60 proc. firm z sektora MSP nie ma planu na wypadek opóźnienia w płatnościach ze strony kontrahentów.
Prawie 72 proc. przedsiębiorstw z sektora MSP ma kłopoty z terminowym otrzymywaniem zapłaty od partnerów biznesowych. Na problem i niewłaściwe podejście do niego ze strony MSP wskazywało już badanie przeprowadzone w 2013 r. przez Krajowy Rejestr Długów. Wynikało z niego, że prawie 40 proc. firm notuje wzrost liczby niepłacących klientów.
Eksperci za taką sytuację obwiniają jednak głównie przedsiębiorców. Aż 44 proc. z nich nie sprawdza, z kim nawiązuje współpracę. Regularnie, zarówno w stosunku do nowych, jak i dotychczasowych partnerów, robi to zaledwie 12,7 proc. firm. Jednak nawet oni w większości nie stosują szczególnie wyrafinowanych metod zabezpieczania się przed nierzetelnym dłużnikiem. Przyszłych kontrahentów sektor MSP sprawdza bowiem przede wszystkim u konkurencji lub w internecie – tak robi ponad 73 proc. firm.
Tylko co czwarta korzysta z zasobów biur informacji gospodarczej. Usługi wywiadowni gospodarczej są jeszcze mniej popularne – stawia na nie 15,5 proc. firm. Takie zachowanie jest jednak wynikiem braku przyjętej strategii zarządzania finansami, zwłaszcza na wypadek, gdyby kontrahent spóźnił się z płatnością. Gotowym scenariuszem postępowania w takich sytuacjach może się pochwalić zaledwie 39,5 proc. przedsiębiorstw. Pozostali podejmują kroki dopiero, gdy pojawia się problem. – To błąd, bo właśnie dokładne przemyślenie zasad postępowania ze spóźnialskimi kontrahentami pozwala zapobiegać takim sytuacjom – podkreśla Radosław Koński, dyrektor departamentu windykacji w Kaczmarski Inkasso, który zlecił najnowsze badania.
Brak strategii powoduje, że firmy działają po omacku, i to najczęściej na własną rękę. W badaniu Kaczmarski Inkasso wychodzi na jaw, że zadania w zakresie windykacji bierze na siebie najczęściej szef lub właściciel firmy albo są one zlecane działowi księgowemu. Z usług profesjonalistów, czyli zewnętrznych firm windykacyjnych czy kancelarii prawnych, korzysta nieco ponad 1 proc. przedsiębiorców. Większość firm poprzestaje na wysłaniu do kontrahenta wezwania do zapłaty (50 proc.), a kolejne 26 proc. kontynuuje rozmowy przekonujące do spłaty zadłużenia.
Podobne obserwacje ma Agnieszka Sztyber z firmy Euler Hermes, zajmującej się ubezpieczaniem należności i windykacją. – Małe przedsiębiorstwa niechętnie podejmują współpracę z firmami odzyskującymi należności i z kancelariami prawnymi, które w tym pomagają. Wynika to z przeświadczenia właścicieli, że z odzyskaniem wierzytelności poradzą sobie sami i nie potrzebują do tego specjalistycznej wiedzy – mówi.
Poza tym w małych firmach windykacja następuje często za późno, gdy nie ma już miejsca na windykację polubowną. To błąd, bo wówczas wierzycielowi pozostaje dochodzenie należności przed sądem – i tu kolejna bariera. Przedsiębiorcy boją się dodatkowych kosztów takiej operacji. I często wolą sprzedać dług za niewielki procent wartości, niż walczyć o jego spłatę. – My zachęcamy wierzycieli do procesów sądowych nawet przy małych należnościach. Po to, by uczyć dłużników moralności płatniczej, a wierzycieli dochodzenia swoich praw. Większość kosztów wierzyciel może odzyskać. Inaczej dłużnicy będą czuli się bezkarnie w sytuacji, gdy kwoty długów są małe – zdradza Agnieszka Sztyber. I przypomina, że odpuszczanie dłużnikom może mieć fatalne skutki dla tych wierzycieli – z utratą płynności i upadłością włącznie.
/>