Rozpoczęcie swojej własnej przygody zawsze musi być poparte jakimś początkiem, iskrą, żeby w tym – a nie innym – kierunku pójść. Mówi się, że w rozwój zawodowy zależny jest od tego na jakich ludzi się trafi na początku swojej drogi. Ja trafić lepiej nie mogłem – zacząłem pracę w bydgoskiej firmie consultingowej B-Act. Spotkałem się z pełnym wsparciem (byłem jeszcze studentem) i po pewnym czasie dostałem propozycję pójścia w kierunku HR i rekrutacji. Skończyłem politologię więc była tylko jedna właściwa odpowiedź. Zacząłem więc sam czytać literaturę branżową i w praktyce sprawdzać różne rozwiązania i narzędzia. Kilka lat pracy, pomysł odłączenia się w kierunku rekrutacji i headhuntingu już był. Pojawiły się stosowne okoliczności i stało się - odłączyłem się od pępowiny (choć to nie była łatwa decyzja).
"Moja droga do wolności gospodarczej". Opisz swoją historię, a my ją opublikujemy >>>
Od czego zacząć? Dofinansowanie. Jeśli jesteśmy wystarczająco zdeterminowani i istnieją możliwości bezzwrotnego wsparcia – why not? W Urzędzie Pracy niestety spotkałem się z pierwszą ścianą. Okazało się, że konkurs w tym roku się zakończył, może jeszcze będą środki na koniec roku (był sierpień), ale nie wiadomo - mam się dowiadywać. Zapytałem o inne możliwości pozyskania środków – trzy panie, które siedziały w gabinecie nie znały nic takiego. Podziękowałem, wyszedłem.
Na korytarzu moją uwagę zwróciła tablica korkowa, a na niej duży plakat: "Zwolniony, ale Wygrany". Dotyczył projektu unijnego, w którym można było zgarnąć 40 000 zł dofinansowania, comiesięczne wsparcie, etc… Zrobiłem zdziwioną minę i wróciłem do Pań z pytaniem o ten plakat. Usłyszałem: "On już tu z pół roku wisi, to na pewno nieaktualne". Ostatnie nadzieje zniknęły.
Dofinansowanie
Dalsze wydarzenia to efekt szczęśliwych zbiegów okoliczności. Podczas imprezy rozmawiałem z kolegą i dowiedziałem się przypadkowo, że jednak dofinansowanie z plakatu rusza za kilka tygodni. Nadzieje powróciły, ale niesmak po wizycie w Urzędzie Pracy pozostał. Tym bardziej, że bezrobotny nie otrzymuje ofert pracy, a "wezwania do stawienia się w urzędzie celem przedstawienia oferty pracy o godz. 9 dnia xx". Od początku, więc wiadomo, kto jest kim w hierarchii biurokratycznej.
Po kilku miesiącach udało mi się dostać dofinansowanie. W moim przypadku bardzo pomogło w rozpoczęciu działalności. Zastrzyk gotówki w tym czasie jest bardzo potrzebny, ponieważ pierwsze miesiące własnej działalności są naprawdę bardzo trudne. Niestety do minusów trzeba zaliczyć bardzo długi czas na ostateczne otrzymanie środków i biurokratyczne i administracyjne ich rozliczanie, kontrole i kolejne absurdy. Na szczęście Panie prowadzące projekt okazały się być bardzo pomocne.
Zderzenie z rzeczywistością – cierpliwość
Pierwsze pół roku upłynęło pod znakiem ciężkiej pracy bez większych efektów i działań self-motivational. Osobiście polecić mogę jedno nazwisko – Les Brown. Na YouTube znajduje się bardzo dużo jego przemówień, w których bardzo jasno przedstawia jak ważna jest cierpliwość i nieustanne działanie. Ludzkość w dzisiejszych czasach chce wszystko mieć tu i teraz, liczy na natychmiastowy sukces, a niestety nic nie przychodzi "ot tak". Najważniejsza jest wiara i "constant action", czyli nieprzerwana praca.
Jako przykład podaje drzewko bambusowe, które musi być podlewane przez kilka lat, bez żadnych efektów. Dopiero po upłynięciu tego czasu w ciągu kilku tygodni wyrasta na jakieś 6 metrów.
Zderzenie z rzeczywistością było trudne, pierwsze założenia musiały zostać zweryfikowane. Codzienna praca, marketing, rozmowa z dziesiątkami osób, a rezultat - mizerny. Analiza rynku, zmiana kierunku i dalsza praca. Jak to mówią – tu nie ma co czarować, tu trza robić. Początek to dużo pozytywistycznej pracy u podstaw.
W moim przypadku przełom nastąpił po 6 miesiącach: pierwsze zrealizowane zamówienia, zadowoleni klienci i bardzo dużo satysfakcji. Kolejne kroki to planowanie kolejnego roku, praca na rzecz rozwoju.
Podsumowując, każdy przedsiębiorca na początku dostaje strasznego kopa od rzeczywistości. Trzeba jednak budować markę, pracować nad marketingiem i dbać o wysoką jakość usług. Niestety państwo i biurokracja tylko utrudniają prowadzenie działalności, a urzędnicy sami nie wiedzą jakie rozwiązania są najlepsze. Dodatkowo przedsiębiorcy obłożeni są straszną ilością podatków. I kwestią wartości i odwagi jest ewentualne przeniesienie działalności na zachód, tam gdzie państwo naprawdę wspiera i nie traktuje każdego jako potencjalnego przestępcę skarbowego. Ja skrupułów mieć nie będę i na zasadzie rachunku zysków i strat w niedalekiej przyszłości pewnie przeniosę działalność w bardziej przyjazne przedsiębiorcom miejsce.
Mimo wszystko bardzo wspieram i trzymam kciuki za indywidualne przedsięwzięcia i freelancing – jest to zdecydowanie przyszłość rynku pracy.