"Zdawałem maturę w garniturze, który był starszy ode mnie". O swoich maturalnych perypetiach sprzed 39 lat opowiada, w rozmowie z Gazetą Prawną, prof. UEP Filip Kaczmarek, poseł I kadencji Sejmu, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI i VII kadencji oraz prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

Dziennik czasu matury

Prof. Filip Kaczmarek przystępował do egzaminu dojrzałości w słusznie minionej epoce Polski Ludowej. Był abiturientem rocznika 1985. Jak wspomina, do egzaminu dojrzałości przystępował w III Liceum Ogólnokształcącym w Poznaniu. Dziś to szkoła im. św. Jana Kantego, a w okresie PRL-u patronem liceum był Marcin Kasprzak.

Było to i jest do dziś bardzo dobre poznańskie liceum, które stawiało na solidną naukę. Szkoła była sprofilowana matematyczno-fizyczne, ja zaś uczęszczałem do jedynej klasy, która miała tzw. profil podstawowy z poszerzonym językiem angielskim. Było dla mnie szczęśliwym splotem okoliczności, gdyż miałem zainteresowania humanistyczne i społeczne, a dzięki temu poszerzonemu profilowi z angielskiego mogłem zdawać maturę pisemną właśnie z tego języka, a nie z matematyki. Prowadziłem w tamtym okresie dziennik i dziś chętnie podzielę się jego zapiskami– zdradza prof. Filip Kaczmarek.

ikona lupy />
Filip Kaczmarek, dr hab. nauk społecznych, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. / Dziennik Gazeta Prawna / Picasa

Matura w PRL – młodość i marzenia

Notatka z dziennika maturzysty, 8 maja 1985 r.: "Założyłem się z [moją] siostrą [bliźniaczką], że do roku 2010 otrzymam Nagrodę Nobla. Jeżeli przegram ten zakład, to obiecuję, że napiszę poemat miłosny o młodzieńczych przygodach [mojej] siostry, a jeżeli wygram, to siostra oferuje mi butelkę francuskiego szampana, który spożyję natychmiast i w całości".

W roku 1985, francuski szampan, szczególnie dla ucznia liceum, był niczym kamień z Księżyca. Była to wówczas czysta abstrakcja. Co się stało z moim zakładem? W 2012 r. Unii Europejskiej przyznano Pokojową Nagrodę Nobla w uznaniu jej wysiłków na rzecz pokoju, pojednania, demokracji i praw człowieka na Starym Kontynencie. Nagroda ta, była przez jakiś czas wystawiana w Parlamencie Europejskim. W tym okresie byłem eurodeputowanym, poszedłem zatem do miejsca, gdzie wystawiono nagrodę, zrobiłem zdjęcie i wysłałem je do siostry wraz z wiadomością: "Z pewnym opóźnieniem, ale Nobel jest. Nie do końca dla mnie, ale szampana stawiasz". Młodość daje poczucie, że wszystko na świecie jest do zdobycia– uważa prof. Filip Kaczmarek.

Matura w PRL – czas nauki

Jak wspomina mój rozmówca, matura w tamtym okresie nie była też ona łatwa do zdania.

Dużo się uczyłem przed samą maturą. Ostatnie miesiące były bardzo intensywne. Mnóstwo pracy, czytania, powtarzania. W moim dzienniku pojawia się nawet wiersz, którego inspiracją była ta intensywna nauka – opowiada prof. Kaczmarek.

Notatka z dziennika maturzysty, 8 maja 1985 r.:

"Poświęcający się prometeizm i niebiański mistycyzm,

Dobry altruizm i szampański hedonizm,

Okropny oportunizm i wredny faszyzm,

Brzydki homoseksualizm i stary socrealizm,

Rosyjski akmeizm i polski wallendrodyzm,

Angielski neoklasycyzm i …behawioryzm,

Analityczny dualizm i przyszły futuryzm,

Drobny eufemizm i z Rotterdamu Erazm.

A jeszcze zostały impresjonizmy, ekspresjonizmy, komunizmy, kapitalizmy i 120 innych maniakalizmów".

