Związkowcy rozumieją, że zła renoma branży zniechęci ludzi do pracy w górnictwie – uważa Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej.
Czy dokapitalizowanie z energetyki wystarczy wam na kolejne miesiące, tak by faktycznie w roku 2018 spółka mogła mieć dodatni wynik?
Powinno, jeśli będą realizowane wszystkie elementy zawarte w naszym biznesplanie. Jeden z nich to ścieżki cenowe (przy założeniu, że nie będzie znacznego spadku cen), drugi to produkcja na odpowiednim poziomie.
Chcieliście zwiększać produkcję, by obniżać koszt jednostkowy. Ale w kraju mamy za dużo węgla energetycznego, więc była mowa o eksporcie. Tyle że przy obecnych cenach i kosztach nie ma na to szans. No chyba że zastosujecie takie „promocje” jak Kompania Węglowa w 2015 r., gdy sprzedawała zwały poniżej kosztów.
Powrót do tych „promocji” byłby bez sensu, bo to jest dobre na krótką metę, by poprawić płynność. Poza tym ja nie jestem fanem eksportu drogą morską przy dzisiejszych cenach. Lepiej walczyć o kierunki krajowe, na przykład z węglem z importu. I mamy już pierwsze jaskółki, choć oczywiście nie chcę wiwatować przedwcześnie. Pierwsza z nich to sprzedaż węgla przez internet z dostawą do domu w cenie. Popyt jest tak duży, że chcemy to poszerzać o kolejne linie produkcyjne. Wozimy węgiel nawet na Pomorze. Zamysł jest prosty – klient klika, płaci, dostaje na palecie tonę zapakowanego węgla z certyfikatem prosto od producenta z pominięciem pośredników i ich marży. Nam się to kalkuluje.
A druga sprawa to odbudowanie rynku ciepłowniczego, który straciliśmy. Przy dobrych cenach stawiało się na eksport, górka była potężna, więc i nam, i KHW odebrano rynek ciepłowniczy, który w dużej mierze korzysta z importu, głównie wschodniego, bo specyfikacja przetargów promuje węgiel rosyjski, a okazuje się, że nasz po przejrzeniu parametrów też będzie mógł startować. W jednym przetargu już wygraliśmy. Ale to wymaga pracy.
Nie chcę na podstawie tych dwóch dobrych informacji budować przyszłości spółki, ale to jest pozytywny sygnał. Nie możemy stawiać tylko na wielką energetykę. Tych ciepłowni jest bardzo dużo i oferują ceny na dobrym poziomie.
Jeśli my nie zdecydujemy się na eksport, a wygramy ciepłownie, to różnica cen na 1 mln ton węgla to grubo ponad 100 mln zł. To kwoty, po które warto się schylić.
To są najprostsze rozwiązania, które pokazują potencjał rynku. Sęk w tym, że ciepłownie chcą płatności 60–90 dni, dlatego potrzebny będzie faktoring. Są już prowadzone rozmowy z bankami, myślę, że nie będzie problemu, bo większość tych ciepłowni to spółki z udziałem samorządu.
Chcecie zejść z kosztami na 214 zł za tonę z niedawnych ponad 300 zł. To realne?
Najłatwiej będzie to zrobić w rybnickiej kopalni ROW, czyli połączonych od lipca kopalniach Jankowice, Chwałowice, Marcel i Rydułtowy-Anna. Najtrudniej będzie w Sośnicy i kopalni Ruda (połączone od lipca Pokój, Halemba-Wirek i Bielszowice – red.). Tam jest kłopot. Dlatego chcemy zwiększać potencjał ROW, niech ciągnie spółkę, a w Rudzie przy połączeniu chodzi nam o zdolność operacyjną. Tam jest sporo zagrożeń, więc jak w jednym miejscu ściana stoi – przerzucamy pracowników w inne.
I mimo że Ruda dołuje wyniki, chcecie tam zainwestować 231 mln zł?
