Znaczna część przedsiębiorców, nad którymi do tej pory wisiało widmo obowiązkowego wpisu do bazy danych o odpadach, nie musi go dokonywać, o ile wytwarza odpady, mieszcząc się w ustalonych limitach. Pozwala na to przygotowane w ostatniej chwili rozporządzenie Ministerstwa Klimatu. Sęk w tym, że eksperci mają wątpliwości, czy przepisy pozwalają w związku z podwyżką limitów wypisać się z bazy.
TGP. Tygodnik GP. Okładka. 10.01.2020 / Dziennik Gazeta Prawna

Resort ulżył tysiącom firm

Ostatnie dni roku były czasem niepewności dla wielu przedsiębiorców, a to z powodu zamieszania związanego z Bazą Danych o Produktach i Opakowaniach oraz Gospodarce Odpadami (BDO). Do końca nie było wiadomo, kto będzie musiał wpisać się do tego elektronicznego rejestru. „Lekarz, fryzjer, fizjoterapeuta, mechanik samochodowy, sklepikarz, kosmetyczka – oni wszyscy powinni wpisać się do BDO” – pisały media za resortem środowiska, ostrzegając przy tym, że w przeciwnym razie przedsiębiorcom grozi paraliż działalności, bo nikt nie odbierze od nich odpadów innych niż komunalne. Tak wynikało z interpretacji przepisów i Ministerstwo Klimatu nie prostowało tych wiadomości.
Apele do rządu pomogły
Tego samego dnia, kiedy opublikowaliśmy poradnik wskazujący, kto ma obowiązek wpisu do BDO, czyli 3 grudnia, przedsiębiorcy zrzeszeni w Konfederacji Lewiatan zaapelowali, aby przesunąć datę wejścia w życie przepisów o co najmniej sześć miesięcy. Po to, aby przedsiębiorcy mieli czas lepiej się przygotować. ‒ Wdrożenie regulacji, co do których nie ma pewności, że od 1 stycznia 2020 r. będą w pełni działały na poziomie technicznym, może spowodować daleko idące konsekwencje. Brak pełnej funkcjonalności BDO, przy deficycie wiedzy ze strony przedsiębiorców co do funkcjonowania bazy, wprowadzi chaos w gospodarowaniu odpadami – ostrzegał Dominik Gajewski, radca prawny, ekspert Konfederacji Lewiatan. Dodawał, że przesunięcie o kilka miesięcy wdrożenia modułu do ewidencji odpadów BDO zwiększy szanse na integrację systemu za pomocą API z dotychczas używanymi w wielu firmach aplikacjami lub programami do ewidencji odpadów. O przesunięcie terminu obowiązkowej elektronicznej ewidencji i sprawozdawczości nawet o rok apelował wprost do premiera Mateusza Morawieckiego Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami. Przekonywano, że jego członkowie są za wdrożeniem kolejnych modułów BDO, ale tempo jest za szybkie. „Uruchomienie modułów w zaplanowanym terminie jest niewykonalne” – napisali w piśmie do szefa rządu.

Przypomnijmy, że BDO to specjalna baza, która gromadzi dane o odpadach i opakowaniach materiałowych oraz o ich producentach. Do tej pory funkcjonował tylko jej trzon – rejestr przedsiębiorców. Od nowego roku ruszyły nowe moduły: elektroniczny i sprawozdawczości, a wraz z ich uruchomieniem zarówno prowadzenie ewidencji odpadów, jak i sporządzanie sprawozdań z zakresu gospodarki odpadami stało się możliwe tylko elektronicznie i po wpisie do bazy. Od kilku miesięcy resort apelował, by zobowiązane firmy, które do tej pory nie wypełniły obowiązku rejestracji, nadrobiły zaległości przed końcem roku. Tak, by zdążyć uzyskać przed 1 stycznia wpis (którego dokonują marszałkowie województw). Tylko on pozwoliłaby im bowiem uzyskać specjalny numer rejestrowy – bez którego nie da się od nowego roku przekazać wytwarzanych odpadów. Tego bowiem numeru wymaga odbierający odpady, numer ten musi znaleźć się na fakturach.
Jak opisywaliśmy 3 grudnia 2019 r. w specjalnym dodatku Firmy i Prawo (DGP nr 233), z ówczesnego brzmienia przepisów wynikało, że obowiązek wpisu do BDO, a także prowadzenia ewidencji, ciążyłby niejednokrotnie nawet na drobnych przedsiębiorcach, wytwarzających niewielkie ilości odpadów, które nie są odpadami komunalnymi (typowymi odpadami powstającymi w gospodarstwach domowych). Taki obowiązek miałby np. przedsiębiorca, który prowadzi niewielkie biuro księgowe, w którym stoi intensywnie używana drukarka. Wśród zobowiązanych byłby też mały salon fryzjerski, jeżeli powstają w nim odpady w postaci opakowań ciśnieniowych zawierających substancje niebezpieczne, np. po zużytym lakierze do włosów. Albo właściciel sklepiku czy choćby kiosku, który oprócz prasy sprzedaje chemię gospodarczą przywożoną do kiosku w tekturowych kartonach lub plastikowych zbiorczych opakowaniach (patrz ramka „Apel przedsiębiorców”).
Przełom przyszedł na zaledwie dwa tygodnie przed końcem roku. Wprawdzie Ministerstwo Klimatu nie zdecydowało się na odłożenie wejścia w życie przepisów, argumentując, że nie ma potrzeby, bo wszystko jest już gotowe i będzie działać sprawnie, ale zaproponowało zwiększenie od 1 stycznia 2020 r. limitów odpadów wytworzonych przez przedsiębiorców w ciągu roku, stanowiących wartość graniczną, od której należy prowadzić ewidencję. W praktyce oznacza to zmniejszenie liczby podmiotów, które mają obowiązek wpisu do bazy danych o produktach i opakowaniach. Minister klimatu już 14 grudnia 2019 r. skierował do konsultacji publicznych projekt rozporządzenia w sprawie rodzajów odpadów i ilości odpadów, dla których nie ma obowiązku prowadzenia ewidencji. Po szybkich konsultacjach pojawiły się kolejne jego wersje, jeszcze bardziej odpowiadające na potrzeby przedsiębiorców. Ostatecznie rozporządzenie opublikowane zostało 30 grudnia, wchodząc w życie 1 stycznia.
Efekt podwyższenia limitów? Mniej zobowiązanych do wpisu do bazy, a zatem i prowadzenia ewidencji oraz składania sprawozdań. To dobra wiadomość dla szerokiego kręgu firm, szczególnie dla osób prowadzących drobną jednoosobową działalność (np. biur oferujących usługi księgowe, rachunkowe, osób oferujących usługi, drobnych warsztatów, osób prowadzących drobne usługi budowlane).