w sytuacji gdy deweloper ogłasza upadłość, mieszkanie może zabrać syndyk. Wchodzi ono bowiem w skład masy upadłościowej. Nieszczęsny właściciel niewłaściciel (bo bez aktu własności) może tylko zgłosić swoje roszczenia. Z niewielką szansą na ich częściowe zaspokojenie, bo masy zawsze jest o wiele mniej niż roszczeń. Z nowego mieszkania musi się więc wraz z rodziną wyprowadzić. Ale kredyt hipoteczny, zaciągnięty na długie lata na jego kupno, spłacać musi. Może być jeszcze gorzej, gdy bank, który mu pożyczył, zażąda natychmiastowej spłaty całego zadłużenia. Dłużnik bowiem pożyczał na mieszkanie, a mieszkania nie ma. Nie wywiązuje się z umowy.
Dlaczego w ogóle dochodzi do takiej sytuacji? Dlatego że przed kryzysem działalność deweloperska przynosiła ogromne zyski. Tak łatwe pieniądze kusiły nie tylko solidne firmy budowlane, ale wszystkich żądnych dużych i łatwych pieniędzy. Kiedy się okazało, że rynek się kurczy i firmy, które tak ochoczo brały się do deweloperki, nie potrafią zbudować mieszkań za cenę, na jaką umawiały się z klientami, wtedy zaczęły się zadłużać. Wierzyciele zaś zabezpieczali się, wpisując swoje roszczenia na hipotece już sprzedanych (choć ciągle bez aktu własności) mieszkań. I teraz mamy dramat. Według ustawy o księgach wieczystych to banki, które pożyczyły pieniądze deweloperom, mają pierwszeństwo w odzyskaniu swoich pieniędzy. Praw klientów, którzy zapłacili deweloperowi za lokale, też kwestionować nie wolno. A pieniędzy brak. Mamy klincz, który rozstrzygać będą sądy. Mamy rosnący problem społeczny. I ustawę, która po dwóch latach od wejścia w życie ciągle nie działa.