Chcemy m.in. uzbroić trzecią ścianę w Pokoju. Co prawda, przyspieszy nam to eksploatację tamtejszych zasobów, ale poprawi wynik. Pokój dotychczas generował straty, chcemy przenieść go na drugą stronę mocy, by pokrywał swoje koszty. Docelowo Pokój nam znika, bo wydobycie będzie i tak prowadzone od strony Bielszowic. I wtedy powinno się nam udać wyjść na zero. Bielszowice będą się bronić węglem koksowym, na który jest zapotrzebowanie, i tu upatrujemy szansy.
A Halemba-Wirek?
Jest tam jeden obszar, który rokuje.
Panie prezesie, ja od 10 lat słyszę, że Halemba rokuje, tylko mimo programów naprawczych ciągle jest na minusie. Może już nie 400 mln zł rocznie jak jeszcze 6 lat temu, ale cały czas to kilkadziesiąt milionów złotych.
Nie ma innego kierunku. Liczymy na złoże w filarze ochronnym po byłej Elektrowni Halemba.
Nie obronicie w Komisji Europejskiej planu PGG w dzisiejszym kształcie.
Rozmowy trwają, tym zajmuje się ministerstwo.
A co z resztą kopalń?
Kopalnię Piast-Ziemowit trzeba rozpędzić i nie zatrzymywać. Tam jest słabszy węgiel, to fakt. Ale można to stabilnie prowadzić dzięki mieszaniu ich węgla z lepszym z innych kopalń. To dobre, bezpieczne kopalnie. To się uda.
A projekt energetyczny Czeczott, który miał powstać w sąsiedztwie, a który mieliście realizować z Japończykami?
Na razie jest zawieszony, przy tak niskich cenach energii to się nie spina. Nikt nie wie, jak długo dotowana będzie energia zielona i jak w przyszłości będzie się kształtowała cena energii na giełdzie. Ale musimy pamiętać, że zapotrzebowanie na węgiel jednak będzie coraz niższe. Uzupełnienie mocy w Polsce jest konieczne. Jednak liczba nowych jednostek wytwórczych nie przeniesie się na większe zużycie węgla, bo nowe elektrownie będą bardziej efektywne, a więc będą spalać mniej paliwa.
Wróćmy do waszych kopalń. Sośnica? Tam nie ma przodków, czyli robót przygotowawczych. Są tylko dwie ściany na około dwa lata. Nie widzę jakoś, by była to kopalnia perspektywiczna.
Kopalnia Sośnica to przedmiot bardzo intensywnych analiz zarządu. Rozmawiamy o przyszłości i kierunkach funkcjonowania tego zakładu.
No tak. Słowo „likwidacja” jest na cenzurowanym. Zostaje nam Bolesław Śmiały, czyli kopalnia połączona taśmociągiem z należącą do Tauronu Elektrownią Łaziska, ale która jednak do Tauronu nie trafiła.
Tak długo, jak będą pracować Łaziska, będzie pracować Bolesław Śmiały. Patrzymy na jego przyszłość przez decyzje, jakie Tauron podejmie w swojej elektrowni, której kotły są przystosowane do tego paliwa. Ostatnio w kopalni mieli trudności, wjechali w kamień, ale wrócili do wydobycia 6 tys. ton na dobę. Jeśli Tauron ogłosi koniec produkcji w Łaziskach – to będzie dla nas jakieś zagadnienie.
A skąd chcecie wziąć pieniądze na inwestycje? Instytucje finansowe odchodzą od węgla.
Zostaliśmy dokapitalizowani, obniżamy koszty. Jeśli będziemy konsekwentni w działaniach restrukturyzacyjnych, nie powinno być problemu z procesem inwestycyjnym w perspektywicznych kopalniach PGG.
Czyli pieniądze nie zostaną przejedzone jak 1,5 mld zł ze sprzedaży Jastrzębskiej Spółce Węglowej kopalni Knurów-Szczygłowice?