Matura w PRL – czas przygotowań

Jak wspomina prof. Kaczmarek, Polska Ludowa to były zupełnie inne czasy i inna epoka, szczególnie pod względem materialnym.

ikona lupy />
Prof. Filip Kaczmarek, zdjęcie legitymacyjne z maja 1985 r. / Dziennik Gazeta Prawna

Zdawałem maturę w garniturze, który był starszy ode mnie, ponieważ był to garnitur ślubny mojego ojca. Pochodził z 1962 r., a ja zdawałem maturę w 1985 r. Garnitur był przyzwoity i na szczęście pasował na mnie. Dziś, to mało prawdopodobne, aby abiturient nie mógł sobie pozwolić na garnitur. By musiał wyciągać z szafy trzydziestoletni garnitur ojca i sprawdzać, czy na niego pasuje. To były zupełnie inne czasy i inna epoka – uważa prof. Kaczmarek.

Przygotowania do egzaminu dojrzałości również wyglądały nieco inaczej.

Dzień wcześniej byliśmy prawie całą klasą na mszy św. w poznańskiej Farze. Nie było to w żaden sposób organizowane. To była taka uczniowska inicjatywa. Uczestniczyli w niej też koledzy i koleżanki obojętni wobec religii. Może był to dla nich jeden z ówczesnych fetyszy, które należało zrobić, aby zwiększyć prawdopodobieństwo zdania matury – zastanawia się prof. Kaczmarek.

Notatka z dziennika maturzysty, 13 maja 1985 r.: "Poszliśmy na mszę do Fary. Po nabożeństwie podszedł do nas nieznajomy ksiądz, który odprawiał tę naszą maturalną mszę. Był stary, miał na sobie podniszczoną sutannę i pokorny uśmiech. W kilku słowach życzył nam zdania matury. Były to najsympatyczniejsze życzenia, jakie słyszałem".

Wiele osób życzyło mi zdania matury, ale właśnie te nienachalne, a jednocześnie niesamowicie szczere i bardzo życzliwe życzenia wiekowego księdza utkwiły mi mocno w pamięci. Był to na pewno silnie wzmacniający mnie wówczas bodziec – wspomina prof. Kaczmarek.

Matura w PRL – wielki dzień

Prof. Kaczmarek zdradza, że trakcie egzaminu dojrzałości pojawia się w jego dzienniku jedno zdanie

W drugim dniu matury zapisałem w swoim dzienniku jedno znaczące zdanie. Dziś nie pamiętam, czy sam to wówczas wymyśliłem, czy był to cytat – mówi prof. Kaczmarek.

Notatka z dziennika maturzysty, 15 maja 1985 r.: "Człowiek nie ma prawa zmarnować ani jednej chwili swojego życia".

Matura w PRL – egzamin życia

ikona lupy />
Prof. Filip Kaczmarek podczas obchodów 100-lecia III LO w Poznaniu w 2022 r. / Dziennik Gazeta Prawna

Jak zauważa mój rozmówca, matura w czasach Polski Ludowej nie była wcale łatwym egzaminem, ale przez to także jej status był inny niż obecnie.

Maturę zdałem nawet bardzo dobrze, choć to nie był wcale prosty egzamin. Matura pisemna z języka polskiego była wymagająca w tym sensie, że była to wówczas tzw. rozprawka. Trzeba było wykazać się zarówno wiedzą merytoryczną, jak i umiejętnością pisania małej rozprawy z odpowiednimi zasadami formalnymi. To było wymagające. Mieliśmy oczywiście próbne matury i uczyliśmy się całą czwartą klasę, jak te rozprawki pisać. Plusem było na pewno to, że nie była egzaminem zewnętrznym. Zdawało się ją z nauczycielami, których znało się od cztery lat. Czuło się ogromną życzliwość ze strony grona pedagogicznego. Status matury był wyższy niż dzisiaj, przede wszystkim dlatego, że nie była ona łatwa do zdania – zauważa, kończąc swoją maturalną opowieść, prof. Kaczmarek.