Dyrektorzy placówek zakazują używania telefonów zarówno na lekcjach, jak i podczas przerw. Jak się okazuje, jest to działanie bezprawne.
Komisja Europejska już trzy lata temu postulowała wprowadzenie zakazu używania w szkołach telefonów komórkowych i WiFi. Pomysł upadł, ale problem pozostał. Nauczyciele przyznają, że korzystanie z telefonów i tabletów na przerwach, a nawet podczas lekcji to już plaga.
Dlatego dyrektorzy placówek, popierani przez część rodziców, wprowadzają zakazy (całkowite lub częściowe) używania komórek w szkołach. Taka inicjatywa pojawiła się ostatnio w jednym z gimnazjów na warszawskich Kabatach. Storpedowała ją część rodziców, która chciała mieć w każdej chwili kontakt z dziećmi. W takiej sytuacji szef placówki jest bezradny.
W związku z tym pojawiają się postulaty, aby na podstawie ustawy o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 ze zm.) dyrektorzy mieli możliwość samodzielnego zdecydowania o nieużywaniu telefonów i innego sprzętu elektronicznego w szkole.
Niechętne ministerstwo
– Dostrzegamy ten problem, ale nie chcemy zapisywać możliwości wprowadzenia takiego zakazu przez dyrektorów w ustawie. Nie zamierzamy się konfliktować z częścią rodziców, którzy zatroskani o swoje dzieci, chcą mieć z nimi bieżący kontakt telefoniczny – mówi DGP Tadeusz Sławecki, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Tłumaczy, że w sprawie ewentualnego zakazu szef placówki powinien się porozumieć z radą pedagogiczną i przedstawicielami rodziców. Przyznaje jednak, że bez ich zgody jest z tym problem.
Tadeusz Sławecki zaznacza, że nie można problemu używania telefonów lub tabletów przez uczniów stawiać na równi z zakazem spożywania na terenie placówki alkoholu czy palenia papierosów.
– Wcześniej czy później MEN musi się zmierzyć z tym problemem i wpisać w ustawie możliwość wprowadzenia zakazu używania telefonów i tabletów przez uczniów na terenie szkoły – uważa Jolanta Sapiecha, wicedyrektor Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I stopnia w Szczecinie.
Jej placówka w kwietniu tego roku wprowadziła zakaz używania takiego sprzętu przez uczniów. – Zdecydowaliśmy się na to, bo aparaty ciągle dzwoniły na lekcjach. Z kolei na przerwach uczniowie praktycznie ze sobą nie rozmawiali, tylko ciągle grali i wysyłali esemesy. Z początku rodzice się oburzali, że nie będą mieć kontaktu z dziećmi, ale z czasem to zaakceptowali – opowiada Jolanta Sapiecha.
Dodaje, że uczniowie w każdej chwili mogą zadzwonić do rodziców z sekretariatu, a za użycie telefonu komórkowego grozi im obniżenie oceny z zachowania.
Podzieleni rodzice
Takie praktyki nie podobają się jednak niektórym rodzicom.
– Telefon jest elementem mojej władzy rodzicielskiej. Dzięki niemu mogę ustalić miejsce pobytu dziecka. Jeśli nauczyciele zabierają aparat, tracę nad dzieckiem realną władzę – tłumaczy ojciec gimnazjalisty z Nieporętu.
Nie brakuje jednak opiekunów, którzy sami wychodzą z taką inicjatywą. – Rada rodziców poprosiła, aby zakazać uczniom korzystania z telefonów. Przerwa od zajęć jest dla dzieci na odpoczynek, a nie notoryczne granie na tych aparatach. Klikali nawet w kolejce po posiłek – wskazuje Ewa Rozwadowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 212 w Warszawie. Zapewnia, że każde dziecko może przyjść do sekretariatu i poprosić o zadzwonienie do rodzica.
Z kolei uczniowie gimnazjum w Topoli Królewskiej (woj. łódzkie) mają prawo mieć telefon komórkowy. Regulamin szkoły zakazuje im jednak korzystać z niego w czasie pobytu w szkole oraz w czasie dowozów. Mogą go użyć jedynie w sytuacjach wyjątkowych za zgodą nauczyciela lub pracownika szkoły i w jego obecności.
Wątpliwy zakaz
Dyrektorzy, wprowadzając takie zakazy, powołują się na rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 21 maja 2001 r. w sprawie ramowych statutów publicznego przedszkola oraz publicznych szkół (Dz.U. nr 61, poz. 624 ze zm.). Zgodnie z nim w statucie placówki oświatowej można określić warunki korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych na jej terenie. Poza tym stwierdzeniem nie ma innych przepisów regulujących ten problem.
– Zakaz używania telefonów komórkowych można stosować na zajęciach, ale nie powinien on być wprowadzony na przerwach. Nie powinien też być bezwzględny. Uczeń ma prawo skontaktować się z rodzicami i korzystać z aparatu – wyjaśnia Janina Jakubowska, zastępca dyrektora wydziału rozwoju edukacji i rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.
Podkreśla, że uczniowie nie mogą używać elektronicznych urządzeń do cyberprzemocy, np. wzajemnego nagrywania się i umieszczania takich filmików w internecie bez zgody zainteresowanych.
– Na podstawie przywołanego rozporządzenia szkoła z pewnością może ograniczyć korzystanie z telefonów w trakcie lekcji. Wątpliwe jest natomiast, czy może całkowicie zakazać ich używania – uważa dr Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii DLA Piper Wiater sp. k.
Zaznacza, że możliwość wprowadzenia takiego zakazu można uregulować tylko na poziomie ustawy. Dlatego w jej ocenie statuty zabraniające używania komórek można zakwestionować, bo takiego rozwiązania nie przewiduje ustawa o systemie oświaty.
Komentarze (40)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeserce. Mama zgłosiła do dyrekcji szkoły i wychowawcy, że zależy jej,
aby dziecko miało w szkole telefon komórkowy- to chyba normalne, że
się martwi. W szkole do której uczęszcza brat, panuje całkowity zakaz
wnoszenia telefonów na teren placówki.Oczywiście nauczyciele wyrazili
zgodę, pod warunkiem, że brat nie będzie używał telefonu na lekcji.
Podczas zastępstwa na świetlicy z panią, która nawet nie wiem czy jest
nauczycielem, brat wyjął telefon - były to luźne lekcje, każde dziecko
robiło co chciało. Pani od świetlicy podeszła wówczas do niego i bez
ostrzeżenia próbowała mu wyrwać telefon, gdy brat nie chciał go oddać
i próbował tłumaczyć sytuację, zaczęła go drapać do krwi po dłoni.
Później nawet nie pozwoliła mu iść do higienistki, mimo krwiawiącej
ręki, komentując jego ból.
Oczywście natychmiast udaliśmy się na pogotowie. Lekarz napisał
stosowne oświadczenie, że ręka jest poważnie podrapana. I z tym
zaświadczeniem udaliśmy się do szkoły do Pana dyrektora. I na tym
sprawa stanęła.
Pan dyrektor uważa, że żadne przeprosiny się bratu nie należą, bo
ucierpiałby autorytet szkoły, dodatkowo grozi mu obniżenie zachowania
za przyniesienie telefonu. Sprawa zadrapania zeszła na dalszy plan - wg dyrekcji nic by się nie stało, gdyby brat nie miał telefonu komókowego.
Zakaz palenia papierosów jest nie do wyegzekwowania w szkole a co dopiero zakaz używania telefonów. Również taki zakaz byłby całkowicie bez sensu w dzisiejszych czasach ale sprawą rodziców powinno być takie wychowanie dziecka aby wiedziało, że w czasie lekcji telefonu się nie używa, chociażby z szacunku do nauczyciela i kolegów.
A tak swoja drogą na jakiej podstawie prawnej jest wprowadzony zakaz używania telefonów np. na poczcie, u mnie wisi na drzwiach wejściowych znak przekreślonego telefonu.
Na przerwach, jak jest za głośno na korytarzach, wpadają do biblioteki,między regały. Przeszkadzają w pracy.
Na zajęciach odbierają telefony, wybiegają z nimi na korytarz. Po co na lekcjach kontakt rodzica z dzieckiem?
Rodzic nie zna planu lekcji dziecka? Z drigiej strony np. pielęgniarce trudno dodzwonic się do rodzica, gdy dziecko ulegnie wypadkowi, poczuje się źle. Rodzice uważają, że nie muszą martwic się o pociechy, gdy są one pod opieką szkoły. Jedna pielęgniarka ma pod opieką przeszło 500 dzieci w większości szkół. Jest coraz więcej mał ych dzieci w szkole/6-7 latki/, nawet 4-9 klas. Więc jakto jest z tym kontaktem rodzic/szkoła?