Rząd zamierza rozszerzyć pojęcie dobrowolności w szykowanym projekcie ustawy o OFE. Krytycy pomysłów rządu domagali się, by można było przechodzić nie tylko z OFE do ZUS, lecz także w drugą stronę. Propozycja premiera, by co dwa lub trzy lata móc dokonać takiego wyboru – wychodzi im naprzeciw. Z kolei w otoczeniu prezydenta można usłyszeć argumenty, że „koncepcja rewersu” sprzyja realnej dobrowolności, co wiąże się z przychylniejszym podejściem Pałacu do pomysłów zawartych w przeglądzie emerytalnym.
Rząd chce dać możliwość rewersu, ale w wersji, która dotyczy przyszłej składki, a nie odłożonych już oszczędności. To powoduje, że nie ma problemu z przenoszeniem dotychczas zgromadzonych środków z OFE do ZUS czy zapisanej składki z ZUS do OFE. Po prostu jeśli przejdziemy z ZUS do OFE, to fundusze będą inwestowały naszą składkę w aktywa rynkowe. A jeśli po dwóch latach uznamy, że wolimy ZUS, to zainwestowane w tym okresie pieniądze pozostaną na koncie w OFE, a kolejne transze składki będą trafiały na subkonto w ZUS.
Pytanie, czy rząd zdecyduje się na pełną dobrowolność, czy w jakiś sposób ograniczy liczbę przejść. Powodem ograniczeń mogą być negatywne aspekty takiej propozycji, której szczegóły są teraz dopracowywane w rządzie.
Nie wiadomo na przykład, jak ona wpłynie na giełdę i finanse publiczne. Ten wpływ będzie zależał od zachowania ludzi. Pytani przez nas ekonomiści uważają, że na ogół będą kierować się historycznymi danymi. To oznacza, że gdy ubezpieczeni zobaczą szybki kilkuletni wzrost indeksów giełdowych, będą skłonni przenieść się do OFE. Niestety takie cykle są na ogół kilkuletnie, więc jest spore ryzyko, że gdy do OFE trafią, zaczną się akurat spadki. Z kolei droga w drugą stronę będzie się odbywała, gdy wystraszy ich trwający długo spadek na giełdzie. – Może się niestety zdarzyć, że ludzie będą wchodzić do tych OFE i wychodzić z nich za późno: uciekną, gdy wyceny na giełdach będą niskie, a wejdą, gdy giełda będzie przegrzana – ocenia Jakub Borowski. Jeśli takie wędrówki zaczną się odbywać cyklicznie, będą miały poważne konsekwencje nie tylko dla ich przyszłych świadczeń, lecz także dla giełdy i finansów publicznych.
W przyszłym roku składka, która może wpłynąć do OFE, to ok. 13 mld zł. To jakieś 0,8 proc. PKB i po wprowadzeniu nowego mechanizmu ich przenoszenie z miejsca na miejsce (czyli z budżetu na giełdę i spowrotem) może spowodować duże rozchwianie. Będzie dotyczyło finansów publicznych, w tym deficytu oraz długu, a także przepływów do OFE, a przez nie na giełdę. – Przewidywanie przyszłości to loteria, kasyno. Po co ludzi w coś takiego wpychać. To możemy robić, gdy oszczędzamy na własne życzenie. Jednak to jest system, który jest system powszechnym, który ma za swoich klientów całe społeczeństwo – komentuje prof. Marek Góra z SGH.