Wirus sprawił, że zakończenie roku szkolnego i związane z tym formalności przerosły wielu dyrektorów. MEN jednak nie chce ingerować w to, jak je zorganizują.
ikona lupy />
DGP
Zajęcia w szkołach kończą się w najbliższy piątek. W tym roku, ze względu na wciąż obowiązujący stan epidemii i związane z tym ograniczenia, nie będzie tradycyjnych akademii. – Świadectwa mogą być wydane uczniom indywidualnie lub w małych grupach, w ustalonych terminach, na świeżym powietrzu – proponuje Anna Ostrowska, rzecznik prasowy resortu edukacji.
Forma i tryb wręczania świadectw nie są określone w przepisach i wynikają wyłącznie z przyjętego w danej szkole zwyczaju. W praktyce ustala je dyrektor. Przy podejmowaniu takich decyzji, jak podkreśla MEN, kluczowe ma być bezpieczeństwo dzieci i nauczycieli. – Apelujemy zatem o przestrzeganie zaleceń ministra zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego – podkreśla Anna Ostrowska.

Każdy po swojemu

Na ten apel dyrektorzy odpowiedzieli w różny sposób. Część z nich zdecydowała, że świadectwa będą wydawane dopiero pod koniec sierpnia. Jeszcze inni podjęli decyzję, że rozdanie świadectw będzie połączone z rozpoczęciem roku szkolnego. Uczniowie, którzy np. zmieniają szkołę, będą mieć możliwość indywidualnego odebrania świadectwa z sekretariatu.
MEN zalecało, aby dyrektorzy kierowali się sytuacją epidemiologiczną w ich regionie. Jednak nawet w przypadku sąsiadujących ze sobą szkół jest różnie. – Chcieliśmy uniknąć zarzutów ze strony rodziców, że jeden dyrektor się boi i nie wydaje świadectw, a drugi z sąsiedniej placówki zdecydował się na zakończenie roku w ustawowym terminie. Dlatego wspólnie z organem prowadzącym ustaliliśmy, że w piątek co pół godziny będziemy w wejściach szkoły rozdawać świadectwa i nagrody – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. Jak dodaje, uczniowie nie muszą mieć maseczek, bo nie będą wchodzić do placówki. – Zastanawiamy się tylko nad ósmą klasą, czy jednak nie spotkać się z nimi na korytarzu i w kilku zdaniach ich pożegnać – przyznaje.
Absolwenci szkół podstawowych i tak będą musieli pojawić się w lipcu, aby pokwitować i odebrać zaświadczenia o przystąpieniu do egzaminów zewnętrznych i uzyskanych wynikach.

Bibliotekarze jadą na wakacje

W wielu szkołach trwa akcja zbierania podręczników, które należy zwrócić przed końcem roku. I tu też jest pełna dowolność.
Wielu dyrektorów nie wie, jak zorganizować ten proces z zachowaniem reżimu sanitarnego. W części szkół zdecydowano się na kwarantannę książkową trwającą co najmniej trzy dni. Takie wytyczne dla bibliotekarzy wydała Biblioteka Narodowa. W swoich rekomendacjach wskazała, że na powierzchniach plastikowych (np. okładkach książek) wirus jest aktywny do 72 godzin, natomiast w przypadku tektury i papieru – do 24 godzin.
Nie wszystkie szkoły są jednak aż tak restrykcyjne.
– U nas nauczyciel bibliotekarz w rękawiczkach sprawdza, czy podręczniki nie są zniszczone i umieszcza na półkach. Tam przez trzy miesiące nikt nie będzie po nie sięgał, więc nie dokonujemy dodatkowej dezynfekcji – mówi Jacek Rudnik.
– W szkole moich dzieci najpierw domagano się, abym zapakował książki w przeźroczystą reklamówkę, podpisał i przekazał wychowawcy, to jednak budziło zastrzeżenia z punktu widzenia bezpieczeństwa sanitarnego. Ostatecznie się z tego wycofano – mówi ojciec dwóch uczennic z Mazowsza. Jak jednak wskazuje, choć książki zbierane są dwa tygodnie przed zakończeniem roku szkolnego, to jeszcze w ostatnim tygodniu nauczyciele zadają z nich zdania, bo materiał nie został zrealizowany.

Uszczuplone składki

Kolejny problem, o którym przypominano sobie pod koniec każdego roku szkolnego, to nieuregulowane składki na radę rodziców. Koronawirus sprawił, że ich wpływy będą znacznie niższe od deklarowanych. Opiekunowie wskazują, że nie organizowano imprez ani konkursów, więc nie było podstaw do wpłat. Niektóre rady próbują jednak wyegzekwować pieniądze, np. twierdząc, że zaległości może umorzyć wyłącznie prezydium na wniosek zainteresowanego. Część domaga się opinii od wychowawcy, czy sytuacja finansowa rodziny pogorszyła się wskutek pandemii. Problem w tym, że wychowawca nie ma prawa gromadzić takich informacji. W wielu przypadkach takie procedury okazują się jednak skuteczną mobilizacją do opłacenia zaległości.
– Zobowiązanie, w którym na początku roku szkolnego rodzic pisemnie deklaruje, że wpłaci na radę rodziców np. 200 zł rocznie, nie jest skutecznie – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. oświaty i radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office. – W prawie cywilnym jest to określane zobowiązaniem naturalnym. Można je porównać do długu karcianego, którego przed sądem formalnie wyegzekwować nie można – dodaje.