Zamiast uregulować zasady lokalizowania odnawialnych źródeł energii, skutecznie wstrzyma ich powstawanie. Być może na lata
Więcej zmian / Dziennik Gazeta Prawna
Tak prawnicy oraz przedstawiciele branży OZE wypowiadają się o komisyjnym projekcie zmian ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz ustawy – Prawo budowlane. Dokument trafił do Sejmu pod koniec października i był odpowiedzią Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego na projekt Prawa i Sprawiedliwości.
Umarzanie WZ
PiS chciał wprowadzić w nim m.in. zmiany w ustawie – Prawo budowlane (tj. Dz.U. z 2013 r. poz. 1409) tak, aby elektrownie wiatrowe o mocy ponad 500 KW można było sytuować nie bliżej niż 3 km od zabudowań mieszkalnych i terenów leśnych. Miało to uchronić obywateli „przed szkodliwym wpływem niekontrolowanego rozpowszechnienia instalacji wytwarzających energię wiatrową”. 22 października projekt PiS – po ponad 2 latach procedowania – przepadł jednak podczas głosowania w komisjach.
Dzień później do Sejmu trafił nowy projekt. Jego główna propozycja sprowadza się do tego, aby odnawialne źródła energii o mocy powyżej 40 kW – a więc wszystkie z wyjątkiem mikroinstalacji – nie mogły być lokalizowane na podstawie samych warunków zabudowy (WZ). Na ich usytuowanie będzie musiał zezwalać plan miejscowy i studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy. Problem jednak w tym, że projekt idzie jeszcze dalej i zakłada, że od momentu wejścia w życie nowych przepisów będzie obowiązywał zakaz wszczynania postępowań o wydanie warunków zabudowy dla OZE, a już wszczęte postępowania będą umarzane.
– Ponieważ na chwilę obecną tylko niewielka część kraju jest objęta miejscowymi planami zagospodarowania, a ich uchwalanie jest bardzo czasochłonne, projekt ten spowoduje znaczne zahamowanie inwestycji w sektorze – ostrzega Dag Nillson, radca prawny, partner w kancelarii Nilsson & Partners.
I zaznacza, że zjawisko to będzie dotyczyć nie tylko wskazanych w uzasadnieniu do projektu farm wiatrowych, ale wszystkich źródeł zielonej energii, a więc również np. elektrowni fotowoltaicznych.
– Projekt nowelizacji zawiera co prawda zapis o tym, że w ciągu trzech lat gminy dostosują swoje miejscowe plany do nowych wymogów, jednakże brak dostosowania planu w tym terminie lub brak posiadania planu nie wiąże się oczywiście z żadną sankcją – zauważa mecenas Nillson.
W ocenie Renaty Robaszewskiej, radcy prawnego, wspólnika w kancelarii Robaszewska & Płoszka Radcowie Prawni, trzyletni okres na dostosowanie planów bądź uchwalenie nowych byłby możliwy do realizacji, gdyby ten proces mogli finansować inwestorzy. Ale prawo na to nie zezwala.
Mecenas Nillson zaznacza, że zapis o umorzeniu wszczętych postępowań dotyczących wydania warunków zabudowy jest wątpliwy również z punktu widzenia zasady ochrony praw nabytych.
– Inwestor, który jest w trakcie inwestycji w odnawialne źródło energii i poczynił już znaczące nakłady (np. na znalezienie odpowiedniej lokalizacji, zabezpieczenie prawa do gruntu, uzyskanie decyzji środowiskowej), a obecnie jest w trakcie uzyskiwania warunków zabudowy, po przyjęciu ustawy otrzyma decyzję o umorzeniu postępowania o wydanie WZ. Będzie musiał zatrzymać inwestycję do czasu uchwalenia na tym obszarze miejscowego planu, co może potrwać nawet kilka lat i postawić opłacalność działań pod znakiem zapytania – opisuje prawnik.
Decyzje z datą ważności
To jednak niejedyna zmiana, która budzi opór. W ślad za komisyjną propozycją wydane już warunki zabudowy dla instalacji OZE mają mieć termin ważności.
– Decyzje WZ są obecnie bezterminowe. Przy wejściu w życie tej nowelizacji istniejące prawa zostaną ograniczone w ten sposób, że ważność WZ w stosunku do OZE nieprosumenckiego oznaczona będzie na 3 lata od wejścia w życie noweli. Pytanie, dlaczego akurat OZE, a nie inne inwestycje – zastanawia się Renata Robaszewska.
Jak się jednak okazuje, akurat ten pomysł nie wydaje się być dotkliwy dla branży.
– Kierunek zmian zmierzający do lokalizacji dużych inwestycji OZE wyłącznie na podstawie miejscowych planów jest słuszny w tym sensie, że wychodzi naprzeciw obawom lokalnych społeczności. Zabezpieczenie inwestycji w toku, co gwarantuje zawarty w art. 5 trzyletni okres ważności już wydanych decyzji o warunkach zabudowy, również jest uzasadnione – komentuje Grzegorz Skarżyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Zaraz dodaje jednak, że projekt nie jest wolny od wad.
– Zdumiewające jest m.in. to, że zobowiązuje on do korekt istniejących planów miejscowych, wkraczając tym samym w kompetencje demokratycznie wybranych władz lokalnych. Autorzy projektu zakładają też np., że już na etapie planowania będzie przesądzona ilość i moc turbin, tymczasem to plan daje dopiero prawo do wystąpienia o wariant przyłączenia do sieci – wylicza Skarżyński.
Wydane już warunki zabudowy dla instalacji OZE mają mieć termin ważności. Teraz są bezterminowe
Etap legislacyjny
Projekt wpłynął do Sejmu