"Uważamy, że ta cena jest absolutnie nie do zaakceptowania. Jest jedną z najwyższych cen importowych na rynki europejskie, w związku z tym powinna być znacząco zmieniona" - powiedział Budzanowski posłom z sejmowej komisji skarbu. "Dzisiaj średnie ceny na rynkach zachodniej Europy - nie mówię o cenach spotowych, które są na poziomie około 360 dolarów za 1 tys. m sześc. - wynikające z kontraktów długoterminowych, są w granicach 400-420 dolarów za 1 tys. m sześc. U nas ta cena to ponad 500 dolarów, więc jest zdecydowanie za wysoka" - argumentował szef resortu skarbu.
Zdaniem Budzanowskiego ceny, po których Polska kupuje gaz powinny być zbliżone do cen obowiązujących w krajach zachodniej Europy. "Nie mówimy tutaj o obniżce kilku czy kilkunastu procent, ale o znacznie wyższym poziomie, po to by ta cena była urynkowiona, czyli zrównana z tym, jakie są na rynkach zachodniej Europy" - powiedział minister.
Przypomniał posłom, że PGNiG skierował 20 lutego br. pozew w tej sprawie do Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie. "To chyba najważniejszy proces w historii spółki" - ocenił. Dodał, że orzeczenie sądu będzie równie ważne dla polskich odbiorców i polskiego przemysłu.
Przyznał, że procedura arbitrażowa jest długotrwała, dlatego na rozstrzygnięcie trzeba jeszcze poczekać. Jak wskazywał, podobne postępowania prowadzili też inni odbiorcy Gazpromu, ale kilku z nich doszło z nim do porozumienia. Postępowanie kontynuuje natomiast PGNiG i niemiecki koncern RWE.
Umowę na dostawy gazu do naszego kraju Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zawarło z Gazpromem w 1996 roku. Zmianę ceny gazu w kontrakcie PGNiG formalnie negocjowało od kwietnia 2011 r. Zdaniem PGNiG na europejskim rynku gazu zaszły "istotne zmiany", ponadto polski kontrakt powinien odzwierciedlać "poziom ceny rynkowej w Unii Europejskiej w kontraktach z Gazpromem".
Wniosek PGNiG w sprawie wszczęcia sprawy przed arbitrażem w Sztokholmie poprzedzony było trwającymi sześć miesięcy negocjacjami, które nie zakończyły się porozumieniem.