Rodzice nagminnie nie płacą za pobyt dzieci w przedszkolach. W niektórych przypadkach sprawy trafiają do sądów.
/>
Od 2012 r. rodzice za każdą godzinę pobytu dziecka w przedszkolu poza pięcioma godzinami podstawy programowej płacą tylko złotówkę. Z sondy DGP okazuje się jednak, że samorządy mają problemy ze ściągnięciem nawet tak niskiej opłaty. Zdaniem ekspertów problem ten nie zniknie, chyba że nowy rząd zniesie te opłaty.
Zatory płacowe
Zakładając, że dziecko po zrealizowaniu podstawy programowej przebywa w placówce codziennie dodatkowo cztery godziny, to opiekun musi się liczyć z wydatkiem sięgającym 80 zł miesięcznie. Jeśli pod uwagę weźmie się jeszcze opłaty za posiłki, to utrzymanie malucha w publicznej placówce kosztuje w sumie ok. 300 zł. O ile w małych gminach, gdzie wszyscy mieszkańcy się znają, z reguły nie ma problemów z terminowym płaceniem, to prawdziwa plaga jest już widoczna w miastach.
I tak Bogusław Leśkiewicz, sekretarz miasta w Gogolinie, przyznaje, że w poprzednim roku szkolnym jego jednostka łącznie odnotowała 200 nieterminowych wpłat. Z kolei gmina Prudnik na koniec ubiegłego roku szkolnego nie otrzymała pieniędzy od rodziców 89 dzieci (w sumie do przedszkoli uczęszcza 673 maluchów). Z kolei w Sosnowcu odnotowano blisko 9 tys. zł zaległości, choć istnieje możliwość rozłożenia długu na raty.
– Powstałe zaległości we wnoszeniu opłat dotyczą dzieci, które zakończyły edukację przedszkolną i obecnie są uczniami szkoły podstawowej. Przede wszystkim chodzi o uregulowanie należności za miesiące maj – czerwiec oraz odsetki z tytułu ich nieterminowego uiszczania. Szacunkowo jest to kwota 3 tys. zł i dotyczy 27 rodziców – wylicza Rafał Sikorski, p.o. dyrektor Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Szkół w Grodzisku Wielkopolskim.
Zaległości w płaceniu za przedszkola odnotował w ubiegłym roku także Szczecin, który doliczył się blisko 60 tys. zł należności. Urząd Miasta w Brzegu odpowiednio – 14 tys. zł, a w przedszkolach miejskich w Bytomiu dług sięgnął 35 tys. zł. Rekordzistą jest Warszawa, gdzie zobowiązania rodziców opiewają na blisko 200 tys. zł.
Wyrzucają z przedszkola
Samorządy starają się więc prewencyjnie informować rodziców o skutkach niepłacenia za przedszkole. – Zawieramy z opiekunami stosowne umowy. Zaznaczamy w nich, że ulegną one rozwiązaniu z powodu zaległości. Przy czym w przypadku pięciolatków, które mają obowiązek nauki, ograniczamy ich pobyt tylko do godzin bezpłatnych, czyli tych, w trakcie których realizowana jest podstawa programowa – mówi Grażyna Burek, pełnomocnik prezydenta Katowic ds. polityki edukacyjnej.
Przyznaje, że całkowite wyrzucanie maluchów z przedszkoli, których nie dotyczy obowiązek szkolny, nie jest dobrym rozwiązaniem. Powód? Otóż gmina traci wówczas kontakt z rodziną, która jest np. niewydolna społecznie.
– Zapewnienie dzieciom dostępu do przedszkoli jest zadaniem własnym gminy. Tego typu klauzule, które zakładają rozwiązanie umowy z rodzicami za zaległości wobec placówki, są jednak dopuszczane, o ile nie są zbyt restrykcyjne. Tzn. nie rzutują na obowiązkowe realizowanie zadań w tym zakresie przez gminę – stwierdza Mirosław Chrapusta, dyrektor wydziału prawnego i nadzoru w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie. – Niestety problem może być z ich praktycznym zastosowaniem, czyli oceną, czy ich wcielenie jest zasadne w określonej sytuacji życiowej rodziny. Nie można też doprowadzić to tego, że usługa przedszkolna będzie miała charakter komercyjny – zaznacza Mirosław Chrapusta.
Z naszej sondy wynika, że gminy z reguły powstrzymują się przed działaniami, które bezpośrednio mogłyby wpłynąć na samopoczucie malucha, którego opiekunowie zalegają z opłatami.
– Wszystkie dzieci są wpuszczane do przedszkoli niezależnie od tego, czy rodzic ma z czego zapłacić, czy nie. Takie sprawy dyrektor placówki stara się rozwiązać rozmawiając z rodzicami – przyznaje Aneta Ferencz z urzędu miasta Skarżysko-Kamienna. – Dla dziecka byłaby to prawdziwa trauma, gdyby przyprowadzone przez opiekuna nie zostałoby wpuszczone do przedszkola. Dyrektorzy zgodnie z uchwałą oraz umowami zawartymi z poszczególnymi rodzinami wysyłają upomnienia, ponaglenia dotyczące uregulowania zaległych opłat – dodaje.
Dyrektor idzie do sądu
Gminom, którym nie pomaga straszenie, pozostaje pójście do sądu. – W przypadku zalegania z opłatami za usługi przedszkola organ prowadzący placówkę może wystąpić do sądu z powództwem o zwrot nieuiszczonej należności, powiększonej o należne odsetki ustawowe. Przy czym w praktyce czynności te podejmuje dyrektor placówki na podstawie upoważnienia otrzymanego od burmistrza. Przygotowywany pozew sądowy konsultowany jest ponadto z radcą prawnym – tłumaczy Rafał Sikorski.
Dodaje, że w ubiegłym roku szkolnym złożono w jego gminie tylko jeden wniosek o wszczęcie postępowania sądowego. Dlaczego tak mało? – W przypadku stwierdzenia, iż w postępowaniu sądowym (komorniczym) nie uzyska się kwoty wyższej od kosztów postępowania lub wszczęcie egzekucji byłoby bezcelowe, bo kwota uzyskana z egzekucji byłaby mniejsza od długu, należność jest umarzana – dodaje Rafał Sikorski.
Są jednak gminy, w których dyrektorzy za zgodą samorządu w ostateczności decydują się na egzekucję komorniczą.
– Nie może być przyzwolenia na to, że można nie wnosić opłat za pobyt dziecka w placówce wychowania przedszkolnego bez żadnych konsekwencji – stwierdza Grażyna Burek, pełnomocnik prezydenta Katowic ds. polityki edukacyjnej.
Jednak i ona zaznacza, że w wielu przypadkach okazuje się, że egzekucja komornicza nie przyniosłaby żadnego efektu. Dzieje się tak wtedy, gdy opiekun nie ma np. pracy, a czasami nawet żadnych dóbr materialnych.
Propozycja kaucji
Tymczasem prawnicy uważają, że gminy mogą zastosować jeszcze inne rozwiązania.
– Usprawnienie egzekucji środków pieniężnych od rodziców, którzy nie uiszczają opłat za dzieci korzystające z przedszkoli publicznych, można osiągnąć przez wprowadzenie kaucji – np. 500 zł – przy zapisaniu dziecka do placówki, z której władze przedszkola miałyby prawo dokonywać potrąceń w przypadku powstawania długu. Innym rozwiązaniem jest ujęcie w umowie na świadczenie usług przedszkolnych klauzuli dobrowolnej egzekucji z art. 777 kodeksu postępowania cywilnego. Jednak wówczas oświadczenie o dobrowolnym poddaniu się egzekucji musi mieć formę aktu notarialnego, co jest pewnym utrudnieniem – przekonuje dr Marcin Mazuryk, radca prawny Szmulik i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych sp.k.