90 procent Polaków będzie skazanych na głodowe emerytury - alarmuje "Nasz Dziennik". Jak wynika z cytowanych przez gazetę wyliczeń posłanki PiS, profesor Józefy Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, nawet po 40 latach nieprzerwanego opłacania składki na ubezpieczenie społeczne naliczanej od minimalnego wynagrodzenia brutto, ubezpieczonemu nie uda się zgromadzić środków na najniższą emeryturę, która teraz wynosi 674 złotych na rękę. Państwo, które jest gwarantem emerytury minimalnej, będzie musiało co miesiąc dopłacać do świadczeń.

Jak to możliwe? - pyta "Nasz Dziennik". I odpowiada: to efekt nowych reguł prawnych przyjętych w 2008 roku i kolejnych latach. Koalicja PO-PSL zmieniła zasady wyliczania emerytur, wprowadzając formułę kapitałową tak zwanej zdefiniowanej składki w miejsce zasady emerytury solidarnościowej, czyli tak zwanego zdefiniowanego świadczenia. Można ją ująć krótko: wiesz, ile płacisz, nie wiesz, jakie świadczenie otrzymasz.

Jak przypomina "Nasz Dziennik", wcześniej emerytury były wyliczane zgodnie z formułą "zdefiniowanego świadczenia", która uwzględniała staż pracy, wysokość wynagrodzenia w wybranych 10 najlepszych kolejnych latach oraz kwotę bazową. Dzięki temu stopa zastąpienia wynagrodzenia emeryturą sięgała - w przypadku najmniej zarabiających - nawet 80 procent ostatniego wynagrodzenia i blisko 50-55 procent dla zarabiających ponad przeciętną płacę. W nowym, kapitałowym systemie stopa zastąpienia nie przekroczy 30 procent.