Za nami kilka lat dynamicznych przemian w polskiej energetyce, w rezultacie których rola węgla została zredukowana z 70 proc. do nieco ponad połowy miksu wytwórczego. Większość bloków zasilanych tym paliwem w zasadniczy sposób zmieniła tryb pracy, ucząc się odpowiadania na kaprysy pogody i zmienną produkcję zależnych od niej źródeł odnawialnych. Mimo to – jak diagnozuje prestiżowy brukselski think tank Bruegel – problematyczna z punktu widzenia transformacji energetycznej część polskiej gospodarki stanowi 43 proc. PKB.
To prawie trzy razy więcej niż wynosi ten wskaźnik dla całej UE, która wynosi 16 proc. Dopiero 10 pkt proc. za nami jest Bułgaria, druga najsilniej narażona. Dla Francji i Szwecji, państw z najlepszym punktem wyjścia w procesie przemian, wskaźnik ten nie przekracza 10 proc. PKB.
Koszt transformacji w praktyce
DGP zapoznał się z raportem Bruegla przed publikacją. W optyce jego autorów od głównych kierunków przemian na rynku europejskim nie ma odwrotu, co oznacza, że niegotowi skończą na bocznym torze, a narażonym branżom grozi upadek. „Na poziomie krajowym możliwe są różne strategie, oparte na przyspieszaniu przemian w niektórych sektorach i ich spowalnianiu w innych. Ale ochrona przed transformacyjną presją nie może trwać wiecznie. Przyjdzie moment, że wysokoemisyjne sektory staną się przestarzałe, a ich wartość z punktu widzenia PKB zostanie stracona” – oceniają eksperci belgijskiego ośrodka. I rekomendują proaktywną zieloną politykę przemysłową, wspierającą inwestycje w czyste technologie i chroniącą je przed ryzykiem rynkowym.
Jak komentuje Bartłomiej Orzeł, ekspert ds. sprawiedliwej transformacji związany z Project Tempo, szczególnie znamienne jest to, że Polska wyraźnie odstaje nie tylko od zachodniej czy nordyckiej części Unii Europejskiej, lecz także od własnego regionu, cechującego się podobnym do naszego profilem gospodarki. A to przede wszystkim z nim będziemy w najbliższych latach konkurować o inwestycje. – Zielone przemysły będą się lokować tam, gdzie emisyjność jest niższa. Biorąc pod uwagę to, że nie mamy modelu gospodarczego, który by nas wyróżniał na tle regionu, ani aktywnej polityki przemysłowo-innowacyjnej, ten raport wygląda dla nas wręcz dramatycznie – przyznaje Orzeł.
Obniżyć ryzyko "zaszyte" w emisjach
– Na wyniku Polski zaważyło stosunkowo wysokie uprzemysłowienie w połączeniu z niemal zerowym poziomem gotowości wysokoemisyjnych sektorów na nadchodzące przemiany – wyjaśnia współautor analizy Dirk Schoenmaker z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie. Zastrzega przy tym, że ostatnie postępy dekarbonizacji w sektorze energetycznym są jednak dla Polski pewną pociechą. – To istotny trend, który będzie redukował ryzyko dla polskiej gospodarki i stanowił zachętę dla inwestorów – przekonuje. I tłumaczy, że wyliczenia przeprowadzono na podstawie dwóch głównych kryteriów: udziału wysokoemisyjnych sektorów w strukturze gospodarek i oceny podjętych przygotowań do transformacji.
W niektórych krajach – wnioskują autorzy analizy – istnieje pole do strukturalnego dostosowania: wzmocnienia sektora usług kosztem tradycyjnego przemysłu. Głównym narzędziem redukcji ekspozycji na ryzyko, w opinii badaczy, powinny być publiczne zachęty do dekarbonizacji wysokoemisyjnych firm i sektorów. Choćby odpowiednio zaprojektowane subsydia uzupełniane mechanizmami zniechęcającymi do konwencjonalnych rozwiązań, takich jak opodatkowanie emisji. Przy stosowaniu tego ostatniego instrumentu zalecana jest jednak ostrożność. Ekonomiści z Bruegla dostrzegają, że bez innych pozytywnych bodźców istnieje ryzyko upadku istniejących ekosystemów przemysłowych bez perspektywy ich zastąpienia, a w części przypadków ich miejsce na rynku mogą nawet zająć towary o większym śladzie węglowym sprowadzone spoza Unii Europejskiej.
Schoenmaker przestrzega jednocześnie przed pokusą sztucznego podtrzymywania wysokoemisyjnych firm i sektorów. – Tak zrobiły Niemcy ze swoją branżą motoryzacyjną opartą na silniku spalinowym. W rezultacie doszliśmy do sytuacji, w której wartość rynkowa całego przemysłu motoryzacyjnego jest niższa niż Tesli, a jedyną szansą na jego przetrwanie są cła i kwoty importowe na chińskie elektryki. Transformacja będzie postępowała, czy nam się to podoba, czy nie. A ci, którzy nie będą na ten proces przygotowani, wypadną z rynku – ostrzega profesor. Za niezbędne uzupełnienie dekarbonizacji uważa przy tym politykę społeczną i narzędzia sprawiedliwej transformacji regionów. – Bardzo ważny jest rozwój nowych branż i szeroko zakrojony system szkoleń zawodowych – podkreśla.
Czy da się wyrównać stawkę transformacji?
Wsparciem powinny być też instrumenty zielonej polityki przemysłowej UE (Clean Industrial Deal), przy czym subsydia dla nowych sektorów powinny, jego zdaniem, priorytetowo traktować najwrażliwsze regiony Europy. Takie podejście może się jednak okazać niewystarczające, bo – jak wynika z szacunków Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych przy Krajowym Ośrodku Bilansowania i Zarządzania Emisjami – również przyspieszenie transformacji, związane np. z przyjęciem proponowanych przez Komisję Europejską celów na 2040 r., w nierównym stopniu obciąży europejskie gospodarki, a Polska i kraje Europy Południowo-Wschodniej odczują jej następstwa boleśniej niż państwa starej Unii.
Jeszcze bardziej fundamentalne wątpliwości wysuwa Marcin Izdebski z Centrum Strategii Rozwojowych, którego zdaniem eksperci Bruegla, czyniąc z dekarbonizacji cel nadrzędny, przyjęli zbyt jednowymiarowe podejście i niedostatecznie uwzględnili ryzyka. Jego zdaniem wdrożenie zaproponowanej strategii, opartej na połączeniu subsydiów dla technologii niskoemisyjnych i opodatkowaniu emisji, będzie oznaczać nie tylko wzrost cen i kosztów życia, ale także przyspieszoną ucieczkę przemysłu. – To z kolei podważa jedną z głównych przewag konkurencyjnych Unii, jaką dotąd był chłonny rynek wewnętrzny oparty na sile nabywczej zamożnych konsumentów – ocenia Izdebski.
Polska polityka między adaptacją a oporem
Tylko jak krytyczne podejście do strategii UE i trendów panujących na europejskim rynku przełożyć na praktyczną politykę w zastanych realiach i w parametrach określanych przez obowiązujące Polskę prawodawstwo unijne? Według Bartłomieja Orła w kontekście nieproporcjonalnie wysokiego dla Polski poziomu ryzyka społecznego i gospodarczego, jakie wiązać się będzie z transformacją, nie może dziwić, że polscy politycy będą coraz częściej sięgać po retorykę sprzeciwu wobec polityki kojarzonej z Europejskim Zielonym Ładem. Jednocześnie hasła te nie przyniosą – w jego ocenie – odpowiedzi na najważniejsze pytania, które dotyczyć będą rozwoju innowacyjnych sektorów, w tym zielonego przemysłu, i podniesienia statusu Polski w międzynarodowej rywalizacji.
Zdaniem Dirka Schoenmakera kluczowym wnioskiem z analizy jest konieczność podjęcia, zwłaszcza przez kraje najbardziej narażone na ryzyko, wysiłku planistycznego, który pozwoli na przeprowadzenie dekarbonizacji w sposób możliwie sprawny, ale także na zapobieganie i łagodzenie powstających w jej toku kosztów społecznych. Dostrzec nieproporcjonalnie wielką skalę stojących przed najbardziej wrażliwymi gospodarkami wyzwań powinny także instytucje UE. – Konieczne jest skierowanie strumienia środków europejskich do najbardziej wrażliwych regionów i poluzowanie zasad pomocy publicznej wobec inwestycji w perspektywicznych sektorach, podnoszących gotowość tych gospodarek na transformację – uważa współautor analizy Bruegla.©℗
Transformacja po zachodnioeuropejsku nie wystarczy
Bruegel potwierdza, że ryzyko związane z transformacją nie rozkłada się jednakowo między krajami, a cały proces grozi pogłębieniem strukturalnych nierówności. Różnice wynikają ze struktury gospodarek. W Europie Środkowej wysoki udział mają sektory energochłonne i przemysł ciężki, a państwa zachodnie w większym stopniu bazują na usługach i sektorach niskoemisyjnych. Bruegel słusznie wskazuje, że drogą do ograniczania ryzyka jest dekarbonizacja, ale ta konstatacja nie wyczerpuje tematu. Badania Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych pokazują, że w Polsce emisyjność może spaść o niemal 90 proc. do 2050 r., lecz koszt procesu będzie wyższy niż w Europie Zachodniej, prowadząc do relatywnego osłabienia konkurencyjności. Najprostsze redukcje można osiągnąć w elektroenergetyce. Trudniejsze będą inwestycje w budynkach i transporcie. Do tego rolnictwo, które pozostanie największym źródłem emisji nieredukowalnych, wymagających kompensacji. Polityka klimatyczna projektowana w duchu zachodnioeuropejskim, w którym naturalnym kierunkiem jest dalsze kurczenie przemysłu i przesuwanie aktywności w stronę usług, oznacza nieproporcjonalne obciążenia dla Polski i reszty regionu. Taki model nie rozwiązuje również problemu bezpieczeństwa Europy. Potrzebujemy podejścia, które równolegle z dekarbonizacją wzmocni przemysł, zadba o niezależność technologiczną, zwiększy inwestycje w technologie niskoemisyjne i zbuduje odporność całej Unii w wymiarze klimatycznym, gospodarczym i strategicznym. ©