Ok. 150 pracowników zabrzańskiej kopalni Makoszowy protestowało we wtorek przed bytomską siedzibą Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) w obronie kopalni, która z końcem roku ma zaprzestać wydobycia węgla. Spółka zapewnia, że każdy pracownik Makoszów otrzyma ofertę pracy w innej kopalni.

Zatrudniająca niespełna 1,4 tys. osób KWK Makoszowy jest jedyną czynną kopalnią w spółce restrukturyzacyjnej, gdzie z reguły trafia majątek przeznaczony do likwidacji. Decyzją Komisji Europejskiej przynoszący straty zakład jedynie do końca tego roku może korzystać z dopłat do strat produkcyjnych; w tym roku ich wielkość sięgnie - jak podał we wtorek prezes SRK Marek Tokarz - ok. 130 mln zł. Kopalnia mogłaby działać dalej jedynie pod warunkiem osiągnięcia rentowności.

"Decyzja Komisji Europejskiej jest taka, że możliwość funkcjonowania kopalni i wydobywania (węgla) w SRK jest ustalona na 31 grudnia tego roku. To jest decyzja poza nami, my jesteśmy tylko jej wykonawcami" - powiedział we wtorek dziennikarzom prezes Tokarz, pytany, czy przesądzone jest zakończenie wydobycia węgla w kopalni z końcem tego roku.

Z taką decyzją nie zgadzają się przedstawiciele załogi. W poniedziałek związkowcy zablokowali możliwość uruchomienia w zakładzie punktów konsultacyjnych, w których górnicy mieli zapoznać się z przygotowanymi dla nich ofertami pracy w innych kopalniach Polskiej Grupy Górniczej (PGG), Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), a także innych zakładach SRK. We wtorek grupa protestujących pikietowała przed bytomską siedzibą SRK. Mieli gwizdki, trąbki, petardy i związkowe flagi; przed spółką zapłonęły opony.

„Byliśmy już u ministra Tobiszowskiego (wiceminister energii, Grzegorz - PAP), pod jego biurem, byliśmy u pani premier pod jej domem. Dzisiaj jest SRK, będziemy podejmowali decyzje, co dalej – możliwe, że Warszawa. Bo to naprawdę nie jest problem kopalni Makoszowy; to jest problem co najmniej 14 kopalń. Czyli chcą nam zrobić na Śląsku drugi Wałbrzych” - mówił Robert Misiek z kopalnianej organizacji Związku Zawodowego Górników w Polsce. Nie podał, skąd informacja o czternastu kopalniach do zamknięcia (w dokumencie Komisji Europejskiej nt. notyfikacji programu pomocowego dla górnictwa mowa o siedmiu kopalniach lub ich częściach - PAP).

Pytani o swoje oczekiwania wobec przyszłości zakładu, związkowcy wskazywali, że oczekują „nie politycznych rozgrywek a podejścia ekonomicznego”. „Ekonomicznie spinamy się, zrestrukturyzowaliśmy się, zrobiliśmy swoje – to, czego w planie naprawczym od nas oczekiwano. Teraz druga strona powinna wypełnić swoje zadania, które podpisała” - uznał Misiek, nawiązując do porozumienia strony społecznej z rządem Ewy Kopacz w styczniu 2015 r., na mocy którego kopalnia Makoszowy trafiła do SRK i miała pozyskać inwestora. "Nieważne, czy to ten rząd, czy poprzedni, jakaś kontynuacja powinna być” - dodał związkowiec.

„Samo to, że mieliśmy być dotowani do 2018 r., a tu nagle dowiadujemy się, że tylko do końca roku. A my potrafimy być rentowni. Zresztą w listopadzie minister cieszył się, że tyle kopalń PGG 15 mln zł zysku przyniosło. Kopalnia Makoszowy przyniosła 9 mln zł zysku. Proszę przyjechać na Makoszowy i popatrzeć na zwały, praktycznie wszystko, co fedrujemy, nam schodzi" - powiedział Misiek.

Prezes SRK Marek Tokarz potwierdził, że kopalnia sprzedaje obecnie więcej węgla, ale jest to węgiel wydobyty z wykorzystaniem budżetowych dopłat do strat produkcyjnych, których łączna wielkość sięgnie w tym roku ok. 130 mln zł - to kwota z budżetu państwa, dzięki której możliwe jest zbilansowanie kosztów z przychodami. "Mówienie o tym, że kopalnia jest rentowna, jest zwykłym nadużyciem" - ocenił prezes, podkreślając, że kosztów kopalni nie da się pokryć wyłącznie przychodami ze sprzedaży węgla. Po 1 stycznia 2017 r., wobec braku dopłat z budżetu, SRK musiałaby się zadłużać, by nadal pokrywać straty.

