Po odwołujących inwestycje niemieckim RWE oraz francuskim EdF z budowy elektrowni zrezygnował największy polski gracz. Potrzebna jest dyskusja o roli PGE w krajowej energetyce – uważają eksperci.
Udziały Skarbu Państwa w spółkach (proc.) / Dziennik Gazeta Prawna
Odstąpienie PGE z wartej 11,5 mld zł budowy dwóch bloków węglowych o mocy 1800 MW w elektrowni Opole wywołało lawinę komentarzy o roli koncernu kierowanego przez Krzysztofa Kiliana w polityce energetycznej państwa. Powód – Polska potrzebuje nowych elektrowni, bo jak przypomina Paweł Skowroński, były dyrektor ds. strategii i rozwoju w Vattenfall Poland, a do niedawna wiceprezes PGE, do 2019 r. z powodów środowiskowych przestaną pracować najstarsze bloki o łącznej mocy 6–6,5 tys. MW. To piąta część potencjału polskiej energetyki. Rozpoczęte już inwestycje w Kozienicach, Stalowej Woli i Włocławku nie wystarczą do załatania dziury, która się pojawi.
Starych elektrowni nie uda się też zastąpić elektrowniami wiatrowymi. Powód – gospodarka potrzebuje stabilnych źródeł energii, a produkcja energii z wiatru zależy od kapryśnej pogody.
Władysław Mielczarski, współautor pomysłu utworzenia w 2006 r. czterech potężnych państwowych grup energetycznych, przypomina, że to na PGE miał ciążyć obowiązek inwestycji w duże elektrownie, zaś od wejścia na giełdę w 2009 r. spółka nie rozpoczęła ani jednego takiego projektu.
Zdaniem Macieja Bando, wiceprezesa Urzędu Regulacji Energetyki, decyzja PGE dotycząca Opola wymaga analizy. – Nasuwają się pytania o cenę bezpieczeństwa energetycznego kraju. Gdy zarządzające systemem Polskie Sieci Elektroenergetyczne sygnalizują, że w 2016 r. Polska może mieć problemy z deficytem mocy, to PGE rezygnuje z budowy jednej z kluczowych dla gospodarki inwestycji – wskazuje Bando.
Zaledwie przed kilkoma miesiącami z budowy bloku węglowego na Śląsku zrezygnował francuski EdF. Wcześniej mniejsze projekty do zamrażarki włożyło fińskie Fortum, od budowy elektrowni odstąpiło niemieckie RWE. Powód – niewystarczająca rentowność inwestycji. PGE dołączyła do tego zagranicznego towarzystwa. – Mam wątpliwości, czy podmioty ze znacznym udziałem Skarbu Państwa powinny się w działalności inwestycyjnej kierować wyłącznie rentownością projektów. Zostały powołane nie tylko do pomnażania zysków akcjonariuszy, lecz mają także budować bezpieczeństwo energetyczne – twierdzi Bando.
Paweł Skowroński zgadza się, że PGE została powołana także do realizowania polityki energetycznej państwa. – Mieści się w niej podejmowanie inwestycji nawet o niskiej rentowności, w sytuacjach gdy są potrzebne do poprawnego funkcjonowania systemu – tłumaczy.
W lakonicznym komunikacie informującym o wycofaniu się z gigantycznej inwestycji PGE spółka nie podała szacunków, na podstawie których podjęła decyzję. – To błąd – twierdzi Władysław Mielczarski. – Na PGE ciąży duża odpowiedzialność, a spółka co rusz zaskakuje rynek swoimi decyzjami – mówi ekspert. Jego zdaniem brak merytorycznego uzasadnienia dla skasowanego Opola ogranicza zaufanie do całej branży i pozostałych inwestorów chcących budować, bo rodzi niepewność.
Pod koniec marca PGE miała opublikować aktualizację wieloletniej strategii, w której być może znajdą się prognozy cen i zapotrzebowania na energię, ale jej ogłoszenie się opóźnia.
PGE bezradnie przyglądają się odpowiedzialne za kreowanie polityki energetycznej państwa Ministerstwo Gospodarki i sprawujące nad spółką nadzór właścicielski Ministerstwo Skarbu Państwa. To pierwsze poproszone o komentarz poinformowało tylko, że w Polsce „potrzebne są nowe moce wytwórcze energii elektrycznej i inwestycje w tym zakresie”, i odesłało do MSP, zastrzegając jednak, że nawet główny akcjonariusz nie może narzucać decyzji zarządowi i radzie nadzorczej PGE. Skarb w ogóle nie odpowiedział.
– Potrzebna jest głęboka dyskusja nad rolą i funkcją PGE w gospodarce. Nie należy jej jednak prowadzić tylko przez pryzmat projektu w Opolu. Dzisiaj ta dyskusja jest w powijakach – usłyszeliśmy od wysokiego rangą menedżera PGE.