Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz wyjaśnia, że to będzie oznaczało jeszcze większe przepełnienie przedszkoli. W tym roku każde czteroletnie dziecko zyska prawo do edukacji przedszkolnej, za dwa lata to samo będzie z trzylatkami. Od kilku lat to prawo mają już pięciolatki. Jeśli do przedszkola wrócą sześciolatki, to dla części z tych dzieci zabraknie miejsc, a samorządy nie zdążą wybudować nowych placówek.
Rzeczniczka Ministerstwa Edukacji Narodowej Joanna Dębek mówi, że ta zmiana może też oznaczać zwolnienia nauczycieli. Według szacunków resortu, brak jednego rocznika to brak pracy dla kilkunastu tysięcy pedagogów.
Karolina Elbanowska z akcji "Ratuj Maluchy" uważa jednak, że błędem od samego początku było wprowadzanie tej reformy. Teraz sytuacja jest taka, że wiele dzieci sześcioletnich nie radzi sobie w szkole i trzeba im pomóc. Są rozkojarzone, nie potrafią usiedzieć na lekcji, z tą sytuacją często nie radzą sobie nauczyciele. Trzeba też doliczyć rodziców, którzy w porę odroczyli obowiązek szkolny swoich pociech. Tylko w zeszłym roku dotyczyło to co piątego sześciolatka. Elbanowska dodała, że w niektórych szkołach dzieci uczą się na trzy zmiany. Wracają wtedy do domu na wieczorynkę. Podobną sytuację można spotkać jedynie na Białorusi, w Pakistanie, Meksyku czy w Indiach.
Jedno z pytań referendalnych zaproponowanych przez Andrzeja Dudy dotyczy wieku szkolnego. Prezydent chce zapytać Polaków "Czy jest Pan/Pani za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków i przywróceniem obowiązku szkolnego od 7. roku życia".