W wielu gminach, twierdzą kontrolerzy NIK, stawka dotacji jest wyliczana błędnie i to najczęściej na niekorzyść przedszkola. Wykazała to kontrola sześciu placówek w województwie pomorskim, ale zdaniem Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych to nagminna praktyka w całej Polsce.
Zasada jest teoretycznie prosta: dziecko w placówce prywatnej dostaje 75 proc. tego, co idzie za przedszkolakiem w systemie publicznym. Sęk w tym, że samorządy wyliczają tę stawkę w tajemniczy sposób, który – jak wyszło na jaw podczas kontroli – nie zawsze jest przejrzysty.
Żeby naliczyć stawkę, gmina najpierw wylicza, ile wydają przedszkola publiczne na dzieci, jednak często aby zaoszczędzić – z tych wydatków wyłącza np. koszty żywności i funkcjonowania kuchni. Jak skrupulatnie wyliczyła NIK, właśnie z tych powodów doszło do zaniżania od 21 do 44 proc. kwot, które szły na przedszkolaków w placówkach prywatnych. W sumie samorządom udało się zaoszczędzić 5,5 mln zł tylko w sześciu kontrolowanych przedszkolach. Inny przykład oszczędności to przekazywanie pieniędzy na planowaną, a nie faktyczną liczbę podopiecznych, która najczęściej jest wyższa od pierwotnej. To przykład tylko z kilku przedszkoli, ale walka o prawidłowe dotacje toczy się w całej Polsce, a często kończy się w sądzie. Tak było w Szepietowie – tam gmina nie dawała pieniędzy na dzieci dwuipółletnie, choć zgodnie z prawem to wiek, od którego oficjalnie może się rozpocząć edukacja przedszkolna.
Dopiero wyrok sądu wojewódzkiego w Białymstoku zmusił gminę, by zaczęła prawidłowo naliczać dotację. – Odzyskaliśmy pieniądze i już teraz mamy finansowanie także za najmłodszych – mówi Sebastian Zaręba z przedszkola Kubuś Puchatek. Wiek dziecka, od którego jest naliczana dotacja, jest punktem zapalnym w wielu gminach. Są jednak pozytywne przykłady – niektóre samorządy dotują także te dzieci poniżej 2,5 roku życia. Tak było w Kościerzynie – burmistrz uzasadniał, że to jedyna placówka w mieście, która prowadzi usługi dla tej grupy dzieci.
Przedszkola niepubliczne walczą nie tylko o przejrzyste zasady naliczania, ale także o to, by dotacja była 100-procentowa. Jak tłumaczą, zdarza się, że w gminie są tylko prywatne placówki. A gminie nie opłaca się zakładać przedszkola, bo wtedy musiałaby za każde dziecko płacić więcej.
Jednak wszystko wskazuje, że walka ta jest przegrana, najprawdopodobniej od stycznia przyszłego roku dotacja będzie i tak niższa – tym razem po równo dla wszystkich prywatnych przedszkoli. Zgodnie z projektem Ministerstwa Finansów stawka podstawowa będzie pomniejszona m.in. o opłaty za wyżywienie czy dodatkowe opłaty rodziców za pobyt dziecka w przedszkolu.