Polsce grożą poważne procesy przed międzynarodowymi trybunałami arbitrażowymi.
Zagraniczne firmy, które inwestują w nasz rynek energetyki wiatrowej, szykują się na wojnę z polskim rządem. Bo uważają, że nowe restrykcje i obciążenia podatkowe skończą się likwidacją ich branży.
– Wielu przedsiębiorców rozważa wspólne wystąpienie przeciwko Polsce z powodu niekorzystnych dla nich zmian legislacyjnych dotyczących rynku farm wiatrowych, a zwłaszcza przyjęcia tzw. ustawy odległościowej – potwierdza nieoficjalnie prawnik specjalizujący się w arbitrażu. Z rozmów przeprowadzonych przez DGP z przedstawicielami branży wynika, że już co najmniej kilka firm poważnie myśli o wszczęciu międzynarodowego sporu.
– Z punktu wiedzenia państwa takie ryzyko jest realne. A wręcz wysokie. Zwłaszcza że orzecznictwo trybunałów jest w tej materii dość korzystne dla skarżących – podkreśla Paweł Kuglarz, radca prawny, partner w kancelarii Wolf Theiss Daszkowski.
Przedsiębiorcy działający na polskim rynku elektrowni wiatrowych kwestionują przepisy obowiązującej od połowy lipca ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Ich zdaniem nowe regulacje praktycznie uniemożliwiły inwestycje i spowodowały znaczny wzrost obciążeń podatkowych (poprzez zmianę definicji nieruchomości).
Podstawą do roszczeń może być karta energetyczna (traktat, którego stroną jest Polska) albo dwustronne umowy o wspieraniu inwestycji (tzw. BIT-y). Gwarantują one m.in. ochronę uzasadnionych oczekiwań inwestorów, ochronę przed nieproporcjonalnymi działaniami państwa oraz zabezpieczenie przed pośrednim wywłaszczeniem inwestycji (tj. w sytuacji, w której doszło do pozbawienia ich całkowitej wartości).
– Nowe, restrykcyjne przepisy odległościowe mają wpływ na inwestycje będące w końcowej fazie, ale wciąż wymagające pozwolenia na budowę. Mogą one naruszać uzasadnione oczekiwania inwestorów – przekonuje Jeremy Sharpe, partner w londyńskim biurze firmy Shearman & Sterling. Także według niego inwestorzy, którzy ponieśli znaczne nakłady, aby uzyskać finansowanie projektu, ziemię, certyfikaty środowiskowe czy umowy z dostawcami energii, mają podstawy do roszczeń. Bo w świetle nowych wymogów mogą nie uzyskać pozwolenia na budowę, a wtedy cały projekt upadnie.
Operatorzy turbin wiatrowych ostrzegają też, że zniesienie obowiązku odkupu energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii po ustalonej cenie oraz wprowadzenie nowych, niższych taryf może spowodować, że ich inwestycje staną się całkowicie nieopłacalne.
– Polskie rozwiązania ewidentnie naruszają zasadę proporcjonalności, bo ich rzeczywistym skutkiem będzie praktycznie likwidacja branży i rynku farm wiatrowych – ocenia mec. Marek Jeżewski, szef praktyki międzynarodowego prawa inwestycyjnego w kancelarii KZP.
Eksperci zwracają też uwagę, że w przypadkach gdy przedsiębiorstwa państwowe wycofały się z umów z zagranicznym inwestorem, potencjalni powodowie mogą też rozważyć powołanie się na klauzulę ramową (umbrella clause). – Jest ona obecna w art. 10(1) karty energetycznej, a także wielu BIT-ach, których stroną jest Polska. Co do zasady pozwala ona na traktowanie naruszenia zwykłej umowy handlowej ze spółką Skarbu Państwa jako naruszenia danej umowy międzynarodowej – tłumaczy Jeremy Sharpe.
Według ankiety firmy doradczej Ambiens nowe przepisy zahamowały 99 proc. projektów na różnym etapie realizacji. Wstępne szacunki pokazują, że samo wejście w życie przepisów odległościowych będzie inwestorów kosztowało blisko 0,5 mld zł. Ogółem w farmy wiatrowe zainwestowano dotąd w Polsce już ok. 32 mld zł, z czego ponad 10 mld zł pochodziło z kredytów bankowych.
