Celem urlopu dla poratowania zdrowia nie może być zachowanie posady. Takie działanie jest niezgodne z prawem.
Nauczyciele chwytają się różnych sposobów, aby tylko ochronić swoje etaty. Jednym z nich okazuje się być urlop dla poratowania zdrowia. Co zresztą oficjalnie potwierdzają nam niektórzy dyrektorzy.
Urlop wciąż popularny
Z sondy DGP wynika, że w tym roku szkolnym samorządy zapłacą za to świadczenie więcej niż w poprzednim. Dlaczego? Bo wzrosła liczba osób zainteresowanych takim urlopem.
W powiecie garwolińskim w ubiegłym roku z rocznego urlopu dla poratowania zdrowia skorzystało pięciu nauczycieli, w tym jest ich już 12. W Jędrzejowie rok temu było dwóch, teraz sześciu. W Kościerzynie liczba pedagogów „reperujących” swoje zdrowie wzrosła z czterech do siedmiu. W Poznaniu w ubiegłym roku ze świadczenia korzystało 280 osób, obecnie – 300. Stołeczny ratusz w 2015 r. musiał ponosić wydatki na 336 urlopujących się osób, a w tym na 368.
Urlop zdrowotny dla nauczycieli / Dziennik Gazeta Prawna
Nie ma się co dziwić, że nauczyciele korzystają z takiego rozwiązania, bo do wyboru mają utratę pracy z powodu pozostawienia 6-latków w przedszkolach i niżu demograficznego.
Nie bez znaczenia są także niewielkie wymogi przy uzyskaniu urlopu. Podstawowy to siedmioletni czas pracy. Przy czym nauczyciele w ciągu całej kariery zawodowej mają prawo przebywać trzy lata na urlopie. Za jednym razem może on trwać nie dłużej niż rok, po którym nauczyciel musi wrócić do pracy. Jednak już po przepracowaniu kolejnego roku, ponownie może wnioskować o świadczenie.
Większych problemów nie ma także ze zdobyciem zaświadczenia od lekarza. Wystarczy, że nauczyciel poprosi o nie medyka pierwszego kontaktu. – Przedstawiciele samorządów postulowali do MEN, aby decydowali o tym lekarze medycyny pracy lub specjalna komisja. Taka procedura ma zastosowanie jednak tylko wtedy, gdy na urlop nie zgadza się dyrektor placówki – przypomina Krystyna Mikołajczuk-Bohowicz, wójt gminy Repki (woj. mazowieckie).
Podobne przypadki są jednak rzadkie. Szefowie placówek oświatowych chętnie wydają pozytywną decyzję w tym zakresie, chyba że organ prowadzący zaleci, aby od zaświadczeń o prawie do urlopu zdrowotnego odwoływać się do wyższej instancji. Tak zrobił cztery lata temu Urząd Miasta w Częstochowie. Efekt? Z 300 urlopów rocznie liczba ta spadła do 30. Większość samorządów jednak nie wtrąca się do polityki kadrowej dyrektorów, a ci często sami sugerują swoim podwładnym, by zrobili sobie roczną przerwę.
Łamanie prawa
Eksperci przestrzegają jednak dyrektorów przed takim podejściem. Przyzwolenie na roczne urlopy zdrowotne naraża ich na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych.
– Dyrektor uzgadniający z nauczycielami, którzy w danym roku skorzystają z takiego przywileju, łamie prawo – stwierdza Izabela Leśniewska, dyrektor publicznej Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
– Jeśli mamy dwóch polonistów, a pracę tylko dla jednego, to zgodnie z prawem dyrektor powinien zwolnić jednego z nich. Gdyby zwolnił tego urlopującego się, to ten, który pozostał, zachowałby etat. A jeśli wybrałby odwrotne rozwiązanie, to ten, który nie skorzystał z tego świadczenia, mógłby przez rok pracować tylko na zastępstwo. W praktyce jednak dyrektorzy zostawiają oba etaty i tłumaczą się tym, że jeden zajmowany jest przez osobę przebywającą na urlopie zdrowotnym, a drugi przez tego faktycznie pracującego – dodaje.
– Wielu dyrektorów nie ma świadomości prawnej, bo faktycznie jeśli praca jest dla pięciu nauczycieli, to nie możemy do tej liczby dodawać np. jeszcze dwóch, którzy przebywają na urlopie zdrowotnym – tłumaczy szefów placówek Jacek Rudnik, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Puławach (woj. lubelskie).
I przyznaje, że czasami same gminy zgadzają się na fikcyjne etaty i wysyłanie nauczycieli na urlop. Jednak nie wszystkie samorządy akceptują tego typu praktyki.
– Przez takie postępowanie płacimy podwójnie, bo pensje musimy wypłacić urlopującemu się nauczycielowi i temu, który normalnie pracuje – podkreśla Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Wielokrotnie prosiliśmy MEN o uszczelnienie tego sytemu i obarczenie skutkami finansowymi tego świadczenia ZUS – dodaje.
Ale rząd milczy. Ręce od problemu umywają także kuratoria oświaty.
– Kuratorium nie nadzoruje kwestii związanych z udzielaniem nauczycielom przez dyrektorów szkół urlopów na poratowanie zdrowia – mówi Andrzej Kulmatycki z Mazowieckiego Kuratorium Oświaty. – To nie leży w naszych kompetencjach – kwituje.