Coroczne badanie kompetencji trzecioklasistów traci sens, gdy uczniowie są do niego specjalnie trenowani, a temu właśnie służy test przygotowany przez jedno z wydawnictw edukacyjnych.
8 tys. szkół i ponad 200 tys. uczniów – taki zasięg ma badanie umiejętności trzecioklasistów K3 prowadzone przez Instytut Badań Edukacyjnych. Wyniki pozwalają zdiagnozować mocne i słabe strony uczniów, całych klas oraz szkół, a dzięki temu poprawiać jakość nauczania. Z punktu widzenia dziecka to sprawdzian jak każdy inny – nie ma wpływu na dalsze losy.
Co innego w specjalistycznej prasie dla nauczycieli sugeruje wydawnictwo MAC. Wydawca zamieścił tam reklamę własnych testów, które mają przygotować uczniów do badania IBE.
Sprawdzian organizowany przez wydawnictwo wypada miesiąc przed sprawdzianem IBE. Aby wziąć w nim udział, szkoła musi zapłacić złotówkę od arkusza przysłanego przez MAC lub – bez opłat – pobrać pliki z internetu i samodzielnie je wydrukować. Wyniki nauczyciele wpisują do systemu wydawcy, a następnie dostają raporty z informacją o rezultatach.
– To nakręcanie atmosfery wokół badania, coś, czego staramy się za wszelką cenę unikać – przekonuje Małgorzata Zambrowska, jedna z autorek K3. IBE twierdzi, że już teraz nauczyciele przygotowują dzieci do majowego sprawdzianu, choć ten ma pokazać rzeczywistą wiedzę dzieci i dać wskazówki, co należałoby poprawić. Jednak w szkołach badanie traktowane jest jako podstawa do układania list rankingowych – najlepszych nauczycieli, klas, a w samorządach – szkół. – To samonakręcający się mechanizm. Znamy przypadki placówek, w których dzieci piszą badanie jak maturę – w sali gimnastycznej, ubrane na galowo. To dla nich niepotrzebny stres. Przecież i tak pójdą do czwartej klasy – dodaje Zambrowska. – A jeśli się zrobi z tego egzamin i powie dziecku na koniec: zdałeś źle, to przyczepia się mu łatkę, z którą zostaje już do końca szkoły.
Wyniki badania najbardziej przydają się nauczycielom, ale w klasie czwartej. Ponieważ testy zostają w szkole, obejmujący klasę matematyk czy polonista może zobaczyć, gdzie dzieci popełniają najwięcej błędów, a jakie umiejętności już opanowały. To sposób, by dobrze dostosować poziom.
Co na to wydawca? Przedstawiciele MAC bronią się, że ich dwudniowy Omnibus pozwala oswoić dziecko z samą sytuacją pisania sprawdzianu i oceniania. – Uczulamy nauczyciela, aby podczas testów obserwował ucznia (w przypadku dziecka w tym wieku ważne jest wszystko – jak rozwiązuje zadania, czy szuka pomocy, czy jest zdenerwowane). To są bardzo cenne informacje, które można wykorzystać przy organizacji kolejnych sprawdzianów – mówi dr Beata Szurowska, adiunkt w Instytucie Wspomagania Rozwoju Człowieka i Edukacji Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie i współautorka sprawdzianu MAC.
Do czego może doprowadzić nadmierne przykładanie wagi do testów, widać przy okazji sprawdzianu szóstoklasisty. Początkowo miał on być jedynie większą klasówką, która pozwalałaby ocenić wiedzę ucznia po szóstej klasie. Ustawa, na mocy której powołano gimnazja, wprowadziła miękkie przejście między etapami nauczania – wynik sprawdzianu nie wpływał na to, czy dziecko dostało się do kolejnej szkoły, czy nie. Wszyscy mogli iść bez przeszkód do gimnazjum rejonowego. Wyniki sprawdzianu posłużyły z kolei do budowy wskaźnika edukacyjnej wartości dodanej (EWD), który pozwala ocenić, jak w czasie nauki w gimnazjum zwiększyła się wiedza uczniów (różnica między efektem sprawdzianu a testu gimnazjalnego). Z powodu nadmiernej presji zapadła decyzja o likwidacji sprawdzianu. Według Anny Zalewskiej, minister edukacji, nie będzie go od roku 2017. Sprawa budzi kontrowersje wśród badaczy. Sprawdzian ma zastąpić diagnoza na początku gimnazjum, więc jest obawa, że na tej podstawie nie będzie można dłużej liczyć EWD.