Wzrost cen złota oraz wzmocnienie franka, a co za tym idzie – wyższe raty kredytów hipotecznych nominowanych w szwajcarskiej walucie – takie mogą być skutki decyzji, jaką za miesiąc podejmą obywatele Szwajcarii
Wzrost cen złota oraz wzmocnienie franka, a co za tym idzie – wyższe raty kredytów hipotecznych nominowanych w szwajcarskiej walucie – takie mogą być skutki decyzji, jaką za miesiąc podejmą obywatele Szwajcarii
/>
Prawie 40 proc. kredytów hipotecznych, jakie spłacają obecnie Polacy, to należności denominowane we frankach szwajcarskich. W efekcie to, jaką ratę płaci co miesiąc kilkaset tysięcy klientów banków, zależy od kursu naszej i tamtejszej waluty. Im więcej wart frank, tym wyższa rata. Przez ostatnie miesiące wzajemna relacja złotego i franka była dość stabilna. To jednak może się szybko zmienić. Być może już grudniowe raty, jakie zapłacimy za mieszkanie czy samochód, będą istotnie wyższe niż te, które zapłaciliśmy ostatnio. Powód? Zbliżające się referendum w Szwajcarii. Jego pośrednim skutkiem może być wzmocnienie franka.
Powrót do przeszłości
Pod koniec listopada Helweci mają decydować o rezerwach swojego banku centralnego (SNB). Określą m.in., jaka ich część miałaby być przechowywana w złocie. Pod koniec ubiegłego wieku w Szwajcarii zniesiono konstytucyjny wymóg, by tamtejszy frank miał co najmniej 40-procentowe pokrycie w tym kruszcu. Jeszcze w 2000 r. złoto stanowiło 43 proc. rezerw SNB, a w 2006 r. – prawie 30 proc. Jednak od kilku lat bank sukcesywnie wyprzedawał sztabki i obecnie odpowiadają one za zaledwie ok. 8 proc. całych rezerw Szwajcarii. Ich łączna wartość wynosi zaś prawie 500 mld franków.
Powrotu do przeszłości zażądała uważana za ultrakonserwatywną Szwajcarska Partia Ludowa (Schweizerische Volkspartei – SVP). To zgodnie z jej postulatami podczas listopadowego referendum Helweci mają odpowiedzieć na pytanie, czy chcą, aby poziom złotowych rezerw SNB został ponownie podniesiony do minimum 20 proc.
Na razie nie ma żadnych sondaży, które wskazywałyby na preferencje Szwajcarów. Część obserwatorów podkreśla jednak, że SVP cieszy się sporą popularnością (w parlamentarnych wyborach w 2011 r. miała najwyższe poparcie 26,6 proc. i jest najpotężniejszą siłą polityczną w kraju). – Szwajcarzy ze swoimi dość konserwatywnymi poglądami mogą być skłonni poprzeć wniosek z referendum – uważa Piotr Krawczyński z TFI PZU. Podobną opinię ma Andrzej Kiedrowicz, dyrektor polskiego oddziału Easy Forex. Ale część analityków jest przeciwnego zdania, przy czym wskazują, że „tak” w referendum byłoby bardzo niekorzystne dla SNB i realizacji jego zadań. Nie dziwi więc, że bank centralny stara się doprowadzić do tego, by do referendum w ogóle nie doszło.
Drogie złoto, drogi frank
Jakie byłyby skutki, gdyby Helweci powiedzieli „tak”? – Musiałoby to oznaczać całkowite odwrócenie dotychczasowej polityki banku Szwajcarii polegającej na sprzedaży złota – mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska. – Wywróciłoby to na najbliższe lata całą koncepcję realizowaną dotychczas przez SNB – potwierdza Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.
Eksperci szacują, że skutkiem byłoby skupienie z rynku 1,4–1,6 tys. ton. – To odpowiada ok. 40 proc. rocznej podaży tego kruszcu. Zakup takiej ilości, jeśli nie zostałby odpowiednio rozłożony na wiele lat, mógłby doprowadzić do sporego zamieszania na rynku złota. Jego ceny z pewnością mogłyby gwałtownie wzrosnąć – uważa Paweł Kordala, analityk z XTB. – Zwłaszcza że zakupy SNB nałożyłyby się na popyt, jaki generują azjatyckie banki centralne – dorzuca Arkadiusz Krześniak. Doszłoby zatem do diametralnego odwrócenia dotychczasowego trendu rynkowego. Kruszec od ponad dwóch lat nieprzerwanie taniał – we wrześniu 2012 r. jego uncja kosztowała ponad 1770 dol., teraz – już tylko ok. 1230 dol. – Szwajcarzy przez wiele lat generowaliby popyt na prawie 10 proc. rocznej światowej produkcji złota. Może nie doprowadziłoby to do powrotu do szczytów notowań, ale cena uncji złota mogłaby podskoczyć w średnim terminie do co najmniej do 1,5 tys. dol. – ocenia Kamil Maliszewski z DM mBanku.
