W ciągu ostatnich 25 lat liczba studentów w Polsce zwiększyła się czterokrotnie. W 1990 roku na uczelniach wyższych kształciło się 390 tys. osób. W 2013 roku było to już 1 556 000 osób. Największy boom edukacyjny odnotowano w latach 2004-2008. Wówczas o tytuł magistra starało się od 1 931 000 do 1 928 000 osób. W szczytowym 2006 roku było to 1 941 000 osób. W związku z niżem demograficznym liczba studentów na polskich uczelniach będzie się zmniejszać – szybciej niż założyło Ministerstwo >>>
Jak pisze Fundacja im. Lesława A. Pagi w raporcie "Polskie szkolnictwo wyższe a potrzeby rynku pracy" szkolnictwo wyższe powinno być traktowane jako inwestycja w kapitał ludzki i dostarczanie rynkowi pracy wykwalifikowanej siły roboczej. Tymczasem w Polsce boom edukacyjny nie odpowiedział jednak na potrzeby rynku pracy. Absolwenci zbyt długo szukają pracy lub podejmują taką, która jest niezgodna z ich wykształceniem. Dodatkowo duża część z nich decyduje się na emigrację (Polska wśród krajów skąd emigruje najwięcej wykształconych ludzi >>>). Oznacza to bezpośrednią stratę dla państwa w wysokości 12 mld zł.
Jak wyliczyli twórcy raportu "Polskie szkolnictwo wyższe a potrzeby rynku pracy" średni koszt wykształcenia jednego absolwenta to 50 tys. złotych. W ciągu ostatnich 10 lat, od 2004 r. do 2013 r., roczne wydatki polskich uczelni na działalność dydaktyczną wzrosły o 57 proc. – z 11,1 do 17,5 mld złotych, a w przeliczeniu na jednego studenta wzrosły dwukrotnie – z 5,8 do 11,3 tys. złotych na studenta.
Jak wynika z analiz wyższe wykształcenie jest nie tylko gwarantem pracy, ale także gwarancją większej jej stabilności . Koszt zatrudnienia i wykwalifikowania pracownika-specjalisty jest wyższy, więc pracodawcy rzadziej decydują się na ich zwolnienie. Problem polega jednak na tym, że wielu absolwentów pracuje poniżej swoich kwalifikacji i niezgodnie z wykształceniem. Wynika to z niedopasowania profilu absolwenta do potrzeb rynku pracy. Tylko absolwenci nauk społecznych, pedagogicznych i administracji stanowili w 2012 roku ponad połowę wszystkich absolwentów szkół wyższych.
Ponadto w latach 2004-2013 liczba bezrobotnych z wyższym wykształceniem wzrosła o 72 proc. z 150 tys. do 259 tys. osób, podczas gdy w tym samym czasie liczba bezrobotnych ogółem spadła o 28 proc. – z 3 mln do niespełna 2,2.
Jak szacuje Fundacja im. Lesława A. Pagi koszty niedopasowania absolwentów do rynku pracy, zbyt długi czas poszukiwania pracy, praca poniżej swoich kwalifikacji, bezrobocie i emigracji to nawet 2,9 mld złotych w 2013 roku. Dla porównania w 2004 roku było to nieco ponad 700 tys. złotych. Same koszty wykształcenia emigrantów to 0,8 mld złotych. Co ważne w wyliczeniach Fundacji zabrakło wartości dodanej do PKB, powstały w przypadku, gdyby absolwenci ci wykonywali pracę w Polsce.
Zdaniem twórców raportu dużą winę ponosi system finansowanie szkolnictwa wyższego.
„Niemal dwie trzecie dotacji podstawowej, jaką uczelnia otrzymuje danego roku z budżetu państwa zależy od tzw. stałej przeniesienia, czyli kwoty, którą uczelnia otrzymała w zeszłym roku. Innymi słowy, ta część dotacji nie zależy od jakichkolwiek przesłanek merytorycznych” – twierdzi Fundacja.
Poza tym, w obecnym systemie uczelnia o niższej jakości dydaktyki w mniejszym ośrodku akademickim, gdzie koszty utrzymania są relatywnie niskie, otrzyma takie samo dofinansowanie na jednego studenta jak na przykład Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, która jest najlepszą uczelnią ekonomiczną w Polsce według większości rankingów krajowych i międzynarodowych