Dzieci, które od września rozpoczną naukę w szkole, otrzymają darmowy podręcznik. Ma on zastąpić dotychczasowe zestawy do nauki, w tym również zeszyty do ćwiczeń. Poza jedną książką, która stanie się obowiązkowa, nie będą wymagane dodatkowe pomoce. Tak wynika z planów rządu w sprawie ograniczenia wydatków, jakie ponoszą rodzice w związku z posłaniem dziecka do szkoły.
Pierwszoklasiści będą korzystać nie tylko z bezpłatnego podręcznika do nauki, lecz także dodatkowych pomocy. Używane egzemplarze trafią do szkolnych bibliotek, a za ich ewentualne zniszczenie zapłaci opiekun.
Pierwszoklasiści będą korzystać nie tylko z bezpłatnego podręcznika do nauki, lecz także dodatkowych pomocy. Używane egzemplarze trafią do szkolnych bibliotek, a za ich ewentualne zniszczenie zapłaci opiekun.
Dyrektorzy szkół i nauczyciele mają jednak wątpliwości co do skutków zmian. Uważają np. że ćwiczenia są cenną pomocą dla uczniów.
– Trzeba zadbać o możliwość korzystania z nich w zakresie nauki pisania – mówi Jolanta Gajęcka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie.
Według niej każda forma wspierania ucznia w zdobywaniu wiedzy powinna być dozwolona. Zaznacza, że nie można się ograniczyć do jednego podręcznika, bo jakość kształcenia się obniży.
Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) rozważa więc możliwość korzystania z ćwiczeń, jeśli zdecyduje się na to nauczyciel.
– W obecnym stanie prawnym nie są one obowiązkowe, ale i tak większość rodziców zmusza się do ich zakupu– wyjaśnia Joanna Dębek, rzecznik ministra edukacji narodowej.
Zapewnia, że w tym tygodniu przedstawione zostaną szczegóły projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty w omawianym zakresie. Ma on trafić do konsultacji społecznych.
Darmowy podręcznik dla uczniów zostanie przygotowany przez MEN i stanie się własnością organu prowadzącego szkołę, czyli najczęściej gminy. Nie jest rozstrzygnięte, czy takie podręczniki otrzymają również uczniowie z prywatnych szkół.
– Mam nadzieję, że dzieci z naszej placówki zostaną potratowane tak samo, jak te ze szkół publicznych – podkreśla Kazimierz Stankiewicz, wiceprezes spółki Szkoły Marzeń w Piasecznie.
– Mogę już zadeklarować, że sam podręcznik nam nie wystarczy. Nauczyciele będą musieli przygotować dodatkowe pomoce naukowe i autorskie programy, bo prowadzimy rozszerzony program – dodaje.
Odebranie prawa do wyboru podręcznika (spośród 19 dostępnych na rynku) i zastąpienie go jednym, z góry narzuconym, nazywa powrotem do socjalizmu. Lepszym rozwiązaniem byłoby przyznanie szkołom dotacji na zakup książek.
Rząd chce też, aby przekazywaniem i przechowywaniem podręczników zajmowali się dyrektorzy szkół.
– Początkowo będziemy mieć z tym problemy. W większości podręczniki pewnie trafią do bibliotek i będą udostępniane na takich samych zasadach jak pozostałe książki. Za zniszczony podręcznik będzie musiał zapłacić rodzic ucznia – wyjaśnia Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Podkreśla, że w kolejnym roku, gdy ze względu na obniżenie wieku szkolnego będzie więcej uczniów, część z nich otrzyma nowe podręczniki, a pozostali używane. Zdaniem gmin to rząd powinien uzupełnić liczbę książek w kolejnych latach.
– Z pewnością znajdą się rodzice, którzy i tak zdecydują się kupić dziecku nową książkę i dodatkowe ćwiczenia, aby nie korzystało ze zniszczonych. Przez taką politykę w szkołach będzie dochodziło do jeszcze większego rozwarstwienia społecznego niż obecnie – mówi Pleśniar.
Obecnie uboższe rodziny otrzymują pieniądze na zakup podręczników z rządowego programu „Wyprawka szkolna”. Wszystko wskazuje, że z jego budżetu rząd sfinansuje 12 mln zł na wydanie darmowych książek. W 2013 r. środki na program wyniosły 180 mln zł, a faktycznie wykorzystywanych co roku jest około 100 mln zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama