Koalicja PO-PSL chce jeszcze w tej kadencji Sejmu uchwalić przepisy umożliwiające zakończenie pracy bez względu na wiek. Według ekspertów projekt zawiera niekonstytucyjne rozwiązania.
Dziennik Gazeta Prawna
Już we wrześniu wszystkich ubezpieczonych czeka ważna zmiana w systemie emerytalnym. Jak dowiedział się DGP, ma zostać uchwalona ustawa, która zakłada, że świadczenie z ZUS byłoby wypłacane bez względu na wiek osobom, które udowodniłyby 40 lat opłacania składek. Tym samym, żeby dostać pieniądze z ZUS, nie musiałyby pracować do 67. roku życia. Chodzi o nowelizację ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw.
Nowe rozwiązanie firmuje PSL (w kampanii prezydenckiej projekt z identycznymi propozycjami przygotował Bronisław Komorowski). Losy projektu są w zasadzie przesądzone, bo zamierza go poprzeć również PO. Sławomir Piechota, poseł Platformy, zapowiada, że jego procedowanie rozpocznie się w komisji polityki społecznej i rodziny na pierwszym powakacyjnym posiedzeniu Sejmu.
– Zrobimy wszystko, żeby ustawę przyjął parlament jeszcze tej kadencji – zapewnia Henryk Smolarz, poseł PSL pilotujący projekt.
Nowelizacja nie dotyczy tylko emerytów z ZUS. Wprowadza też korzystne rozwiązania dla rolników ubezpieczonych w KRUS. PSL robi ukłon w kierunku swojego elektoratu. Oferta jest hojna. Na podstawie obowiązujących przepisów rolnicy mogą przechodzić na emeryturę w wieku wcześniejszym niż pozostali tylko do 31 grudnia 2017 r. Po tym terminie są skazani na pracę do 67. roku życia. Gdyby nowe rozwiązania weszły w życie, to na emeryturę rolniczą w pełnej wysokości mogliby przejść wszyscy rolnicy bez względu na płeć już w wieku 56 lat. Musieliby tylko udowodnić, że mają 40 lat pracy w rolnictwie. Do tego stażu będzie można doliczyć także pomoc w gospodarstwie rolnym rodziców – po ukończeniu 16. roku życia, nawet jeśli w tym czasie chodziło się do szkoły. Pracę na roli musi tylko potwierdzić dwóch świadków.
Eksperci nie mają wątpliwości: takie rozwiązanie jest niekonstytucyjne. W przypadku osób ubezpieczonych w ZUS warunki będą bardziej restrykcyjne – do stażu będą zaliczone tylko te okresy, kiedy składki emerytalne były płacone od podstawy wymiaru nie niższej od kwoty minimalnego wynagrodzenia.
– Takie rozwiązanie dyskryminuje pracowników. Mogą oni mieć problemy z udowodnieniem stażu, bo znane są przypadki niszczenia dokumentacji pracowniczej. Ustawa powinna trafić do Trybunału Konstytucyjnego – przekonuje Andrzej Strębski, niezależny ekspert ubezpieczeniowy.
Firmowany przez PSL projekt nie zyskał przychylności również posłów PiS.
– Nie zgodzimy się na to, żeby kobiety musiały udowadniać 40 lat składkowych – podkreśla Stanisław Szwed, wiceprzewodniczący sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.
Rozwiązanie ludowców krytykuje także prof. Marcin Zieleniecki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert prawa pracy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. – Projekt dyskryminuje kobiety oraz osoby, które skończyły studia. Okres opieki nad dzieckiem przed 1999 r. i studia są bowiem uznawane do celów emerytalnych jako okresy nieskładkowe – wyjaśnia.
W jego opinii projekt PSL jest korzystny dla rolników oraz osób, które po ukończeniu nauki w szkole rozpoczęły pracę w wieku 20 lat. Na zmianach skorzystają osoby, które aktywność zawodową zaczęły w latach 80., kiedy pracodawcy zatrudniali podwładnych na podstawie umów o pracę.
– Dzisiaj młodzi ludzie wykonują prace na podstawie kontraktów cywilnoprawnych. Trudno im będzie udowodnić 40 lat opłacania składek – zauważa ekspert.
Zapowiadana rewolucja w systemie emerytalnym może się więc okazać korzystna tylko dla nielicznych.