To hasło dotyczy perspektywy dziesięcioletniej, wynikającej z naszej strategii rozwoju. To nasza mapa drogowa. Już teraz notujemy ogromny wzrost mocy w OZE – o 200 MW w energetyce wiatrowej tylko w tym roku. Kolejne projekty realizujemy w technologii PV. Planujemy dalszy rozwój tego obszaru, w tym budowę magazynów energii. Do tego zazieleniamy nasze bloki węglowe, zwiększając udział biomasy w spalaniu, aby ich emisyjność spadła poniżej 550 g CO₂/kWh. Inwestujemy również w efektywne technologie CCGT, dysponujące możliwością wykorzystania paliwa wodorowego.
W 2035 r. będziemy potrzebować aż 4 razy mniej węgla w skali roku niż obecnie... Nadal będzie pracować najnowszy blok B11 w Kozienicach o mocy 1000 MW, który ma derogację do 2041 r. Wiemy, że takie efektywne i stabilne jednostki będą niezbędne systemowi dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Równolegle intensywnie rozwijamy OZE – zarówno poprzez akwizycje, jak i projekty greenfield. Budujemy farmy wiatrowe i słoneczne z magazynami energii oraz duże magazyny energii przy elektrowniach w Połańcu i Kozienicach.
Ustawa zawierała ciekawe rozwiązania, np. rekompensaty dla mieszkańców w sąsiedztwie turbin. To mogłoby wpłynąć na lokalny i społeczny odbiór inwestycji w OZE. Brak tych zapisów nie zatrzyma jednak naszych projektów. Będziemy je realizować. Możliwość użytkowania niektórych naszych bloków węglowych dobiega końca, a prognozowane zapotrzebowanie na energię będzie rosnąć, więc konieczne są dodatkowe źródła wytwórcze.
Brak ustawy wiatrakowej nie zagrozi inwestycjom
Projekty, które mamy w naszym portfolio – ok. 2 GW mocy – są już na zaawansowanym etapie przygotowań. Oczywiście popieramy uproszczenia, które sprzyjają tworzeniu optymalnych warunków rozwoju OZE w Polsce, ale ich brak na tym etapie nie zagraża naszym obecnym inwestycjom.
Dzisiaj nie ma takich przeszkód. Jesteśmy najlepszym przykładem, że firmy energetyczne mogą być dobrym partnerem dla instytucji finansowych i banków. Instytucje finansowe oczekują od nas oddzielenia w osobnych spółkach celowych tego, co będą finansować, choćby po to, by precyzyjnie określić, na jakie cele inwestycyjne będą wykorzystywane środki. Żaden z banków nie stwierdził jednak, że skoro w grupie kapitałowej mamy kopalnię węgla, to nie może nas wesprzeć w realizacji strategii...
Rezygnacja z NABE nie wpływa na nasze działania. Nasza strategia została przygotowana na taką ewentualność. Przewidzieliśmy, że ten podmiot może nie powstać i to my będziemy się dalej zajmować aktywami węglowymi efektywnie biznesowo i jednocześnie z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo systemu elektroenergetycznego. Bierzemy też odpowiedzialność za nasz portfel produkcyjny.
Kluczowy. Sam rynek mocy nie wystarczy, ale jest niezbędny dla utrzymania bloków węglowych i ich zazieleniania biomasą. Bez wsparcia musielibyśmy je przenieść do rezerwy strategicznej. Liczymy też na mechanizm „jeden za jeden”, który pozwoli wynagradzać jednostki węglowe, jeśli budujemy gazowe. W przyszłości jednostki węglowe będziemy zastępować innym paliwem, np. trzecim blokiem gazowym w Kozienicach czy tzw. peakerami, czyli małymi jednostkami gazowymi, które działają jako stabilizatory systemu, zapewniając potrzebną moc i częstotliwość.
W grudniu odbędzie się też ostatnia aukcja z tego rozdania rynku mocy, ze wsparciem dla jednostek gazowych na 17 lat. Liczymy na korzystne rozstrzygnięcia i sukces, mimo że przygotowuje się do niej wiele podmiotów.
Enea podtrzymuje plany dotyczące budowy bloków gazowych w Elektrowni Połaniec
Wykonawcy nie zgłosili gotowości do udziału w tej inwestycji na tym etapie. Jednocześnie Enea podtrzymuje plany budowy bloków gazowych w Elektrowni Połaniec – inwestycji ważnej w kontekście realizacji założeń strategicznych dotyczących transformacji Grupy oraz odtworzenia mocy po wyłączeniu jednostek węglowych. W najbliższym czasie opracowane zostaną nowe wytyczne i harmonogram realizacji tej inwestycji. Grupa Enea jest aktywnym uczestnikiem transformacji energetycznej i kontynuuje działania na rzecz bezpiecznego i nowoczesnego systemu elektroenergetycznego w Polsce.
Rynek mocy jest przeznaczony dla mocy pracujących, natomiast rezerwa strategiczna oznacza zakonserwowanie bloku, który czeka, żeby go uruchomić w krótkim czasie, gdy system potrzebuje wsparcia. To oznacza wysokie koszty bez gwarancji, czy i w jakim zakresie będzie potrzebny w danym roku. Jednostki pełniłyby rolę rezerwy strategicznej także dla nas samych w przypadku trudności z gazem czy biomasą.
