Jak obliczył DGP, blisko 3 mld złotych rocznie mogą pod koniec dekady kosztować pomysły Polskiego Stronnictwa Ludowego dotyczące zwiększenia emerytur matkom. Jest niemal niemożliwe, by PO na te plany przystała.
Przyjęcie propozycji PSL podwyższenia emerytur kobiet za każde urodzone dziecko oznaczałoby, że za każdy rocznik matek z budżetu trzeba by było wypłacić co najmniej 300 mln złotych – wynika z wyliczeń DGP.

PSL: podnieść emerytury matek 100 – 150 zł za dziecko

Przyjęcie propozycji w takiej wersji oznacza, że część oszczędności wynikających z wydłużenia wieku emerytalnego byłaby konsumowana przez nowy system preferencji dla matek. Ludowcy proponują, by tak zwiększyć kapitał emerytalny matkom, by ich emerytura wzrosła o 100 do 150 złotych za każde dziecko. I takim rozwiązaniem miałyby być objęte kobiety, którym będzie wydłużany wiek emerytalny. Czyli budżet płaciłby nie tylko za dzieci, które się dopiero urodzą, ale za te już urodzone.
To oznacza, że roczny koszt podwyżki emerytury dla matki dwójki dzieci to od 2400 do 3600 złotych więcej, a dla matki czwórki dzieci od 4800 zł do 7200 zł. Jak oszacowaliśmy, koszt takich udogodnień dla każdego rocznika kobiet rozpoczynającego życie na emeryturze to około 300 mln złotych, a i to gdyby przyjąć, że premia za dziecko wyniesie 100 złotych. Przy 150 zł to blisko 500 mln zł za każdy rocznik matek na emeryturze. Już pod koniec dekady roczne wydatki na ten cel wyniosłyby niemal trzy miliardy złotych. Jak ustaliliśmy, podobne wyliczenia przeprowadzane są w rządzie. Wynika z nich, że gdyby taki model działał w obecnym systemie, wydatki na emerytury byłyby o mniej więcej jedną dziesiątą wyższe. To oznacza roczne koszty na poziomie 10 mld złotych. Dlatego wątpliwe, by propozycja ludowców w takiej wersji została przyjęta przez PO. Najbliższe dni pokażą, na ile realne są ustępstwa i czy jednak jakiś wariant rekompensat dla matek wchodzi w grę. Do tej pory sami ludowcy nie przeprowadzili wyliczeń kosztów swoich propozycji. Możliwe, że gdy zobaczą ich skutki, złagodzą stanowisko.
Waldemar Pawlak obstaje jednak mocno, by tego typu rozwiązanie wprowadzić. Nie wiadomo, w jakim stopniu będzie skłonny je modyfikować. Jednocześnie ludowcy zarzucają PO, że ich propozycja emerytur częściowych jest pozorna i faktycznie spora część osób nie będzie z niej mogła skorzystać. Minister finansów proponuje bowiem, by emerytura częściowa mogła wynosić najwyżej jedną trzecią wypracowanej. Jak zauważa Jolanta Fedak, oznacza to, że osoby, które wypracują minimalną emeryturę na poziomie około 800 złotych, mogłyby liczyć na około 250 złotych świadczenia częściowego. – Jak mogłyby się za to utrzymać? – pyta była minister pracy. Dlatego ludowcy chcą, by emerytury częściowe były wyższe. Pojawia się nawet postulat, by były one w identycznej wysokości jak wyliczona emerytura, tyle że podważałoby to w ogóle sens podnoszenia wieku emerytalnego.