- Dla zarządów największych państwowych spółek raportowanie wpływu na klimat to wciąż część polityki wizerunkowej. Ale rynek powie „sprawdzam”.

Postanowiliście przyjrzeć się największym spółkom Skarbu Państwa – wliczanym do indeksu WIG20 – i bilansowi ich działań w zakresie klimatu. Dlaczego to ważne?
ikona lupy />
Michał Hetmański, ekonomista, badacz sprawiedliwej transformacji, prezes Fundacji Instrat / Materiały prasowe / fot. Marcin Ślusarczyk/Materiały prasowe

Bo spółki państwowe, nie tylko te z WIG20, są na polskim rynku szczególnie silnie obciążone udziałem w przedsięwzięciach opartych na produkcji i wykorzystaniu paliw kopalnych. Ponadto mają największy, systemowy wpływ na emisyjność całej naszej gospodarki. Jednocześnie, jak wskazuje prowadzony przez nas monitoring strategii spółek, polska giełda wciąż wyraźnie odstaje pod tym względem od rynków w Paryżu, we Frankfurcie czy w Amsterdamie, nie mówiąc o Londynie czy Nowym Jorku. I nie mówię tylko o tym, ile firm przyjęło jakiekolwiek strategie klimatyczne i wdraża standardy ESG – czyli w zakresie wpływu na środowisko i otoczenie społeczne oraz ładu korporacyjnego – ale też o jakości tych działań. Jesteśmy dziś w momencie, w którym trend związany z ESG stał się obowiązującą w UE regulacją, a na światowych rynkach jest obecny od dobrych kilku lat i możemy podjąć próbę weryfikacji, czy ambitne deklaracje firm się materializują.

I co się okazuje?

Niestety, w przypadku spółek państwowych w Polsce widzimy, że niekoniecznie. A szczególnie trudne okazuje się dla nich osiąganie celów klimatycznych. Trzeba przyznać, że nasze flagowe koncerny często działają w trudnych do zdekarbonizowania sektorach, a procesy inwestycyjne zmierzające do wdrożenia nowych technologii i redukcji śladu węglowego ciągną się latami. W rezultacie, mimo obietnic dekarbonizacji, spośród czterech analizowanych przez nas spółek związanych z przemysłem (KGHM, Orlen, PGE i Jastrzębska Spółka Węglowa) w trzech przypadkach emisje generowane bezpośrednio oraz poprzez konsumowaną energię elektryczną nadal rosną lub utrzymują się na wysokim poziomie.

PKO BP, Pekao i PZU – należą do sektora finansowego, którego bezpośrednie emisje są niewielkie.

To nie znaczy, że nie mają istotnego wpływu na klimat. Mówimy przecież m.in. o instytucjach, które zapewniają finansowanie całej gospodarce, w tym sektorom wysokoemisyjnym. Niestety widzimy, że czołowe spółki finansowe zdecydowanie chętniej rozliczają się ze śladu węglowego zużycia papieru czy podróży służbowych niż z brudnych aktywów, np. w swoim portfolio pożyczkowym. Pod względem mierzenia i redukcji emisji z całego łańcucha wartości mniejsze banki działające w Polsce, które należą do europejskich czy globalnych grup kapitałowych, mogą poszczycić się wyższymi standardami niż kontrolowani przez Skarb Państwa liderzy rynku.

Może cele klimatyczne określono na wyrost względem realnych możliwości?

Faktem jest, że koncerny z udziałem Skarbu Państwa w ramach polskiej giełdy należą do liderów ambicji. Jako pierwsze obiecywały kurs na neutralność klimatyczną, ogłaszały naprawdę obszerne i kompleksowe strategie. Ale już na tle swoich odpowiedników na zachodnich rynkach, które stanowią dla nich podstawowy punkt odniesienia, tak dobrze nie wyglądają. Na arenie globalnej cel neutralności klimatycznej w 2050 r. już od dawna nie jest czymś, co pozwala się wyróżnić, to raczej bardzo elementarny standard. Środek ciężkości przeniósł się na drogę do tego celu – plany krótko- i średnioterminowe, to, co spółki obiecują i dowożą np. w perspektywie końca obecnej dekady. Ale także co robią już dzisiaj. W obu tych obszarach liderzy wyraźnie kuleją.

Może mając najwyższy w Europie udział węgla w produkcji energii, jesteśmy na straconej pozycji?