Na co dzień mamy jasno wyznaczony kierunek – chcemy się „zazieleniać” – także poprzez wprowadzanie współspalania biomasy do jednostek węglowych. Jednocześnie, gdyby system tego potrzebował, w każdym momencie powinniśmy być w stanie uruchomić wszystkie moce, które mamy. Trzeba jednak mieć świadomość, że przywrócenie do pracy takiej jednostki, jest bardzo kosztowne, a w konsekwencji każda wyprodukowana megawatogodzina energii będzie bardzo droga. Jednorazowo trzeba byłoby jednak ponieść te koszty, aby mieć pewne dostawy energii, gdyby nastąpiła sytuacja kryzysowa, podobnie jak zrobili Niemcy po agresji Rosji na Ukrainę. To cena zabezpieczenia gospodarki i zapewnienia stabilnych i niezawodnych dostaw energii.
System ETS powinien być bardziej nowoczesny
System ETS powstał lata temu, świat bardzo się zmienił przez te dekady. Mamy już wiele innych narzędzi, takich jak ESG. Sztywne trzymanie emisji w ryzach przez ETS nie przystaje do nowych warunków. Dziś najważniejsze jest bezpieczeństwo energetyczne, a ETS nie jest narzędziem elastycznym, nie przewiduje żadnych odstępstw czy czasowych wyłączeń. Wymaga on unowocześnienia.
Mechanizm, który pozwala wziąć pod uwagę sytuacje, które oddziaływają na rynek energii, jak wojna za naszą granicą, np. poprzez zmianę polityk surowcowych.
Ale czy nam się coś opóźnia? Bardzo przyspieszyliśmy z transformacją, mamy dużo więcej zielonej energii w Polsce niż jeszcze niedawno zakładaliśmy. ETS utrudnia utrzymywanie paliwa strategicznego, jakim jest węgiel, i bloków, które mogłyby zostać wykorzystane w krytycznych momentach. Dziś nie możemy np. zmagazynować uprawnień do emisji CO2 dla rezerw strategicznych, a trudno przewidywać, jakie będą ceny uprawnień np. za trzy lata.
Dla nas jest to niezwykle istotne, ponieważ naszym większościowym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, dysponujemy publicznymi pieniędzmi. W działalności związanej z dystrybucją i usługami sieciowymi nasze inwestycje są realizowane niemal w 100 proc. przez polskie firmy. Także w wytwarzaniu osiągamy wysokie wyniki, np. dla nowych bloków gazowych w Kozienicach udało nam się uzyskać poziom 75 proc. local content. Technologia jest wprawdzie amerykańska, ale już produkcja komponentów odbywa się w Polsce, np. w Elblągu. Wykorzystujemy też polski beton czy stal. Chcemy z konsekwencją osiągać podobny wynik w naszych kolejnych inwestycjach.
Też go sprawdzamy. Największy wpływ mamy jednak wtedy, gdy sami realizujemy inwestycję, dlatego mamy coraz więcej projektów greenfield. Obecnie nie ma np. całych turbin produkowanych w Polsce, ale łopaty czy wieże – owszem. Myślę jednak, że jeśli będziemy jako inwestorzy kreować rynek i oczekiwać, że komponenty mają być polskie, to producenci będą się rozwijać w tym kierunku. Jednocześnie powinniśmy pomóc im uzyskać konkurencyjność m.in. przez niskie ceny energii.
Oczywiście nie ma gwarancji, że zawsze uda się uzyskać tak wysoki udział polskich firm przy realizacji każdej inwestycji. Choćby w przypadku segmentu magazynów energii – mimo że koreańska firma produkuje w Polsce, to chińskie magazyny są tańsze. Obecnie prawo zamówień publicznych jest korzystniejsze, ponieważ daje możliwość wyłączenia ofert z państw trzecich, ale nie można wykluczyć firmy niemieckiej czy hiszpańskiej, która korzysta z chińskich komponentów. Jestem jednak przekonany, że w obecnych warunkach, polski przemysł ma szansę na korzyści i rozwój.
Dialog jest bardzo intensywny, mieliśmy wiele spotkań z różnymi organizacjami związkowymi. Jesteśmy otwarci na współpracę. Tyle że strona związkowa uznaje, że najlepiej pozostawić wszystko, jak dotychczas. My jednak musimy być firmą konkurencyjną, która dostosowuje się do rynku, potrafi przyciągnąć młodych pracowników. ZUZP i PUZP są reliktami przeszłości, powstawały ok. 30 lat temu, gdy Kodeks pracy był w powijakach. Dziś dużo zapisów już dawno się w nim znajduje, nie ma potrzeby dublować ich w dodatkowych dokumentach. Sam układ zbiorowy rozrósł się do ponad 150 stron. Chcemy, by nowy ZUZP był dokumentem zwięzłym, nowoczesnym i przyjaznym, z którego każdy pracownik będzie mógł korzystać. Taki dokument już zaproponowaliśmy.
Wypowiadając stary ZUZP, nie zrezygnowaliśmy z żadnego przywileju dla pracowników, nikt nie stracił na świadczeniach czy sposobie wynagradzania. Mam nadzieję, że usiądziemy do stołu ze związkami zawodowymi i porozmawiamy o nowym ZUZP. Jesteśmy w fazie rokowań i mam nadzieję, że do czerwca uzyskamy porozumienie. Początkowo planowaliśmy to zrobić do końca roku, ale związki poprosiły o więcej czasu. Zwołaliśmy konferencję prasową, aby zdementować nieprawdziwe informacje, które pojawiły się w mediach, mówiące o tym, że planujemy prywatyzację czy sprzedaż. Nic takiego nie ma miejsca – chcemy budować nowoczesną, atrakcyjną organizację, która jest konkurencyjna biznesowo.