Możesz wymyślić lek na raka, szczepionkę na HIV albo eliksir długowieczności, a sukcesu i tak nie odniesiesz. – Chyba że znasz jakiegoś kolesia – sugeruje Jacek Rydzewski, właściciel Grupy Technicznej CODI.
ikona lupy />
Ile firm wprowadziło u siebie innowacje / Dziennik Gazeta Prawna
Pomimo miliardów złotych pompowanych w kończącej się perspektywie finansowej w zwiększenie innowacyjności gospodarki Polska spada w rankingach najbardziej nowoczesnych krajów. Bo z punktu widzenia większości przedsiębiorstw, szczególnie tych mniejszych, innowacyjność często stanowi barierę w rozwoju, zamiast go wspomagać – z reguły zmniejsza, a nie zwiększa popyt na produkty i usługi, bo po prostu stają się one droższe.
– Jak w Polsce buduje hiszpański deweloper, to tam do żadnej deski nie da się wbić nawet gwoździa wyprodukowanego w Polsce. Wszystko przyjedzie z Hiszpanii. Niemiecki ściąga wszystko z Niemiec. Ale jak buduje polski deweloper, to... polskiego gwoździa też nie wbijesz, bo wszystko musi być zagraniczne – z Francji, Hiszpanii, Niemiec czy Włoch – narzeka Jacek Rydzewski, właściciel Grupy Technicznej CODI. Jego firma produkuje wideodomofony i urządzenia kontroli dostępu. Jest laureatem nagrody DGP „Jakość Roku Produkt 2011”. Ma na koncie kilkanaście patentów. A mimo to ledwo przędzie, bo – jak uważa Rydzewski – zagraniczne firmy, zdobywając nowe rynki, nierzadko dumpingują ceny. Zarabiają później. – Gdy tylko kończy się gwarancja, urządzenia zaczynają się psuć i wówczas można odrabiać straty – twierdzi.
– W Polsce działa system KKŁ: koleś, kompleksy, łapówka. Gdybyś wymyślił lek na raka, szczepionkę na HIV i eliksir długowieczności, to i tak ci się tutaj nie uda. Zamawiający wolą sprowadzić placebo z Francji, za pośrednictwem kolesia, który nim handluje – dodaje.
Sam Rydzewski też chciał postawić na modną ostatnimi czasy innowacyjność, więc postanowił pozyskać na nią fundusze z UE. Ale Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych odrzuciła mu wniosek, gdyż ekspert oceniający projekt pod względem formalnym nie rozróżniał pojęć „model” i „prototyp”. Myślał, że prototyp to pierwsze, co powstaje w firmie. Ale firma wygrała sprawę w sądzie i MJWPU musiała dalej rozpatrywać wniosek. Tyle że niekoniecznie pozytywnie – ostatecznie projekt nie przeszedł oceny merytorycznej, bo jedna z osób z komisji wyraziła opinię, że na takie systemy nie ma rynku. Pomimo że branżowi eksperci oceniają jego roczną wartość na grubo ponad 1 mld zł. – Ale i tak nie trafiliśmy źle, bo nasz wniosek chociaż ktoś przeczytał. Innowacyjnemu koledze odrzucili dokumenty, gdyż jedna spośród kilkuset stron była podpisana innym kolorem atramentu – mówi szef CODI.
Firma, jeśli nie ma odpowiedniego majątku, zaplecza produkcyjnego w Polsce i do tego jest mała, nie uzyska także łatwo kredytu bankowego. Dla banków nawet milionowe zamówienia od kontrahentów nie są gwarancją. – Miałem w ręku kontrakt na 1 mln zł i potrzebowałem kapitału na produkcję. W jednym z banków usłyszałem, że teraz nawet Bill Gates nie miałby zdolności kredytowej – opowiada właściciel CODI. W końcu dostał pożyczkę od PKO BP – całe 20 tys. zł z gwarancjami de minimis. W innym banku dali mu 140 tys. zł, ale oprocentowane na niemal 20 proc.
Inna sprawa, że w Polsce czasami większym problemem może się okazać zawarcie kontraktu niż jego brak. – Znam firmy, w których obowiązuje zasada, że tylko frajer robi biznes za swoje pieniądze. Z założenia nie płacą połowie dostawców, dlatego są w stanie wygrać każdy przetarg. A urzędy skarbowe nie uznają tłumaczeń, dlaczego podwykonawca nie ma środków na VAT – przekonuje Rydzewski. I kwituje: – Nie dość, że przedsiębiorca zostaje okradziony przez zamawiających, to jeszcze za swoją naiwność musi ponieść dodatkową karę w postaci haraczu dla fiskusa.
Ale przecież sprawę można kierować do sądu. – Tylko że w sądach sprawy ciągną się latami. To powinna być sprawa administracyjna. Wystawiłem fakturę, a X mi nie zapłacił, więc zgłaszam się do urzędu, a ten wiesza kłódki na firmie X, jak to się dzieje choćby w USA czy Kanadzie, i tyle. Dopóki X nie zapłaci za faktury, nie może prowadzić działalności – postuluje Rydzewski. Na braku takich zdecydowanych rozwiązań żerują oszuści. – Dlatego dodatkowo każdy szef i właściciel spółki, któremu udowodniono oszukiwanie kontrahentów, powinien dostać zakaz piastowania jakichkolwiek funkcji i zakładania jakichkolwiek firm – kwituje właściciel CODI.