Brak stanowczej restrukturyzacji to błąd wszystkich ekip rządzących. Chciały za wszelką cenę zachować spokój społeczny. Choć i tak z 80 kopalń, które mieliśmy w 1989 r., zostało 20, a z 300 tys. pracowników – 84,5 tys.
GÓRNICTWO
Prace nad strategią dla sektora węgla kamiennego na lata 2016–2030 dobiegają końca – dowiedział się DGP. Wstępne założenia dokumentu, o których pisaliśmy kilka tygodni temu, się nie zmienią. Nadal pod uwagę brane są trzy scenariusze dla branży: spadek zużycia paliwa, utrzymanie go na dotychczasowym poziomie oraz wzrost. Ten ostatni już dziś można uznać za nierealny, bo zakłada nie tylko oddanie w terminie do użytku wszystkich bloków węglowych, których budowa już się rozpoczęła (i które już dziś są opóźnione), ale i powstanie nowego bloku 1000 MW w Elektrowni Ostrołęka. Ten jednak będzie opłacalny dla Energi i Enei, które mają realizować przedsięwzięcie, tylko pod warunkiem że Polska dostanie zgodę UE na tzw. rynek mocy (rozwiązanie polegające na tym, że państwo płaci siłowniom za gotowość do pracy w szczycie) oparty na węglu. A to będzie trudne z powodu polityki klimatycznej UE.
Gdy przeanalizujemy sytuację sektora węglowego od 1989 r., to widać, że wiele się zmieniło. Z 80 kopalń zrobiło się 20, z 300 tys. pracowników – 84,5 tys. Wtedy wydobywaliśmy rocznie 190 mln ton, dziś – ok. 70 mln ton. Strategia nie rozwiązuje jednak wielu problemów, z którymi branża boryka się od lat. Oto lista największych błędów.
1. Pycha, czyli jakoś to będzie
Polska jest największym w Unii Europejskiej i drugim po Rosji w Europie producentem węgla kamiennego. Górnictwo jest w przeważającej większości państwowe, a właściciel latami wolał zamiatać problemy pod dywan, zamiast rozwiązywać. Naprawianie branży próbowano zacząć na przełomie lat 2014 i 2015, gdy mit jej wielkości runął jak domek z kart i okazało się, że największy producent węgla w UE – Kompania Węglowa – znalazł się na skraju bankructwa. Powstał plan ratowania branży, ale nie udało się go wdrożyć. Audyty ówczesnego Ministerstwa Gospodarki nadzorującego sektor szybko schowane zostały do szuflady. Efekty zaniechań odczuwamy do dziś.
Trudno mieć pretensje do obecnego rządu, że próbuje sprzątać zastany bałagan, ale wciąż robi to za delikatnie. Jeśli bowiem połączone od 1 kwietnia Polska Grupa Górnicza (następczyni Kompanii Węglowej) i Katowicki Holding Węglowy nie poradzą sobie na rynku, będzie to zapamiętane jako porażka PiS.
2. Chciwość, czyli nam się należy
Związki zawodowe całe lata walczyły o podwyżki dla górników „przynajmniej o inflację”, choć w przypadku deflacji o obniżkach mowy nie było. W 2011 r., gdy Jastrzębska Spółka Węglowa szła na giełdę, udało się nawet zatrzymać jej kopalnie, by wymusić zapis o dziesięcioletnich gwarancjach pracy, który w momencie kryzysu surowcowego był jedną z przyczyn fatalnej sytuacji firmy, której pod koniec 2015 r. groziło bankructwo.
3. Nieczystość, czyli kto kogo zdradził
Zarówno premier Donald Tusk w 2014 r., jak i premier Beata Szydło w 2015 r. obiecywali, że nie będzie zamykania kopalń. Tyle że bez likwidacji nierentownych zakładów nie uda się postawić górnictwa na nogi. W 2016 r. Bruksela zatwierdziła 8 mld zł pomocy publicznej na zamykanie kopalń w Polsce, rząd przesłał do KE ich listę. Na koszt państwa zamykać można je do końca 2018 r.
4. Zazdrość, czyli pomocna dłoń energetyki
Górnictwo, bliskie branży energetycznej, od czasów Gierka nie chciało być jej ubogim krewnym. W myśl zasady: „macie więcej, to się podzielcie”, Tauron uratował przed zamknięciem połowę kopalni Brzeszcze (druga w likwidacji), a pozostałe spółki energetyczne (PGE, Energa, Enea, PGNiG Termika) zaangażowały w Polską Grupę Górniczą 2,3 mld zł. Teoretycznie tego „dosypywania” ma już nie być, ale ostatnie działania wskazują, że szybko się ono raczej nie skończy.
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, czyli Karta górnika
Barbórka, czternastka, deputat węglowy, deputat mlekowy, dopłata do biletów drugiej klasy do 600 km, emerytura po 25 latach pracy na dole, piórnikowe czy kredkowe wypłacane na każde dziecko w wieku szkolnym...
Barbórka i czternastka są porównywalne do miesięcznej pensji. Deputat węglowy to najczęściej pieniężny ekwiwalent 8 ton dobrego paliwa, czyli ok. 5 tys. zł. Choć z powodu trudnej sytuacji finansowej sektora część świadczeń w niektórych spółkach została zawieszona, to koszty Karty górnika – liczone rocznie w miliardach złotych – przez lata przyczyniły się do pogorszenia kondycji kopalń.
6. Gniew, czyli strajki
Ludziom spoza Śląska górnictwo kojarzy się przede wszystkim z barbórką, wypadkami oraz demonstracjami. „Wizyty” górników w Warszawie zwykle kończyły się solidną demolką, a w ramach strajków potrafili nie wychodzić spod ziemi tygodniami – rekordowy, w kopalni Budryk przeciwko włączeniu zakładu do JSW, na przełomie lat 2007 i 2008, trwał 46 dni.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości na razie ma względny spokój społeczny. Górnicy z PGG i JSW dostali nagrody jednorazowe za 2016 r., załoga KHW natomiast zaległą czternastkę. Etatowi związkowcy zostali wpisani do ustawy górniczej jako uprawnieni do tzw. urlopów górniczych, chociaż wcześniej świadczenie to przysługiwało jedynie górnikom dołowym, którym do emerytury zostały cztery lata lub mniej.
7. Lenistwo, czyli błędy właściciela
Obecny rząd zapowiedział ogłoszenie strategii dla górnictwa węgla kamiennego na lata 2016–2030 do końca ubiegłego roku. Do dziś nie jest ona gotowa. Poprzedni taki dokument (na lata 2007–2015) zdezaktualizował się niemal zaraz po wejściu w życie. Kolosalnym błędem państwowego właściciela od zawsze jest opóźnianie działań systemowych w sektorze węgla kamiennego, a skupianie się na „kroplówkach”. Głębokiej restrukturyzacji górnictwa nikomu nie uda się przeprowadzić bez zmiany ustawy o związkach zawodowych.