My się musimy zbilansować. Nie będzie czternastek przez dwa lata – to oszczędność rocznie 250 mln zł. Ponad 4 tys. ludzi chce skorzystać z urlopów górniczych i odpraw – to kolejne 400 mln zł rocznie mniej. Do tego dojdą oszczędności wynikające z kopalń zespolonych i przekazywania zbędnego majątku do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. I to takie cegiełki, które pozwolą nam się odbić od dna. Nasza sytuacja jest najtrudniejsza, bo mamy najwięcej najtrudniejszych aktywów. Okazuje się, że najmniej dofinansowane są u nas Pokój i Bolesław Śmiały, a mimo to są stabilne.
A kiedy zaczniecie zarabiać na węglu?
Myślę, że to kwestia przełomu lat 2017 i 2018. Przecież Rosjanie nie są w stanie w nieskończoność utrzymywać takich cen jak obecnie. SUEK jeszcze zarabia, ale KTK ma straty.
Opłata klimatyczna zatrzyma węgiel z importu?
Nie wiem, ale byłoby to przynajmniej uczciwe, bo oni takich opłat nie mają. Wspólna polityka energetyczna UE to mrzonka. Tylko pamiętajmy, że jeśli Polska podjęłaby decyzję o zamknięciu swoich kopalń i zdecydowała się na uzależnienie od zagranicznego węgla, to o konkurencyjnych cenach, z jakimi mamy do czynienia dzisiaj, może zapomnieć.
Kiedy zaczniecie negocjacje układu zbiorowego w PGG?
We wrześniu. Wszyscy już dobrze wiedzą, że trzeba coś z tą firmą zrobić, by nie była wiecznie piętnowana. Związkowcy też mają tego dość.
Przekonacie ich do konieczności uproszczenia i ujednolicenia wynagrodzeń?
To jest zapisane w biznesplanie. Będzie motywacyjny system wynagrodzeń, to sprawa kluczowa, bez tego spółka się wywróci. Nie chcemy robić rzeczy nierealnych, będziemy to konsultować ze stroną społeczną.
Czyli czternastka będzie, jak kiedyś, nagrodą z zysku?
Zobaczymy. Muszą być zasady mówiące o tym, że gdy firma zarabia, dzieli się zyskiem, ale jeśli nie – to trudno tego oczekiwać. Nie może też być tak, że wynagrodzenie składa się z ponad 30 składników. Pani z płac może robić coś lepszego niż naliczanie co miesiąc składników wynagrodzeń.
W Kompanii Węglowej, poprzedniczce PGG, od 2003 r. nie było układu zbiorowego przez wszystkie lata jej funkcjonowania.
Ale teraz będzie. Wbrew pozorom w trudnej sytuacji rynkowej da się osiągnąć porozumienie. Łatwo doprowadzić do wybuchu konfliktu, bo dyskusje są bardzo emocjonalne. Tłumaczyłem ostatnio potrzebę większych zarobków czy na przodku, czy w ścianie – panowie, musimy to zrobić, bo jak nie, to tych chłopów zaraz nie będzie i sami na dół pójdziemy pracować. Związkowcy potrzebują konkretnych rozmów i pewności, że i zarząd, i właściciel wie, co robi. Naprawdę związkowcy rozumieją, że zła renoma branży zniechęci w przyszłości kolejnych ludzi do podejmowania pracy w górnictwie, które będzie postrzegane jako sektor niestabilny, niepewny. Dzisiaj młodzi nie garną się już do kopalń tak, jak jeszcze kilka lat temu. Rocznie 600 osób kończy szkoły górnicze, a pracować chce u nas ok. 200 absolwentów. A przecież musimy odtwarzać kadrę, bo człowiek nie pójdzie na przodek czy ścianę bez przeszkolenia.
Gdy firma zarabia, dzieli się zyskiem. Jeśli nie, trudno tego oczekiwać