11 postępowań arbitrażowych wytoczono przeciwko naszemu krajowi w 2015 r.
3,6 mln zł tyle Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa wydała w 2015 r. na zewnętrzne kancelarie obsługujące arbitraże międzynarodowe
Fragment zapisu redakcyjnej debaty na temat opodatkowania nieruchomości. Całość relacji opublikujemy wkrótce
Problem z opodatkowaniem elektrowni wiatrowej niczym grecka tragedia
Czy ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych uporządkuje kwestię opodatkowania tych obiektów?
Dr hab. Wojciech Morawski, Ośrodek Studiów Fiskalnych, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu: Z samej ustawy niewiele wynika. W uzasadnieniu projektu nie było nic o podatkach. Nie wynikało z niego, że ustawodawca chciał opodatkować wiatraki w całości. Moim zdaniem nic się nie zmieniło, one dalej będą opodatkowane tylko od części budowlanych.
Grzegorz Skarżyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej: Faktycznie, w uzasadnieniu projektu ustawy nie było nic na temat podatku. Również podczas prac parlamentarnych wszyscy przyznawali, że zmiany nie powinny zmieniać zasad opodatkowania. Niestety, po uchwaleniu ustawy pojawiły się sprzeczne opinie. Mamy więc totalny bałagan. Wyższy podatek byłby ogromnym problemem dla elektrowni wiatrowych. Weźmy przykład średniej wielkości farmy wiatrowej (40 MW). Obecnie płaci ona ok. 1,4 mln zł rocznie od części budowlanych. Gdyby przyjąć stanowisko, że ustawa nakazuje opodatkować całą elektrownię wiatrową, łącznie z silnikiem, turbiną itd., to podatek wzrośnie do ok. 4,5 mln zł, czyli ponad trzykrotnie. Dotychczas podatek od nieruchomości stanowił dla takiej przykładowej farmy wiatrowej ok. 18 proc. wszystkich kosztów operacyjnych. Po zmianach będzie to ok. 42 proc. A więc blisko połowę kosztów operacyjnych będzie stanowiła danina. To fundamentalna zmiana, bo farma wiatrowa nie może zwiększyć produkcji, ani rozszerzyć działalności. Zmiany spowodują więc to, że elektrownie wiatrowe staną na progu bankructwa. Wszyscy właściciele elektrowni wiatrowych składają więc teraz wnioski o wydanie interpretacji indywidualnych, które potwierdziłyby, że nic się nie zmieni, że ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych jest neutralna podatkowo. Składają wnioski po to, aby ewentualnie dalej dochodzić swoich praw w sądach. To również problem dla gmin. Ich włodarze sami przyznają, że farmy nie mają nadwyżki przychodów, które mogłyby przeznaczyć na zapłatę podatku. Z drugiej strony do 15 listopada muszą przedstawić projekty budżetów na przyszły rok z założonymi wpływami z podatku od nieruchomości.
Wojciech Morawski: Może się też okazać, że prognozowany podatek od farmy wiatrowej nie wpłynie, jeśli ta zostanie zlikwidowana.
Czy jest możliwa interpretacja korzystna dla farm wiatrowych?
Wojciech Morawski: Właściwie w tej sprawie wszystko jest możliwe. Nawet jeśli zamiarem ustawodawcy było opodatkowanie całości elektrowni wiatrowych, to zostało to zapisane na opak. Biorąc pod uwagę wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2011 r. (sygn. P 33/09), należy dojść do wniosku, że w prawie budowlanym musiałoby być napisane, że elektrownia wiatrowa jest budowlą. Natomiast ustawodawca napisał, że elektrownią wiatrową jest budowla posiadająca pewne elementy. Taki zapis oznacza, że najpierw musimy ustalić, czy wiatrak jest w ogóle budowlą. Nie wiadomo jednak, jakie mamy przyjąć kryteria oceny. Można nawet dojść do wniosku, że elektrownia wiatrowa w całości nie jest opodatkowana. (...) Problem z opodatkowaniem elektrowni wiatrowej jest niczym grecka tragedia. Wszyscy wiedzą, że on będzie. Mało tego, nawet gdyby właściciele wyłączyli wiatraki, to i tak trzeba będzie od nich odprowadzić podatek, tak jakby one działały.