Tylko co jedenasty Polak w wieku 25–64 lat zdobył maksymalnie wykształcenie gimnazjalne. Tymczasem w Unii Europejskiej tak niskie kwalifikacje ma aż co czwarty mieszkaniec.
/>
Nie jesteśmy jedynym postkomunistycznym krajem z niskim odsetkiem słabo wyedukowanych obywateli. Najlepiej pod tym względem było na Litwie (6,7 proc.), w Czechach (6,8 proc.), w Estonii (8,8 proc.) i na Słowacji. Polska zaś zajęła w tej klasyfikacji bardzo wysokie piąte miejsce wśród 28 krajów Unii Europejskiej. W ubiegłym roku zaledwie 9,5 proc. naszych rodaków w wieku 25–64 lat miało wykształcenie co najwyżej gimnazjalne – wynika z danych Eurostatu.
– Niski odsetek osób z wykształceniem co najwyżej gimnazjalnym (odpowiednik ośmioletniej szkoły podstawowej) w byłych krajach socjalistycznych wynika z tego, że w poprzednim systemie rozbudowany był system szkolnictwa średniego i zawodowego – ocenia dr Michał Sitek, zastępca dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE). – Słabą stroną był wtedy niedorozwój szkolnictwa wyższego, bo tylko 7–10 proc. poszczególnych roczników podejmowało studia – zastrzega nasz rozmówca.
To się zmieniło w latach 90., gdy Polacy zaczęli się uczyć na potęgę, licząc na dobrą pracę i lepsze zarobki. W efekcie prawie 40 proc. osób w odpowiednim wieku trafia obecnie na wyższe uczelnie. Równocześnie nastąpił odwrót od szkolnictwa zawodowego, choć w ostatnich latach zaczyna ono zyskiwać na znaczeniu.
Poziomowi wykształcenia Polaków sprzyja też obowiązkowa nauka do 18 lat (co jest egzekwowane). A ponieważ nauka w prawidłowym toku (bez powtarzania klasy) kończy się w gimnazjum w wieku 15 lat, musi więc być kontynuowana przez uczęszczanie do kolejnej szkoły lub poprzez przygotowanie zawodowe u pracodawcy. Tymczasem w wielu krajach na Zachodzie obowiązek szkolny kończy się w wieku 15–16 lat (tam, gdzie nie ma gimnazjów, odpowiednikiem ich ukończenia jest ukończenie szkoły podstawowej, a następnie średniej pierwszego stopnia, którą młodzież opuszcza właśnie około 15–16 roku życia).
Tak jest między innymi w Portugalii, Hiszpanii, we Włoszech i w Grecji. I jak się okazuje, duża część młodzieży z tych krajów faktycznie poprzestaje na wykształceniu co najwyżej na poziomie gimnazjalnym. – Między innymi dlatego, że na ogół łatwiej niż u nas mogą z takimi kwalifikacjami zdobyć pracę, na przykład w rozbudowanych usługach turystycznych – wyjaśnia dr Sitek.
Zarówno u nas, jak i na zachodzie kontynentu osoby o niskim wykształceniu są częściej bezrobotne i pracują w nisko płatnych zawodach. Co gorsza, ich dzieci wybierają podobną ścieżkę edukacyjno-zawodową jak rodzice. Z badań SGH i IBE wynika, że połowa osób, których rodzice mają wykształcenie podstawowe lub gimnazjalne, również kończy na tym etapie swoją przygodę ze szkołą.