Gwarno i wesoło na ulicach Palmy, stolicy Majorki. Leniwie na plażach Ibizy. Ciężko znaleźć wolny stolik w restauracjach i barach na Wyspach Kanaryjskich. I wszystko to poza sezonem, kiedy taki stan jest naturalny, choć ceny wyższe. Kto korzysta z przygrzewającego mile słońca, usłużnego serwisu hotelowego, bogatej oferty wycieczek po wyspach? Głównie emeryci.
ikona lupy />
Najczęściej to Niemcy, którzy upodobali sobie hiszpańskie wyspy. Spotyka się też grupy Anglików, Francuzów czy obywateli krajów skandynawskich. Włosi i Hiszpanie również tu odpoczywają. Tym ostatnim państwo dopłaca do tego rodzaju pobytów, traktując je jak nasz kraj wyjazdy sanatoryjne. Tylko Polaków jak na lekarstwo. A jak już są, to okazuje się, że za wycieczkę zapłacili syn lub córka, jeśli nie w całości, to przynajmniej w dużej części. Ci, którzy z własnej emerytury sfinansowali wyjazd, to rodzynki. – Oszczędzałam blisko dwa lata, żeby wyprawić się na Sycylię – usłyszałam od 73-letniej kobiety, której marzeniem było zobaczyć włoską wyspę. Jest szczęśliwa nie tylko z tego powodu, że marzenie się ziściło, lecz także z tego, że miała z czego odkładać, bo jej emerytura nie należy do tych najniższych.
Można rzec, że dzisiejsze pokolenie naszych seniorów jest stracone, gdy idzie o wysokość świadczeń, jakie wypłaca im ZUS. Nawet mimo rokrocznych podwyżek nie zawsze stać ich na godne życie, a co dopiero na podróże zagraniczne. Rząd obiecywał jednak, że dzięki pracy do 67. roku życia to się zmieni. Emerytury wzrosną nawet o 70 proc. w stosunku do obecnych. Szykuje się więc prawdziwa kraina szczęśliwości. Szkoda, że tylko na papierze. Bo jakkolwiek kalkulować, zapowiedzi rządu nie przekładają się na rzeczywistość i pewnie się nie przełożą w przyszłości, bo wskutek fatalnego zaprogramowania emerytur częściowych cały system emerytalny może się przewrócić. Zostaje nam oszczędzać (jeśli pensja na to pozwala) i wierzyć, że może jednak coś się zadzieje i Polska niczym Niemcy zapewni swojej starszyźnie dobrobyt.