Prezes SRK odebrał od protestujących petycję, zapewniając – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami spółki i resortu energii – że żaden pracownik Makoszów nie straci pracy. Protestujący pytali Tokarza m.in., dlaczego tak późno SRK ogłosiła przetarg ws. inwestora, dlaczego kopalnia cały czas przygotowuje nową ścianę, skoro jest przeznaczona do zamknięcia, a także żądali, żeby odpowiedział na pytanie, czy zamyka kopalnię 1 stycznia 2017 r. „Komu nas sprzedałeś” - krzyczeli do prezesa SRK; „judasze, judasze”, "złodzieje, złodzieje" - skandowali.

Tokarz wyjaśniał później dziennikarzom, że zanim we wrześniu br. ogłoszono zakończony fiaskiem przetarg na sprzedaż kopalni (jedyny oferent nie spełnił warunków formalnych - PAP), możliwość jej kupna analizowały m.in. spółka Węglokoks Kraj oraz Polska Grupa Energetyczna, jednak nikt nie zdecydował się na złożenie oferty. Prezes podkreślił, że SRK szukała dla kopalni nie jedynie "kupca", ale "inwestora", który mógłby zagwarantować dalsze funkcjonowanie bez dopłat i pomocy państwa.

Przedstawiciele SRK zapewniają, że są oferty pracy dla wszystkich pracowników kopalni Makoszowy - także tych z administracji. Z informacji spółki wynika, że po tym, jak w poniedziałek związkowcy zablokowali akcję informacyjną w kopalni, prawie stu górników z Makoszów zwróciło się bezpośrednio do PGG i JSW z pytaniami o możliwość zatrudnienia.

"Byliśmy zaskoczeni takim zainteresowaniem. Łącznie do działów kadr poszczególnych kopalń zgłosiło się 63 górników z kopalni Makoszowy pytając o warunki zatrudnienia. Zainteresowanie było tak duże, że postanowiliśmy uruchomić punkt konsultacyjny" – poinformował rzecznik PGG Tomasz Głogowski. Punkt zlokalizowany jest w oddziale kopalni Ruda ruch Bielszowice w Rudzie Śląskiej. PGG podała też górnikom z Makoszów dane kontaktowe do innych swoich zakładów.

Natomiast do należącej do JSW kopalni Knurów-Szczygłowice z pytaniem o możliwość zatrudnienia zadzwoniło 32 górników z kopalni Makoszowy. "W obu ruchach kopalni Knurów-Szczygłowice zorganizowaliśmy punkty informacyjne" - podała rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer.

SRK zapowiada, że każdy pracownik kopalni Makoszowy otrzyma imiennie zaadresowany list. "Chcemy ułatwić pracownikom kopalni Makoszowy zmianę miejsca pracy. W liście górnicy dostaną najważniejsze informacje i wszystkie niezbędne numery telefonów, pod którymi będą mogli rozwiać swoje wątpliwości. Dołączona będzie również deklaracja chęci pracy w jednej z proponowanych kopalń, którą górnik po wypełnieniu będzie mógł nam ją odesłać lub przynieść osobiście do SRK" – wyjaśnił prezes Tokarz.

PGG i JSW zaoferowały wszystkim górnikom z kopalni Makoszowy zatrudnienie na umowę o pracę na czas nieokreślony od 1 stycznia 2017 r., na warunkach płacowych obowiązujących w poszczególnych kopalniach. Górnicy z Makoszów mogą zadeklarować chęć pracy w jednej z czterech kopalń PGG (Ruda, ROW, Bolesław Śmiały i Piast-Ziemowit) lub w kopalni Knurów-Szczygłowice należącej do JSW. By ułatwić proces przejścia zarząd SRK zagwarantował górnikom możliwość rozwiązania dotychczasowej umowy za porozumieniem stron. Pracownicy administracji oraz górnicy, którzy nie będą chcieli skorzystać z ofert spółek węglowych, pracę mają zagwarantowaną w SRK.

Związki, które nie zgadzają się z perspektywą zamknięcia Makoszów w ub. tygodniu przeprowadziły wśród załogi sondaż (sami związkowcy określali go jako „referendum”). Pracownicy odpowiadali na pytanie, czy chcą zostać w Makoszowach, czy chcą odejść w ramach alokacji na inne kopalnie. Według Solidarności frekwencja wyniosła 84 proc., a 98 proc. głosujących opowiedziało się za pozostaniem w Makoszowach. Pytany, co oznacza ten wynik, szef Solidarności w kopalni Artur Banisz odpowiedział: „Protesty”.