Ale skutków może być więcej. Jednym z nich będzie wzmocnienie tamtejszej waluty uważa Kamil Rusak, analityk UI TFI. Część analityków podziela tę opinię, część nie. – Dopóki SNB wciąż będzie bronił minimalnego kursu franka do euro na poziomie 1,2, ewentualne zmiany dotyczące rezerw będą miały ograniczony wpływ na kurs szwajcarskiej waluty wobec złotego – uważa Piotr Jelonek z Raiffeisen Polbanku. – Zwiększenie rezerw złota może jedynie umocnić wiarygodność szwajcarskiego franka jako bezpiecznej przystani – dodaje. Problem w tym, że obrona kursu franka do euro po referendalnym „tak” może być niemożliwa. W opinii Arkadiusza Krześniaka w SNB zapadłaby prawdopodobnie decyzja, by bank odszedł od polityki osłabiania własnej waluty.
Wprawdzie Thomas Jordan, prezes Banku Centralnego Szwajcarii, niedawno zapewniał na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że będzie nadal robił wszystko, by kurs euro nie spadał poniżej 1,2 franka, ale jednocześnie stwierdził, że wynik referendum może zmniejszyć możliwości działania tej instytucji. – Referendalne „tak” z pewnością znacząco utrudni, jeśli w ogóle nie uniemożliwi, wywiązywanie się banku centralnego z obowiązku dbania o stabilne ceny i tempo wzrostu gospodarczego – mówi Krawczyński. Podzielił tym samym obawy minister finansów Szwajcarii Eveline Widmer-Schlumpf.
– Skutkiem byłoby długookresowe umocnienie franka wobec unijnej waluty, co powodowałoby, że wzrosłaby także szwajcarska waluta, byłaby droższa wobec złotego – podsumowuje Krześniak. – W długim terminie umacniałoby to franka i zwiększyłoby korelację między nim a ceną złota – deklaruje główny ekonomista DBP.
Wzmocnienia notowań franka, szczególnie wobec euro, spodziewa się również Andrzej Kiedrowicz, dyrektor polskiego oddziału Easy Forex. – A że kurs euro do złotego jest w ostatnich latach w miarę stabilny, to i nasza waluta również straciłaby na wartości wobec szwajcarskiej – tłumaczy.
Jak zauważa Krawczyński, zakup złota przez SNB nie byłby jedynym rozwiązaniem. – Można by też sprzedać połowę pozostałych aktywów – mówi analityk. W takiej sytuacji ta część rezerw, jakie miałby w kruszcu, odpowiadałaby 20 proc. całej kwoty. Twierdzi też, że o ile zakup złota doprowadziłby do zwyżki ceny tego metalu i w konsekwencji także franka, o tyle w tym drugim wzrost kursu szwajcarskiej waluty byłby jeszcze większy. – Tak czy owak byłaby to mało optymistyczna perspektywa dla zadłużonych we franku szwajcarskim – podsumowuje Krawczyński.
Obecnie za franka płaci się prawie 3,5 zł. Gdyby po szwajcarskim referendum kurs franka i euro zrównał się, to osoba spłacająca kredyt frankowy, która dziś płaci co miesiąc 1000 zł, musiałaby co miesiąc oddawać bankowi nieco ponad 1200 zł.
We wrześniu 2012 uncja złota warta była 1770 dol. Teraz to 1230 dol.
Frank razem z euro traci do dolara
Gdy przed trzema laty przed państwami południa Europy stanęło widmo bankructwa, międzynarodowy kapitał na gwałt szukał dla siebie bezpiecznej przystani. Bankierzy i inwestorzy imali się różnych sposobów, by ochronić majątek, a jednym z najpowszechniejszych była ucieczka do Szwajcarii. Na efekty nie trzeba było długo czekać – tamtejsza waluta w błyskawicznym tempie poszybowała w górę, osiągając rekordowe kursy. W sierpniu 2011 roku za jednego franka trzeba było zapłacić nawet 97 eurocentów i ponad 1,38 dolara. Kurs wobec naszej waluty przekroczył wtedy 4 zł.
Bardzo mocna waluta to hamulec dla rozwoju gospodarki. Centralny Bank Szwajcarii (SNB) przystąpił więc do interwencji, a od 2011 roku konsekwentnie prowadzi politykę minimalnego kursu własnej waluty wobec euro. Poziom, jakiego się trzyma, to 1,2 franka za euro. Każde zbliżenie się kursu do tego limitu – miało to miejsce głównie w 2012 roku – powoduje, że SNB natychmiast reaguje, skupując z rynku inne waluty, co powoduje, że frank nie rośnie w siłę. Ponieważ zaś wzajemne wahania waluty europejskiej i polskiej nie są duże, także wobec naszego złotego frank pozostaje dość stabilny (ostatnio się umacnia – razem z euro).
Szwajcarzy dbają o kurs własnej waluty wobec wspólnej, ponieważ to z krajami strefy euro – głownie Niemcami, Włochami i Francją – mają największe obroty handlowe. O ile więc franka i euro obowiązuje w praktyce sztywny parytet wymiany, o tyle kurs wobec dolara waha się, i to dość znacznie. O ile przez większość zeszłego roku frank się umacniał wobec waluty USA, o tyle w bieżącym roku da się zauważyć odwrotną tendencję, przy czym jest ona znacznie wyraźniejsza. Wiosną za dolara płacono 0,87 franka, a na początku października kurs przekroczył już 0,96 franka. To poziom, jaki ostatni raz odnotowano w połowie 2013 roku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama