Nauczyciele akademiccy, którzy przebywali na urlopach macierzyńskich, wychowawczych czy związanych z rehabilitacją, będą mieli więcej czasu na uzyskanie stopnia doktora lub habilitację.
Nauczyciele akademiccy w publicznych szkołach wyższych / Dziennik Gazeta Prawna
Taką poprawkę przyjęli posłowie w trakcie prac sejmowych nad nowelizacją ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym.
Obecnie obowiązuje zasada, zgodnie z którą okres zatrudnienia na stanowisku asystenta osoby niemającej stopnia naukowego doktora czy adiunkta bez habilitacji nie może trwać dłużej niż osiem lat. Jeśli w tym czasie nie uda się mu awansować, straci pracę na uczelni. Ośmioletni okres na zdobycie kolejnego stopnia naukowego obowiązuje od 1 października 2013 r. Wprowadziła go nowelizacja z 18 marca 2011 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 84, poz. 455 ze zm.). Wcześniej to, w jakim czasie pracownik miał zdobyć kolejny stopień, zależało od wewnętrznych regulacji uczelni.
Rada Młodych Naukowców (RMN) zaproponowała, aby do tego okresu nie wliczać przerwy związanej z urlopami macierzyńskim, ojcowskim, rodzicielskim, wychowawczym, które zostały udzielone na zasadach określonych w kodeksie pracy. O ich okresy będzie wydłużany termin na doktorat czy habilitację. Na tej samej zasadzie będą także uwzględniane urlopy związane z długotrwałą chorobą, w tym wymagającą rehabilitacji.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) przychyliło się do tej zmiany i sejmowa podkomisja do spraw nauki i szkolnictwa wyższego przyjęła ją jednomyślnie.
– Ustawa powinna przewidywać indywidualne sytuacje pracownicze. W nowelizacji z 2011 r. tego zabrakło, dlatego dobrze, że Sejm przychylił się do tej poprawki – komentuje Janusz Rak, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Obecnie zdarzają się przypadki, w których akademik z powodu urlopu związanego z rodzicielstwem nie mieści się w terminach, które przewiduje ustawa.
– To dotyka zwłaszcza kobiet na uczelniach, które są przez to dyskryminowane – mówi Kinga Kurowska z RMN.
Wyjaśnia, że jeśli pracownica zatrudniona np. na stanowisku asystenta zajdzie w ciążę, może nie zdążyć z uzyskaniem kolejnego stopnia naukowego.
– Tym bardziej może być jej trudno, jeśli zdecyduje się na dwójkę dzieci, a brak zrealizowania ustawowego terminu może doprowadzić do tego, że straci zatrudnienie. Kobieta przecież też nie może w nieskończoność odraczać decyzji o dziecku. Trudno też przewidzieć, czy będzie musiała na czas ciąży wstrzymać się od pracy, tym bardziej może to być konieczne, jeśli jest ona związana z badaniami laboratoryjnymi – uważa Kinga Kurowska.
Podobne sytuacje zdarzają się w przypadku naukowców, którzy np. po kilku latach pracy nad habilitacją po prostu ciężko zachorują. Nie mają wyboru, muszą podjąć leczenie i wstrzymać się od obowiązków służbowych. A zegar odliczający czas na uzyskanie wyższego stopnia naukowego nie przestaje tykać również w ich wypadku.
– Te osoby także mogą stracić pracę, bo obecna ustawa tych wyjątków nie przewiduje. Dlatego przerwy związane z tymi przypadkami powinny być odliczane od okresu, który jest wyznaczony na awans – wskazuje.
Zapowiada, że RMN będzie wnioskować o uwzględnienie urlopów związanych z rodzicielstwem czy chorobą także w innych przepisach, które mogłyby dyskryminować te grupy naukowców.
Etap legislacyjny
Po pierwszym czytaniu w Sejmie