Obywatele USA w ostatnich latach woleli obligacje. Tylko połowa z nich ma papiery udziałowe spółek. To może wieszczyć hossę na rynkach akcji.
Giełda w USA bez kierunku od lat, rentowność długu odbija się od dna / DGP
Od 1998 r. Amerykanie nie mieli nigdy tak mało akcji w swoich portfelach – wynika z najnowszego badania Instytutu Gallupa i American Public Media’s Marketplace. Na pytanie, czy w jakikolwiek sposób jesteś zaangażowany na rynku akcji, twierdząco odpowiedziało 53 proc. obywateli USA. W 2002 r. odpowiedziało tak 67 proc., a w 1998 r. 60 proc.
Wyniki ankiety potwierdzają dane Investment Company Institute. Od 2001 r. udział inwestorów indywidualnych w akcjonariacie amerykańskich spółek spadł z 25 do 18 proc. na koniec 2011 r. Od początku 2007 r. do końca ub.r. Amerykanie wycofali z funduszy rynku akcji 450 mld dol., a do funduszy obligacji wpłacili 930 mld dol. W samym 2009 r., według danych Envision Capital, na rynek obligacji od Amerykanów wpłynęło więcej środków niż w poprzednich 10 latach.
Czy to sygnał dla zwolenników kontrariańskiego sposobu inwestowania, że czas kupować niechciane akcje? Polski inwestor, który chciałby zainwestować w amerykańskie akcje wbrew Amerykanom, ma kilka możliwości. Jeśli ma sporo pieniędzy (kilkadziesiąt tys. zł), może kupować je w największych biurach maklerskich oferujących dostęp do giełd amerykańskich. Dla mniej majętnych pozostają fundusze: krajowe (Amplico Akcji Amerykańskich, ING Spółek Dywidendowych USA, Pionner Akcji Amerykańskich, PKO Akcji Rynku Amerykańskiego) lub zagraniczne (ponad 20 podmiotów, m.in. Franklin Templeton, Schroeder i BlackRock) dostępne w Polsce. Jest też fundusz Lyxor ETF S&P500 notowany na warszawskiej GPW, który w założeniu ma odwzorowywać zachowanie amerykańskiego indeksu.
Według Alfreda Adamca, niezależnego doradcy inwestycyjnego, wynik badania jest sygnałem kupna akcji w perspektywie długoterminowej.
– Co prawda poczekałbym jeszcze na kilkunastoprocentową korektę, która powinna nadejść w związku z problemami Europy i USA, ale generalnie rynek akcji wchodzi na drogę wzrostów. A inwestorzy indywidualni w znakomitej większości, jak zwykle, spóźnią się na hossę – mówi Adamiec.
Innego zdania jest Piotr Kuczyński, analityk Xeliona. – Podejście kontrariańskie często się sprawdza. Ale według mnie wyniki sondażu nie wskazują, że należy je zastosować. Gdyby tylko 20 proc. Amerykanów przyznało się do posiadania akcji, wtedy byłby to sygnał o odpowiedniej mocy – uważa Kuczyński. W jego ocenie amerykańscy inwestorzy zniechęcili się do akcji, bo od 12 lat trudno na nich zarobić. Amerykanin, który początku 2000 r. co miesiąc kupował akcje za tę samą sumę, na koniec marca 2012 r. zarobiłby tylko 17 proc., czyli 1,4 proc. średniorocznie.
– Podobnie zniechęceni do akcji są Polacy. W 2007 r. stosunek wartości depozytów do aktywów funduszy inwestycyjnych wynosił 2:1. Teraz jest o wiele wyższy – zwraca uwagę Alfred Adamiec. Obecnie na depozytach w bankach jest około 700 mld zł, a w funduszach około 110 mld zł.

Na amerykańskich akcjach od 12 lat bardzo trudno zarobić