Wkrótce już ma nie dochodzić do sytuacji: niskiego stopnia pokrycia, planów o niewielkiej powierzchni i różnej jakości. Zdaniem resortu, aby planowanie zyskało większe znaczenie niż dzisiaj, potrzebne jest wprowadzenie hierarchiczności planów.
Soboń, w rozmowie z Emilią Świętochowską, przypominał, że w ubiegłym roku wydano ponad 80 tys. decyzji o warunkach zabudowy, a to one w największym stopniu odpowiadają za chaos urbanistyczny.
Odnosząc się do rozwiązań niedawno przyjętych tzw. specustawą mieszkaniową zauważył, że w najbliższej przyszłości popyt na mieszkania wciąż pozostanie ogromny. Grunty będą coraz droższe i coraz trudniej będzie je kupić w atrakcyjnym położeniu. A że deweloperzy chcą jak najwięcej zarobić, grunt dla nich musi być jak najtańszy. W efekcie będą kupowali tereny w coraz gorszej lokalizacji, które rodzą zagrożenia związane z suburbanizacją, rozlewaniem się miast, brakiem dostępu do szkół.
Resort liczy, że w grudniu, po przedstawieniu założeń nowego kodeksu budowlanego, do inicjatywy dalszej poprawy planowania dojdzie też wsparcie urbanistów, architektów, ruchów miejskich i wszystkich innych, którym zależy na funkcjonalnej przestrzeni.
Póki nie ma kodeksu
Część problemów, przynamniej tych dotyczących inwestycji i planowania mieszkaniowego rozwiązuje przyjęta specustawa. Wiceminister Artur Soboń w specjalnym oświadczeniu z 5 lipca podkreślił, że nowe przepisy tworzą wachlarz wszechstronnych narzędzi wspierających gminy w zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych. Najważniejsze rozwiązania to skrócenie przygotowania procesu inwestycyjnego z 5 lat do roku i umożliwienie gminie realnego wpływu na koncepcję przedstawioną przez inwestora w przejrzystej procedurze konsultacji i podejmowania rozstrzygnięć przez radę gminy.
- Ustawa umożliwi ożywienie niewykorzystanych terenów za zgodą samorządów i pod warunkiem wysokich standardów urbanistycznych. – twierdzi wiceminister.
- Działki w centrach miast będą mogły być wykorzystane. Dzięki temu budownictwo mieszkaniowe powstanie szybciej, taniej ładniej. Zakotwiczamy to budownictwo w standardach, koncepcji urbanistyczno-architektonicznej, studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które mają - w przeciwieństwie do planów wszystkie gminy. Studia określają i potrzeby demograficzne i czynniki ekonomiczne w każdej gminie. To realny instrument polityki mieszkaniowej i wpływu na zamierzenia inwestorów. Żadna specustawa mieszkaniowa nie byłaby potrzebna, gdy w gminach było więcej aktualnych planów zagospodarowania przestrzennego. Nie unieważniamy dorobku gmin, które mają plany, tylko dajemy pomoc tym, które potrzebują sprawnych narzędzi kształtowania przestrzeni – zapewniał Soboń.
Jest rozdrobnienie legislacyjne, jest niezadowolenie
Porzucenie prac nad starym kodeksem urbanistyczno-budowlanym i wprowadzenie specustawy spotkało się z ostrą krytyką zwłaszcza samorządowców, bo ich zdaniem w żadnym stopniu nie rozwiązuje to dotychczasowych problemów a dodatkowo daje silny oręż inwestorom.
- Ustawa "lex deweloper" zamyka etap demokratycznego i uspołecznionego procesu tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego – twierdzi Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki przestrzennej.
-Wraz z nią zakończyła się epoka racjonalnego tworzenia przestrzeni, a nowy kodeks urbanistyczny przestał mieć jakiekolwiek znaczenie – ubolewa Bielawski.
Wtóruje mu Dawid Wowra, rzecznik prasowy Biura Prasowego Urzędu Miejskiego w Bytomiu.
- Pracownicy Wydziału Architektury Urzędu Miejskiego w Bytomiu brali udział w opiniowaniu przedstawianych zmian prawnych w zakresie planowania przestrzennego, zarówno projektu kodeksu urbanistycznego jak i innych projektów aktów prawnych, ale też w dyskusjach i seminariach poświęconych problematyce planowania przestrzennego i budownictwa. Natomiast w związku z informacjami o zamrożeniu prac nad kodeksem, jak i innymi pracami legislacyjnymi z zakresu planowania, przedstawiciele miasta zawiesili czynny udział w spotkaniach urbanistycznych – informuje rzecznik.
Zmiany legislacyjne nie najlepiej ocenia też radca prawny Maciej Nowak.
- Intencje w ministerstwie były dobre i że wprowadzenie czytelnych reguł w zagospodarowaniu przestrzennym jest potrzebne. Obecnie obowiązujące ustawy (zwłaszcza ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym) w wielu miejscach prowokują wręcz niekorzystną dla ładu przestrzennego patologię. Można tu dodać, że ochrona ładu przestrzennego nie jest pojęciem czysto teoretycznym. Bezład przestrzenny jest równoznaczny z licznymi szkodami ekonomicznymi, środowiskowymi - mówi Nowak.
Pozostaje mieć nadzieję, że prace ministerstwa rozwiążą w końcu, przynajmniej większość palących problemów.