Po fatalnym ubiegłym roku branża przechodzi remont. Jej wpływy rosną, marże również. Dotyczy to głównie największych graczy. Jednak na horyzoncie widać już kolejne zagrożenia.
Przychody dziewięciu największych spółek budowlanych notowanych na warszawskiej giełdzie wyniosły w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku 7,2 mld zł. Dla porównania: rok wcześniej było to 6,8 mld zł. W przypadku tych firm z indeksu WIG Budownictwo wzrosła także marża na sprzedaży. W czasie pierwszych sześciu miesięcy tego roku wyniosła 6,53 proc. (rok wcześniej było to 6,27 proc.).
– Wzrost przychodów o 6 proc. nie oznacza, że możemy mówić o znaczącej poprawie kondycji dla całego sektora – waży słowa Maciej Krokosiński z działu audytu firmy doradczej Deloitte. – Ale jeśli weźmiemy pod uwagę rosnącą w tym okresie o 7,3 proc. produkcję budowlano-montażową, to branża budowlana czas największego kryzysu ma już najprawdopodobniej za sobą – przyznaje.
To nie koniec pozytywnych wiadomości. Również giełda zaczęła postrzegać spółki z sektora budowlanego z mniejszą nieufnością. Wartość rynkowa dziewięciu największych spółek budowlanych notowanych na warszawskim parkiecie wzrosła od końca 2012 r. do połowy tego roku prawie o 40 proc.
Czy dla zdziesiątkowanej upadłościami branży budowlanej zaświeci słońce? Eksperci wykazują ostrożny optymizm, bo budowlane spółki z parkietu to nie cały rynek. Za lwią część tego segmentu odpowiada Budimex, który może się pochwalić przychodami za pierwsze półrocze rzędu 2,1 mld zł (jest też najlepiej wyceniany przez inwestorów – kapitalizacja tego gracza to 63 proc. budowlanej dziewiątki z GPW). Polimex-Mostostal raportuje obroty ponad dwa razy mniejsze od Budimeksu, a Erbud i Mostostal Warszawa – trzy razy mniejsze niż lider. W grupie spółek z ponad pół miliarda złotych obrotu zmieściły się jeszcze PBG i Trakcja oraz Mirbud – 501 mln zł wpływów w pierwszym półroczu.
Najnowsze dane zbiorcze dla całego rynku – nie tylko spółek z parkietu – pochodzą z 2013 r. Ten ranking także otwierał Budimex z przychodami sięgającymi 4,7 mld zł. Poza należącym do hiszpańskiej grupy Ferrovial gigantem na podium uplasowały się spółki, które nie są notowane na warszawskim parkiecie: szwedzka Skanska i austriacki Strabag. W tamtym rankingu mamy jednak zjawisko odwrotne niż teraz. Według Deloitte w ubiegłym roku łączne przychody 15 największych firm budowlanych spadły o 6,7 mld zł, czyli prawie 20 proc. Teraz idą w górę.
W pierwszym półroczu 2014 r. widać też ożywienie w sprzedaży betonu towarowego. – To jeden z wyznaczników kondycji rynku. Cement może długo zalegać w magazynach, podczas gdy betonu nie da się składować. Jeśli więc wzrasta jego produkcja, to znaczy, że coraz więcej się buduje – tłumaczy Wojciech Trojanowski z zarządu Strabagu.
Dyrektor w dziale doradztwa finansowego Deloitte Jarosław Dąbrowski zwraca uwagę, że boom przed Euro 2012 nie przełożył się pozytywnie na kondycję budowlanki, przeciwnie – zakończył się rekordową liczbą upadłości. Jak jednak pokazują dane firmy Coface, tutaj też następuje poprawa. W pierwszym półroczu 2014 r. bankructw w budowlance było 84, co oznacza spadek aż o 21 proc. w porównaniu do tego samego okresu 2013 r.
Wykonawcy ostrzegają jednak, że publiczni inwestorzy ich zdaniem nie do końca wyciągnęli wnioski z przeszłości. Wśród powtarzających się problemów wymieniają ślimaczące się spory między zamawiającym a wykonawcami, cenę jako dominujące kryterium przetargowe czy pozorną waloryzację (tylko do 1 proc.) wartości kontraktu.
– W przygotowaniu są rozsądne zmiany w prawie zamówień publicznych, ale stan prawny będzie się jeszcze ciągnął co najmniej do 2017 r. Bo przetargi są rozstrzygane, a umowy zawierane według starych zasad – zauważa Wojciech Trojanowski ze Strabagu.
Jego zdaniem publiczni inwestorzy powinni odejść od praktyki przerzucania ryzyka na wykonawcę. Bo to stało się przyczyną tego, że większość drogowych kontraktów na Euro 2012 okazała się nierentowna. Podobne komentarze zrodziło exposé premier Ewy Kopacz. – W tym wystąpieniu zabrakło mi deklaracji, że w perspektywie 2014–2020 będziemy budować w innym stylu, w warunkach dialogu z wykonawcami. Tym razem należy uniknąć konfliktu między rynkiem a GDDKiA, jak w poprzedniej perspektywie – komentuje Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”.
Prezes Budimeksu Dariusz Blocher powiedział nam z kolei, że w nowej perspektywie unijnej znowu dojdzie do kumulacji zleceń. Powodem jest to, że GDDKiA wstrzymuje podpisywanie umów w oczekiwaniu na zaakceptowanie programów operacyjnych w Brukseli. Lider rynku Budimex złożył najkorzystniejsze oferty w 10 z 33 przetargów GDDKiA, w których zostały otwarte oferty o wartości 2,4 mld zł. W sześciu przypadkach od miesięcy czeka na oficjalne rozstrzygnięcie przetargu.
– Wszystko wskazuje na to, że początek realizacji większości umów przypadnie najwcześniej na koniec 2015 r. – dodaje prezes Mirbudu Jerzy Mirgos. A prezes Bilfinger Infrastructure Piotr Kledzik twierdzi, że jego zdaniem w 2016 i 2017 r. można spodziewać się wzrostu cen materiałów (m.in. asfaltu i kruszyw) oraz siły roboczej.
Jak branża poradzi sobie w kolejnych latach? Ogromne znaczenie ma nowa perspektywa unijna na lata 2014–2020. Polska ma otrzymać w jej ramach 82,5 mld euro, z czego 24,3 mld euro na infrastrukturę – przede wszystkim na rozwój dróg oraz kolei. Do tego należy dodać środki krajowe. Według Deloitte szacowane potrzeby inwestycyjne Polski do 2020 r. – w drogach, kolei, energetyce, gospodarce wodnej, oczyszczaniu ścieków itd. – wynoszą ok. pół miliarda złotych.
Eksperci zwracają uwagę, że wydatki w ramach nowej perspektywy są kluczowe dla branży budowlanej, bo później nie będzie już na horyzoncie kolejnego tak hojnego budżetu UE. Zdaniem analityków Deloitte szansą na stabilny rozwój sektora budowlanego w Polsce może być również szersze stosowanie formuły partnerstwa publiczno-prywatnego.
Liczba bankructw spadła o 21 proc. W I półroczu zniknęły 84 firmy