Spółki mają, mimo wszystko, spore pole do popisu, jeśli chodzi o kształtowanie bieżących polityk. Banki i instytucje finansowe powinny zadawać sobie pytania, czy i na jakich warunkach chcą kredytować przedsięwzięcia oparte na paliwach kopalnych. Przemysł i duzi odbiorcy energii – jak kontraktować prąd ze źródeł odnawialnych (np. w modelu umów PPA rozliczanych godzinowo) i wdrażać rozwiązania służące efektywności energetycznej. Posiadane przez JSW kopalnie – jak zarządzać wydobyciem w zależności od emisyjności metanowej pokładów. Spółki energetyczne powinny konkretyzować swoje plany wygaszania, a nie tylko wydzielania brudnych aktywów. Wszyscy zaś mogą uważniej przyglądać się praktykom swoich kontrahentów i wdrażać różnego rodzaju zachęty do ograniczania przez nich śladu węglowego.

Nie robią tego?

Część spółek nie jest gotowa, żeby bez koloryzowania prezentować swój bilans. Ewidentnie w wielu zarządach kwestie te są wciąż postrzegane przede wszystkim jako element polityki wizerunkowej, z niewielkim przełożeniem na bieżącą politykę firm. Brakuje zrozumienia, że podjęte deklaracje będą podstawą rozliczania wszystkich decyzji biznesowych.

Na czym polega to koloryzowanie w sprawozdaniach spółek?

Ono ma różne oblicza. Na przykład w raportach Polskiej Grupy Energetycznej, która akurat znacznie obniżyła w ostatnich latach ślad węglowy liczony jako wolumen emisji, widzimy częściowe przypisywanie sobie cudzych zasług. Do redukcji emisji nie doszłoby bez mocy odnawialnych budowanych przez dziesiątki innych inwestorów. Dopiero stworzona przez wszystkie zrealizowane w Polsce OZE masa krytyczna pozwala na znaczącą dekarbonizację miksu energetycznego i „wypchnięcie” z niego – często należących do PGE – najbrudniejszych źródeł. Często ignorowany w sprawozdaniach firm jest też kluczowy trzeci zakres emisji, związany z łańcuchem dostaw danej spółki. W przypadku firm paliwowych czy górniczych mówimy o śladzie węglowym użytkowania sprzedawanych przez nie produktów (należy docenić Orlen, który się z tego spowiada, ale JSW ignoruje nadal temat). Z kolei w sektorze finansowym o ekspozycjach kredytowych.

Oceniacie polskie spółki przez pryzmat ich zachodnich odpowiedników. Ale nawet globalni liderzy są krytykowani za rozdźwięk między deklaracjami a działaniami. Może nasze koncerny uczą się na tych wzorcach, korzystając z tego, że inwestorzy, media czy krajowi regulatorzy na razie nie mają wyśrubowanych oczekiwań?

Coś w tym jest. Niestety na całym świecie apetyt spółek na dekarbonizację, po podjęciu pierwszych, stosunkowo najłatwiejszych działań, a więc wyznaczeniu sobie celów i redukowania emisji, za które bezpośrednio odpowiadają, z zakresu pierwszego i drugiego, maleje. Zaczynają się schody, bo dla banku decyzje o odebraniu finansowania najbardziej emisyjnym sektorom gospodarki, a dla koncernu paliwowego – o ograniczeniu produkcji, oznaczają pożegnanie z istniejącymi klientami, świadomą rezygnację z części dochodów i, potencjalnie, oddanie pola konkurencji.

Podmioty, które mimo wszystko się na takie trudne decyzje zdobywają, dostają za to jakąś premię od rynku?

To kwestia zapobiegliwości. Skoro wiemy, że w tym kierunku będzie ewoluował rynek i z czasem emisyjne aktywa będą dla firm coraz bardziej kosztowne, to musimy się na ten scenariusz jak najszybciej przygotować. Liczyć się trzeba także z wpływem na rynek coraz szybszego rozwoju narzędzi pozwalających na szacowanie ryzyk klimatycznych.

Za rok największe spółki będą musiały przedstawić pierwsze raporty zgodne z unijną dyrektywą, która podnosi i ujednolica standardy prezentowania tego typu danych. Nasze koncerny mogą obudzić się z ręką w nocniku?

Takie ryzyko istnieje. Dlatego rekomendujemy, żeby już dziś firmy podjęły prace nad przełożeniem celów klimatycznych na konkretne działania i dostosowaniem swoich modeli biznesowych do nowych wymogów. Prędzej czy później rynki powiedzą „sprawdzam”, a wtedy może się okazać, że nasze spółki państwowe wypadną znacznie gorzej niż konkurencja, co znajdzie odzwierciedlenie w ich wycenie. ©℗

Rozmawiał Marceli Sommer