Dziś walne zgromadzenie dokona zmian w radzie nadzorczej Lotosu. To może być pierwszy krok do odwołania jej szefa, Pawła Olechnowicza
Kurs Lotosu poniżej ceny emisyjnej / Dziennik Gazeta Prawna
Paweł Olechnowicz jest najdłużej pełniącym funkcję prezesem spółki Skarbu Państwa. Jego kariera w fotelu prezesa Lotosu jest dłuższa niż historia samego koncernu. W marcu 2002 r. stanął na czele Rafinerii Gdańskiej, która dopiero ponad rok później zmieniła nazwę na Lotos.
Ale wątpliwe, czy będzie na tym stanowisku obchodził 14. rocznicę urzędowania. O jego odwołaniu mówi się praktycznie od wyborów, chociaż z drugiej strony wiadomo, że Olechnowicz ma swoich zwolenników również w PiS. Miał do nich należeć m.in. Piotr Naimski, obecny pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Podobno właśnie obrona Olechnowicza miała mu przeszkodzić w objęciu bardziej eksponowanego stanowiska – był typowany jako kandydat na ministra energetyki, ale nie znalazł się w pierwszym rozdaniu rządowym i swoje stanowisko otrzymał dopiero pod koniec roku. – To jeden z najlepszych menedżerów w spółkach Skarbu Państwa, ale nie wiem, czy może być spokojny o swoje stanowisko – mówi o Olechnowiczu Maks Kraczkowski, poseł PiS.
– Nie wiem, jakie decyzje zapadną podczas walnego zgromadzenia, jaką decyzję podejmie rada nadzorcza, uważam jednak, że powinna nastąpić zmiana na tym stanowisku – twierdzi Andrzej Jaworski z PiS, szef sejmowej komisji finansów publicznych i członek komisji skarbu. Argument za odwołaniem? Nieudana inwestycja w złoża Yme. Choć Olechnowiczowi udało się zniwelować przynajmniej częściowo negatywne skutki – dzięki zakupom złóż Sleipner pod koniec ubiegłego roku, a nieco wcześniej Heimdal, dotrzymał założonego w strategii spółki poziomu wydobycia, a dzięki tarczy podatkowej ma szanse na odzyskanie znacznej części utopionych w Yme pieniędzy.
Olechnowicz przetrwał na stanowisku sześciu premierów (Beata Szydło jest siódma), ministrów skarbu trudniej zliczyć. Skąd bierze się ta niespotykana na styku polityki i biznesu zdolność przetrwania? – To przede wszystkim bardzo kompetentny menedżer. Poznałem go na długo wcześniej, zanim zostałem ministrem, i już wtedy zaimponował mi swoim przygotowaniem, a przede wszystkim zaangażowaniem. Miał zapał do tego, co robił – twierdzi Andrzej Czerwiński, poseł PO, były minister skarbu. – Zawsze był o krok przed innymi, to on jako pierwszy odważniej zainwestował we własne złoża – dodaje.
– Działał długoterminowo. Realizował i realizuje programy mające poprawić efektywność rafinerii. A jednocześnie nie angażował się, tak jak niektóre inne koncerny, w doraźne akcje o charakterze wizerunkowym. Było o nim cicho. Był jak program komputerowy pracujący w tle – wiemy, że jest i działa, i wszystko funkcjonuje bez zakłóceń, ale nie dostrzegamy jego obecności – tłumaczy Maks Kraczkowski.
Gdy w 2002 r. Olechnowicz obejmował rządy w Gdańsku, zdolności przerobowe rafinerii wynosiły ok. 4,5 mln t ropy rocznie, dziś jest to 10,5 mln t. To m.in. efekt programu 10+ realizowanego w latach 2007–2011 kosztem ok. 6 mld zł. Prezes Lotosu chwali się – nie bez podstaw – że kieruje jedną z najnowocześniejszych rafinerii w regionie. Ale dla Lotosu kwestia rozwoju była nie tylko sprawą mniejszych lub większych zysków, ale kwestią być albo nie być. – Lotos był zawsze postrzegany jako ubogi krewny Orlenu – twierdzi Andrzej Czerwiński. Mimo to gdańska firma zachowała samodzielność.
PiS już raz próbował odwołać Olechnowicza – w 2007 r. ówczesny wiceminister skarbu (dziś minister finansów) Paweł Szałamacha poprosił o to szefa rady nadzorczej spółki. Oficjalnym powodem miała być niegospodarność w litewskiej spółce Lotosu. Nieoficjalnym – sceptycyzm prezesa gdańskiego koncernu wobec planów fuzji z Orlenem lansowanych przez ówczesnego ministra skarbu (dziś prezesa Orlenu) Wojciecha Jasińskiego. Wtedy Skarb Państwa nie zdobył poparcia rady dla tego pomysłu, a dla jej zmiany potrzebne byłoby zwołanie walnego zgromadzenia. Obecne zmiany w Lotosie zaczynają się zatem od zmian w radzie nadzorczej. A pomysł połączenia koncernów paliwowych (tym razem jeszcze z PGNiG) powrócił do Ministerstwa Skarbu, chociaż według ostatnich doniesień w grę może wchodzić również połączenie aktywów wydobywczych.